[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tle.
Można było dostrzec jeszcze jedną istotę, najwyrazniej stworzoną z tego sa-
mego co ściany tworzywa: kanciastego, krystalicznego kraba o szklistych mac-
kach zamiast szczypców. W części środkowej do tułowia miał przypasane urzą-
dzenie, umożliwiające translatorowi, wszczepionemu wewnątrz, przesyłanie sy-
gnałów radiowych.
 Witajcie w Yugash  rozległ się wysoki, elektroniczny głos Torshinda. 
Będę się trzymał ptira, tego oto stworzenia, przez większą część naszej podróży.
Gdy tylko poczujecie się na siłach, przejdziemy do komnaty przygotowanej zgod-
nie z waszymi życzeniami. Proponuję, aby wszyscy najpierw wysłuchali krótkiej
informacji o marszrucie i spodziewanych trudnościach, a potem udali się na spo-
czynek. Jutro początek naszej epopei.
Skinieniem głowy wyrazili zgodę. Czuli, że są świadkami narodzin historii,
że będą ogniskiem wydarzeń, które mogą ukształtować przyszłość.
Wciąż lekko zamroczeni, wyszli śladem Torshinda z komnaty Wrót Strefy do
Yugash.
* * *
To był mroczny sześciokąt. Wydawało się, że gwiazdy są lekko zamglone,
słońce jakby znacznie bardziej oddalone. Było tu tak, jak w niektórych sześcio-
kątach, gdzie fasety1 Studni zmieniały obraz otoczenia, by symulować światy po-
łożone bliżej lub dalej od głównych słońc. Każdy sześciokąt był laboratoryjną
symulacją rzeczywistej planety, na którą istoty z sześciokąta miały być wysłane,
by założyć, zbudować i rozwijać normalną kulturę.
1
Faseta  skośnie zeszlifowana krawędz drogich kamieni; w architekturze: Ukos, uskok, uko-
śne ścięcie graniastej krawędzi.
140
Miasto wybudowano z powykręcanych szklanych elementów, a przynajmniej
takie sprawiało wrażenie. Ogromne iglice strzelały w niebo, nawet najbardziej
prozaiczne budynki wyglądały jak poskręcane, stopione, czy w inny sposób zde-
formowane. Tysiące krystalicznych istot, takich jak ptir Torshinda, śpieszyło tam
i z powrotem w swoich nieodgadnionych interesach. Wyhodowane ściśle według
zaleceń właścicieli, na wielkich krystalicznych farmach, były kombinacją wszyst-
kich wyobrażalnych istot. Jednak sporadycznie członkowie grupy mogli dostrzec
Yugasha w jego naturalnej postaci.
W dużym pomieszczeniu, jakie przygotowano na ich przybycie, zapewniono
wszelkie wygody; rozwieszono dywany i draperie zasłaniające szklane struktury
i starannie rozstawiono niezbędne zapasy. Jedynie od czasu do czasu syk systemu
ciśnieniowego przypominał im, że są w odizolowanym pokoju i że tylko tutaj
dostosowano atmosferę i ciśnienie do warunków ich rodzinnych sześciokątów, by
mogli przeżyć bez skafandrów.
Kiedy Wooley i Torshind zdjęli z Mavry skafander, zajęczała:
 Mogłabym spać przez tydzień. Mrucząc pod nosem, zgodzili się z nią.
Wooley udało się otrząsnąć z otępienia i zbadać kilka sakiewek zrobionych ze
skóropodobnego materiału. Swymi dłońmi u końca macek, podobnymi do ręka-
wicy z jednym palcem, otworzyła sakiewkę, wyciągnęła dużą, składaną mapę i
rozłożyła ją na, podłodze. Pozostali zebrali się dookoła, a Torshind przemówił:
 Przede wszystkim zaprojektowaliśmy aparaty oddechowe tak, aby działały
zarówno w sześciokątach półtechnologicznych, jak i w wysokotechnologicznych.
To świetnie, lecz nawet pełny zapas tlenu nie pozwoli wam przebyć nietechno-
logicznego sześciokąta. Wystarczyłoby go wam na jakieś osiem godzin. Oznacza
to, że trzeba omijać takie sześciokąty.  Wskazał szklaną macką mapę.  Może-
cie sami zobaczyć, że dzielą nas od Bozog zaledwie cztery sześciokąty, a trzy od
Uchjin. Najkrótsza droga stąd, omijając nietechnologiczne sześciokąty, prowadzi-
łaby przez Masjenada do Poorgl, a potem przez Nichlaplod do Bozog. Jednakże
Poorglowie nie chcą współpracować. Odmówili zezwolenia na przejście i zagro-
zili atakiem, jeśli spróbujemy. Jako że jest to sześciokąt wysokotechnologiczny,
prawie niemożliwe, abyśmy uniknęli spotkania z nimi na dystansie, jaki musi-
my pokonać. Jednym słowem trzeba wybrać drogę okrężną.  Macki przesunęły
się na północny zachód.  Masjenadanie są łagodni i chętni do pomocy. Naszej
narody nie są w całym tego słowa znaczeniu przyjaciółmi, lecz jako że niewiele
mamy kontaktów, nie jesteśmy też wrogami. Pewne minerały są u nich w cenie
jako dobra luksusowe, a moi pobratymcy mogą je im dostarczyć, dzięki współpra-
cy z Yaxami. Nawiasem mówiąc, Yaxy wsparły nas przy układach z Oyakotami,
którzy bez tego nigdy nie pomogliby nikomu z Yugash. Pugeeshowie stanowią
niewiadomą. Będziemy tam musieli poruszać się na palcach, zdani wyłącznie na
własne siły. Mieszkańcy Wohafa pomogą nam, bo są zaprzyjaznieni z Bozogami,
141
również ci z Uborsk, zrobią, co w ich mocy, choć niewiele nam to pomoże. Tak
więc, to powinna być całkiem łatwa podróż.
 Zbyt prosto to wygląda  niespokojnie odezwał się Julin.  Nie mogę się
oprzeć myśli, że w tej talii ukryto jokera.
 Odległość jest wielka  przyznała Wooley  i niektóre odcinki nie będą
łatwe, ale to jest najlepsza trasa.
 A co z drugą wyprawą?  nie ustępował byk z Dasheen, pod wpływem
pesymizmu narastającego na widok tego, ile trzeba przebyć.
 Ortega ma własnych sojuszników pośród Yugashy  odparł Torshind. 
Nie możemy im tutaj w niczym przeszkodzić. Jednak będą spóznieni przynaj-
mniej o jeden dzień i równie dobrze mogą wybrać inną trasę. Jeśli nie, będziemy
musieli przewidzieć dla nich niespodziankę.
Domyślili się, o co mu chodzi. W całkowicie nieznanym terenie, chronione [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl