[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jest upoważniony do mówienia mi. co robimy. To twoje
prawo, tylko twoje! Czyż nie mieliśmy się zaręczyć?
Popatrzył na nią zaszokowany.
- Nie- odparł zdziwiony do głębi. - Co podsunęło ci
ten pomysł?
Rachel zamrugała oczyma.
- Nie?
- Nie - powtórzył, jednocześnie przecząco kręcąc gło-
wą.
Kolory odpłynęły z jej twarzy, a oczy rozszerzyły się tak.
że mógł zobaczyć białka otaczające tęczówkę. Zaczerpnęła
powietrza i wypuściła je przez nos. wydając przy tym dzwięk
przypominający rozdzieranie jedwabiu. Drżała na całym ciele.
Próbowała mówić, lecz z jej gardła wydobywały się tylko
urywane dzwięki.
- Uwiodła cię - zdołała w końcu wyrzucić z siebie
ochrypłym głosem.
- Nie - odrzekł i ponownie pokręcił głową, machając
obiema rękami w geście potwierdzającym zaprzeczenie, lecz
jednocześnie spuścił oczy, unikając jej spojrzenia.
- Od czasu naszego pierwszego spotkania wiedziałam, że
jesteś mój. Mój! - stwierdziła ochryple.
- Nie - zaprzeczył po raz kolejny. - Jesteś przeznaczo-
na Josephowi, który zawsze cię kochał. Uszczęśliwi cię i prze-
de wszystkim chce ciebie. - Starał się nadać swemu głosowi
delikatne brzmienie. Stała się niezrównoważona, pomyślał
zrozpaczony. %7łe też akurat teraz musiało się to zdarzyć!
Myślał, że miała tylko trochę większe skłonności do histerii
niż wiele przedstawicielek jej płci, lecz coś ją odmieniło.
Może uraz po ataku, a może dawki narkotyku, który zmuszeni
byli zażywać w czasie podróży.
Jej oczy rozszerzały się coraz bardziej, aż wokół tęczówek
ukazały się niemal całe białka. Amos słyszał już o podobnych
zjawiskach, ale nigdy ich nie widział, prócz jednego razu, gdy
prastary pustelnik wszedł w trans i przepowiadał przyszłość.
Powinienem bardziej uważać na zajęciach z zakresu udzie-
lania pierwszej pomocy, pomyślał ze smutkiem. Może wtedy
wiedziałbym, jak poradzić sobie z jej niezrównoważeniem.
Cokolwiek doprowadziło ją do takiego stanu, wiele poświę-
ciła, podążając za mną. Była niezastąpiona w ostatnich dniach
chaotycznych zmagań na Bethelu. Moja droga przyjaciółko,
zawiodłem cię.
- On mnie chce - wybełkotała niskim głosem. - A ty
nie? - Wykrzywiła usta, a potem zagryzła wargę, kręcąc
głową i potakując na przemian.
Nagle poderwała się i wybiegła za drzwi, zanim Amos
zdążył wstać z krzesła.
Chwycił się za włosy i szarpał je obiema rękami.
- Och! Simeonie, co ja zrobiłem? - zapytał.
- Powiedziałbym, że spławiłeś Rachel.
Amos westchnął, a potem jęknął.
- Nie - odparł zrozpaczony. - Zrobiłem coś znacznie
gorszego. Dałem się odwieść od zrobienia czegoś, co uważa-
łem za właściwe. W głębi serca wiedziałem, że powinna być
ewakuowana, ale Joseph prosił, żebym pozwolił jej zostać.
Może udzieliłem ci dzisiaj złej odpowiedzi, przyjacielu. Może
nie jestem w stanie zagrać tej roli, skoro tak łatwo nakłonić
mnie, abym postępował wbrew własnemu osądowi.
- Myślałeś, że Joseph będzie w stanie utrzymać ją
w ryzach?
- Tak. Miałem nadzieję, że kiedy Joseph będzie trzymał
się blisko niej i okazywał jej zainteresowanie, Rachel zwró-
ci się bardziej ku niemu, a tym samym oddali się ode mnie.
- To nie było złe rozumowanie - stwierdził szczerze
Simeon. - Odesłanie jej mogło spowodować zerwanie nici
łączącej ją z rzeczywistością.
Amos sprawiał wrażenie zdruzgotanego.
- Całkiem słusznie stwierdziłeś, że jesteś starszy ode
mnie, a także pod wieloma względami mądrzejszy. Dzisiaj ja
powinienem okazać się mądrzejszy. - Zatroskany pokręcił
głową i jak starzec powlókł się do swego pokoju.
Hnim, pomyślał Simeon, co za interesujący wieczór! Wy-
gląda na to, że prognoza dla prawdziwej miłości jest... niezbyt
pomyślna. Cudowny materiał do rozdrażnienia Channy. Aż
kusi, żeby zobaczyć jej reakcję. Ale nie! Musi skoncentrować
się na ważniejszych sprawach. Takich jak Rachel. Dziewczyna
uciekła od Amosa, jakby straciła rozum. Lepiej mieć ją na
oku, powiedział do siebie. I powinien zająć się nią doktor
Chaundra, jeśli będzie miał czas. Większość ostrych chorób
psychicznych jest wywoływana zachwianiem równowagi che-
micznej, którą można wyregulować przez rozsądne zastoso-
wanie neutralizujących środków chemicznych.
Doktor Chaundra usiadł zmęczony przy swoim pulpicie
i, stawiając filiżankę kawy w bezpiecznym miejscu, przywołał
wykaz swojej poczty. Od dwóch dni nie miał okazji do
niej zajrzeć. W tym czasie zdarzyło się dwadzieścia pięć
prób samobójstwa, w tym cztery wśród Bethelian, którzy
wybrali budzące grozę, starodawne metody. Jedna z kobiet
[ Pobierz całość w formacie PDF ]