[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Poprowadzisz firmę Aukasza. To jest twoją firmę, bo w niej pracujesz. Teraz obejmiesz
stanowisko prezesa, bo ktoś musi zarządzać tym biznesem.
Kamila nie zaprotestowała natychmiast tylko dlatego, że odebrało jej głos.
Dlaczego ja?! krzyknęła po chwili, bo to pierwsze, co przyszło jej na myśl.
Bo jesteś moją córką odparł uprzejmie.
Remont starego domu, okej, choć ledwo sobie radzę z ekipą budowlańców, ale zarządzanie firmą
remontującą kilka zabytkowych kamienic? Jakub, litości!
Wiesz, Kamila, właściwie mógłbym zlikwidować Armikę, to dla mnie naprawdę żaden problem.
Kamienice sprzedam za półdarmo, ludziom wypłacę odprawę i kłopot z głowy, bo Armika to dla mnie
dodatkowe problemy. Założyłem ją dla ciebie, byś ty miała gdzie pracować, zamiast pętać się po
Mediolanach i ryzykować zamknięcie w burdelu, ale... Zawiesił głos, patrząc na dziewczynę, którą
targała burza uczuć, od wściekłości do wdzięczności. Ale jest ktoś, komu teraz oboje musimy
pomóc. Aukasz. Ta firma musi na niego czekać, jakby nic się nie zmieniło. Gdybym ją zamknął, on
poczułby się wyrzucony na margines życia, a tak ma ciągle nadzieję. I czy chcesz, czy nie
podejrzewam, że chcesz musimy mu tę nadzieję ciągle dawać. Tak więc zrobisz to, o co cię proszę,
nie dla mnie, ale dla Aukasza.
Kiwnęła głową. W bursztynowych oczach zalśniły łzy.
On... on bardzo się zmienił. Myślę, że już mnie nie kocha i tak naprawdę nie chce mnie znać.
Taak? zdziwił się Jakub. A ja słyszałem, że pragnie z tobą tutaj, w Sasance, zamieszkać.
Kamila aż pisnęła z radości.
Naprawdę?! Powiedział ci to?!
Owszem. Sam miał cię poprosić o zgodę, ale skoro już sobie gawędzimy... To dlatego między
innymi chcę pomóc ci w remoncie willi, by Aukasz jak najszybciej mógł się tu wprowadzić. W jego
rodzinnym domu nie dzieje się najlepiej. Jakub spochmurniał na wspomnienie Julity. Jej też bardzo
chciałby pomóc, ale... ona miała męża i to Leon powinien się nią zająć, nie Jakub. A co do zmian
w zachowaniu Aukasza, zrobimy mały eksperyment, tylko musisz mi zaufać...
Bardziej niż do tej pory już się chyba nie da odparła, po czym przyglądała się, jak Jakub
zdejmuje krawat i...
Odwróć się. Zawiążę ci oczy.
Zrobiła to, co nakazał. Rzeczywiście zakrył krawatem jej oczy i mocno go związał. Po czym
obrócił dziewczynę parę razy dookoła i rzekł zadowolony:
A teraz ruszaj do domu i zrób mi herbatę.
Kamila, nie widząc nawet własnych myśli, gdzie tam drogi do domu!, stała jak słup soli. Wrażenie
bezradności i strachu było obezwładniające. Wiedziała, że to tylko eksperyment, że Jakub zaraz
zdejmie jej z oczu ten krawat albo ona sama go zerwie, mimo to nieprzenikniona ciemność
i spowodowane nią zagubienie przerażały. Pragnęła odrzucić opaskę, ale... chciała poczuć to wszystko
jeszcze dogłębniej, by zrozumieć i zapamiętać.
Wyciągnęła przed siebie ręce. Trafiły na pustkę. Zachciało jej się płakać. Ale Aukasz nie mógł
pozwolić sobie na łzy, jeśli chciał jakoś egzystować, nawet nie tyle chciał, ile przecież musiał. Jak on
w tych nieprzeniknionych ciemnościach, w tej cholernej czarnej dziurze, da sobie radę?
Biedny, biedny Aukasz...
Zerwała opaskę i odetchnęła pełną piersią na widok słońca, ogrodu, domu i Jakuba.
Miał prawo się zmienić, no nie? Jakub uśmiechnął się do niej, ale nie był to wesoły uśmiech.
Jutro pojedziemy na Marszałkowską zrobić w Armice małą rewolucję, a teraz pogadam z robotni...
Urwał, bo furtka łącząca ogród Kamili z domem Małgosi uchyliła się, winobluszcz uniósł się i Gosia
Bielska przeszła na ich stronę.
Widząc Jakuba, cofnęła się odruchowo, ale zaraz jej śliczną twarz rozjaśnił delikatny uśmiech. On
też złagodniał, a Kamilę zdumiała ta przemiana. Chciałaby, doprawdy, by to na jej widok tak
łagodniał...
Przyglądała się chwilę tym dwojgu: jak on całuje dłoń Gosi, jak ona pozwala przytrzymać swoją
dłoń odrobinę dłużej, jak uśmiecha się do Jakuba, siadając na ławeczce przy fontannie, i jak on,
zwykle przecież tak zajęty, przysiada obok, i... postanowiła się ulotnić. Choć na parę chwil. Tym
dwojgu życzyła jak najlepiej i jeżeli są sobie przeznaczeni, ona, Kamila, temu przeznaczeniu
dopomoże.
===LUIgTCVLIA5tAm9Pfkx+RnRHZwByE2kQfh9vAHIXdQZtDEwjU30NYQ==
Rozdział VII
Konwalia majowa cały rok czekamy na te prześliczne,
delikatne białe dzwoneczki, które pachną tak pięknie
jak żaden chyba leśny kwiat na świecie. Aodyżki z kropelkami
kwiatków, otulonych ciemnozielonymi błyszczącymi liśćmi,
zebrane w wonny bukiet będą najmilszym prezentem
w ten ciepły, słoneczny majowy dzień...
eżeli Małgosia miała nadzieję, że wraz z odcięciem się od świata i pogrzebaniem
J
w wielkim pustym domu jej kłopoty się skończyły bo jakie może mieć problemy
samotna kobieta, która nie ma rodziny ani przyjaciół, na chleb powszedni zarabia, a dom, odpukać,
jeszcze się nie sypie była w błędzie. Widać nie zasłużyła na spokojną wegetację aż po kres swoich
dni, przerywaną od czasu do czasu burzami, przed którymi chroniła się u sąsiadek.
Kłopot nosił imię Mateusz i... Gosia nie wiedziała, jak sobie z nim poradzić. Prośby, by się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]