[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na jej twarzy. Jej mokre włosy opadały na ramiona, na skórze widniały ślady po masce.
Była dość ładna, choć nie olśniewająca. Tom ucieszył się, że stać go na obiektywizm.
Ledwie tak pomyślał, Imogen z westchnieniem rozkoszy wystawiła twarz do słoń-
ca, zamknęła oczy i uśmiechnęła się. Dłoń Toma ześliznęła się ze steru, aż łódz się obró-
ciła.
Imogen natychmiast podniosła powieki, a Tom przeklął po nosem.
- Co się stało?
To twoja wina, chciał krzyknąć. Jesteś moją asystentką i nikim więcej. Przestań się
tak uśmiechać. Przestać tak patrzeć.
- Nic - rzucił i wskazał na rafę. - Tam przycumujemy.
Kiedy zatrzymali się i zabezpieczyli łódz, Tom podał Imogen płetwy i czekał, aż
jej maska i fajka znajdą się na miejscu. Potem pomógł jej wejść do wody.
Imogen trzymała się blisko łodzi, przyzwyczajając się do ciasno przylegającej ma-
ski i fajki, którą miała w ustach. Tom wskoczył do wody obok niej.
Wyjął z ust fajkę i przesunął na czoło maskę.
- Okej?
R
L
T
Przez maskę Imogen widziała go nadzwyczaj wyraznie. Jego oczy były wyjątkowo
przejrzyste w jasnym świetle, kontrastując z ciemnymi rzęsami i szerokimi brwiami.
Włosy miał mokre, po twarzy spływały mu kropelki wody.
Patrzyła na niego jak zahipnotyzowana. Krople wody podkreślały fakturę jego skó-
ry, zmarszczki w kącikach oczu, a kiedy jedna z nich spłynęła do jego warg, Imogen za-
brakło powietrza. Wyjęła z ust fajkę, by wziąć oddech, i od razu poczuła się lepiej.
- Okej - potwierdziła, poruszając płetwami, żeby się od niego oddalić.
- Trzymaj się blisko mnie - polecił Tom, zsuwając maskę. - Niczego nie dotykaj.
Tylko patrz.
Imogen skinęła głową, nabrała powietrza i znów włożyła do ust fajkę.
Na moment, kiedy jej twarz znalazła się pod wodą, wpadła w panikę, ale potem
przypomniała sobie, że trzeba oddychać, tak jak ją uczył Tom, i już po chwili podziwiała
podwodny świat.
Oczarowana płynęła wzdłuż rafy, od czasu do czasu poruszając płetwami. Pod wo-
dą było chłodniej, a piękna ciemnoniebieska woda była tak przezroczysta, że Imogen wi-
działa oddalone od siebie dno. Skoro tu jest płytko, jak głęboki jest ocean po drugiej
stronie rafy?
Nigdy przedtem nie widziała takiej ilości ryb ani tak malowniczych stworzeń. Była
dziewczyną z miasta, według jej ograniczonego doświadczenia dzika natura była zwykle
brązowa, szara albo czarna - te barwy mieszały się ze sobą w zimowym surowym krajo-
brazie. W porównaniu z tym rafa oślepiała kolorami. Ryby w rozmaitych odcieniach zie-
leni, błękitu, żółci i czerwieni, a także wszelkich możliwych połączeniach tych barw
przemykały przed jej oczami. Jakby dziecko rozrzuciło pudełko kredek. Zachwycały
również nieprawdopodobnymi wzorami, paskami, kropkami i oryginalnymi plamami.
Zawsze wyobrażała sobie, że koral jest biały albo ma kolor kości słoniowej, ale tu
także zaskoczyło ją bogactwo barw i kształtów. Promienie słońca przebijały po-
wierzchnię wody i docierały w głębiny, gdzie trafiały na ławice maleńkich ryb, niewi-
docznych bez pomocy światła. Tom dotknął jej ręki i wskazał w dół. Imogen szeroko
otworzyła oczy na widok potężnej zielonej ryby, która w porównaniu ze śmigającymi
małymi rybami niemrawo krążyła wokół koralowych wychodni.
R
L
T
Imogen była zafascynowana, a równocześnie boleśnie świadoma swojego oddechu,
głośnego i ciężkiego z powodu fajki, T-shirtu, który ją oblepiał, a także bliskości Toma.
Od czasu do czasu jakaś ryba podpływała i patrzyła na nią obojętnie, ale większość
ryb ignorowała unoszących się w wodzie ludzi. Pływały z gracją wzdłuż rafy, niektóre
leniwie przemieszczały się między koralami, inne płynęły z prądem, skubiąc rośliny, czy
przemykały tu i tam w pośpiechu. Całe ławice płynęły zgodnie jak jedna wielka ryba,
jakby na jakiś niewidoczny sygnał.
Pochłonięta tym magicznym światem Imogen poczuła się rozczarowana, gdy Tom
dotknął znów jej ramienia i wskazał łódz. Pamiętała jednak o umowie i posłusznie za nim
podążyła.
- Fantastyczne! - zawołała, rzuciwszy maskę na pokład, zbyt podekscytowana tym,
co zobaczyła, by przejmować się własnym wyglądem. - Niesłychane ryby. Niewiarygod-
ne kolory.
Nie przestawała mówić, wyżymając T-shirt i przekrzywiając głowę, żeby pozbyć
się wody z uszu.
Na twarzy został jej czerwony ślad od maski, ale jej oczy błyszczały, a mina wyra-
żała taki zachwyt, że Tom patrzył na nią poruszony.
- Możemy tu jutro wrócić, ale na dzisiaj masz dość - stwierdził. - Spieczesz się na
raka, jak dłużej posiedzisz na słońcu.
- Masz rację - przyznała niechętnie. - Już mnie uda z tyłu pieką.
Tom nie powinien zwracać uwagi na jej uda ani na przyklejoną do ciała koszulkę.
Z niepotrzebną gwałtownością uruchomił silnik i po raz nie wiadomo który powtórzył
sobie, po co tam przyjechał.
- Musimy się wziąć do pracy - rzekł do Imogen, która nie wykazała entuzjazmu,
choć potulnie pokiwała głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]