[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dwóch z nas uczy się handlu. Lubeka to odpowiednie miejsce. Kipi życiem. Dieter
studiuje matematykę, a Thomas uczy się języka. Studenckie życie warte jest polecenia... Jak ci na
imię?
- Ole.
- Sam powinieneś wybrać się za granicę i trochę rozerwać, Ole!
Pozostali pokiwali głowami i nagle, jeden przez drugiego, zaczęli opowiadać Olemu o życiu
studenckim. Opowiadali o knajpach i piwiarniach, o pięknych i chętnych dziewczynach, o
wyścigach, zakładach i sklepach, w których ubijano nieczyste interesy. Ole słuchał z
zainteresowaniem, nie przestając głaskać Birgit po głowie. Dziewczynkę to uspokoiło, prawie
zasnęła.
- Aatwo o nocleg i mieszkanie w Lubece? - spytał Ole. Najniższy z młodzieńców wyciągnął
ręce z kieszeni i uznając, że Ole pyta o kwaterę dla siebie, odrzekł:
- Możesz zatrzymać się u nas, kolego. Wynajmujemy pokoje od Frederika.
- To on ma aż tyle miejsca? - Ole był coraz bardziej zaciekawiony. Czyżby już teraz miały
się potwierdzić jego przypuszczenia?
- No, na pewno więcej niż przeciętni mieszkańcy, to oczywiste - odparł niewysoki, pulchny
student. - Całe szczęście, że jego rodzina postawiła na nieruchomości za granicą. Matka Frederika
jest bardzo hojna i pozwala nam tanio wynajmować lokum.
Ole uśmiechnął się zadowolony.
- Nie wiedziałem, że do majątku Sorholm należą też nieruchomości w Niemczech. To się
nazywa zdolność przewidywania. Od dawna mają te nieruchomości?
Wzruszyli ramionami, ale ten, który trzymał martwą kaczkę, odpowiedział:
- Z tego, co wiem, to chyba nie, może cztery, pięć lat. Ole zauważył, że Birgit zasnęła, mógł
więc jeszcze przez
chwilę porozmawiać. Cztery-pięć lat! Przecież właśnie mniej więcej wtedy przyjechał do
Sorholm po raz pierwszy. Kiedy ojciec Frederika popełnił samobójstwo, Alice nagle wyjechała do
Niemiec. Wcześniej udało jej się przejąć sporą część podatku płaconego przez chłopów.
- To ciekawe - Ole starał się ukryć podniecenie. - A co studiuje Frederik?
- Stara się poznać nauki wielkich filozofów. - Ostatni z młodzieńców, rudzielec z zadartym
nosem, najwyrazniej niezbyt podziwiał filozoficzne zapędy Frederika.
- Właściwie to najwięcej czasu spędza z siostrą w magazynie. Handlują materiałami
obiciowymi i... - Młody człowiek z fuzją urwał, jakby powiedział za dużo. - A zresztą, wybierz się
tam, a sam zobaczysz. Frederik na pewno zaprosi cię na kilka dni, jeśli już i tak gościsz tutaj.
- Chyba rzeczywiście powinienem poznać to miasto. Pomyślę, może się tam spotkamy. -
Ole dał znać, że jedzie dalej. - Frederik może pewnie nie tylko załatwić przywóz tkanin
obiciowych, ale i innych towarów, co?
Czterej przyjaciele popatrzyli na siebie niepewnie, lecz kiedy Ole zawrócił konia, rudzielec
rzucił za nim:
- Frederik przewozi wszystko, możesz być tego pewien. Lubi ryzyko!
- Dziękuję za rozmowę, ale kaczki zostawcie w spokoju. Nie rozpoczął się jeszcze okres
polowań, no i jesteście za blisko budynków - rzucił na koniec.
- O tym zdecydujemy sami po naradzie z dziedzicem! -odkrzyknął któryś z tyłu.
Ole szeroko się uśmiechnął. Gdyby wiedzieli, ile cennych informacji mu udzielili!
Nazajutrz Ole znów pojechał do spróchniałego buka. Musiał się przekonać, co się kryje we
wnętrzu pnia, więc tym razem zabrał z kuzni wielkie żelazne obcęgi. Zajrzał do dziury, ale nic nie
zobaczył, cierpliwie więc obmacywał pień od środka. Początkowo usiłował dosięgnąć dna gołą
ręką, ale bez powodzenia. Aatwiej szło mu przy użyciu obcęgów. W pewnej chwili poczuł, że
uderzyły o jakiś przedmiot. Poruszył się, ale trudno go było uchwycić, obcęgi raz po raz się z niego
ześlizgiwały. W końcu Ole musiał chwilę odpocząć. Czy powinien ściąć ten przegniły pień? Z pew-
nością nie warto aż tak się wysilać, ale ciekawość nie pozwalała mu zrezygnować z dalszych prób.
Nagle wstał, bo usłyszał tętent końskich kopyt. Ktoś się zbliżał, czym prędzej więc odsunął się od
pnia kilka kroków, by nie skierować niczyjej uwagi na drzewo. Na ścieżce pojawił się samotny
jezdziec. Ole nie od razu go rozpoznał, ale to był Frederik, ostatnia osoba, z jaką miał się teraz
ochotę spotkać.
- Ooo! Wcześnie dzisiaj wstałeś!
- Najwyrazniej nie tylko ja tak rano się obudziłem - odparł Ole. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl