[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Odbyłem podróż na północ, a gdy wróciłem, znalazłem drugi list od mego przy-
jaciela. Schwyciłem go natychmiast.
 Nie brakuje, o ile wiem, ani jednej łyżeczki  tak się list zaczynał.  Ma-
ło mnie to obeszło, więc się nie rozpytywałem. Znikł, zostawiając na stole kartkę
z przeprosinami, która świadczy o jego głupocie lub braku serca. Może jedno i dru-
gie razem, ale to nie jest wszystko jedno. Pozwól sobie tylko powieóieć, że gdybyś
miał jeszcze jakiegoś tajemniczego młoóieńca, którego chciałbyś góieś wpakować,
to musisz pamiętać, że ja zamknąłem budę raz na zawsze. To jest ostatnie óiwac-
two, jakie mam na sumieniu. Nie wystawiaj sobie choćby przez chwilę, że mnie to
dotknęło; ale żałują tu baróo jego straty jako dobrego partnera do tenisa, a ja, ze
względu na samego siebie, musiałem wymyślić jakieś kłamstwo, bo jakże można było
w klubie prawdę powieóieć& 
Odrzuciłem list z gniewem i zacząłem przerzucać resztę leżącą na stole, nareszcie
znalazłem list Jima.
Doprawdy trudno było w to uwierzyć. Była to okoliczność, która nikomu nie
mogła nawet przyjść na myśl! Ten mały maszynista z Patny, nie mogąc znalezć zajęcia
odpowiedniego dla marynarza, przyjął posadę dozorcy przy młynie.
 Nie mogłem znieść poufałości tej małej bestii  pisał Jim z jakiegoś portu
o siedemset mil oddalonego od miejsca, góie powinien był się znajdować.  Pra-
cujÄ™ tymczasowo w firmie  Egström i Blake jako agent okrÄ™towy. PowoÅ‚aÅ‚em siÄ™,
zatrudniając się tu, na pana, a gdyby pan raczył napisać słówko, polecając mnie, to
pozostałbym tutaj . Byłem przywalony gruzami zamków, które budowałem w swej
wyobrazni, ale naturalnie prośbę jego spełniłem. Zanim rok upłynął, los zapęóił
mnie w tamte strony i miałem sposobność wióenia się z Jimem.
se a Lord Jim 80
ByÅ‚ jeszcze w firmie  Egström i Blake i spotkaliÅ›my siÄ™ w tak zwanym  salonie
za sklepem. Właśnie wrócił od swego zajęcia i stanął przede mną ze spuszczoną głową.
 Co ma mi pan o sobie do powieóenia?  spytałem, gdyśmy zamienili uścisk
ręki.
 To, co już panu pisałem, nic więcej  odparł krótko.
 Czy tamten wypaplał, czy co?  spytałem.
Spojrzał na mnie, uśmiechając się smutnie.
 O nie! Nic nie powieóiał. Tajemnica ta pozostała mięóy nami. Jak tylko
przychoóiłem do młyna, przybierał minę baróo tajemniczą, mrugał na mnie od
czasu do czasu, jakby chcąc powieóieć  co my wiemy, to wiemy& 
Jim, mówiąc te słowa, rzucił się na krzesło i spuścił głowę.
 Pewnego dnia znalezliśmy się sam na sam i on tak zaczął prawić:  A co, pa-
nie Jakubie (nazywał mnie tam Jakubem, jak gdybym był synem gospodarza), znów
jesteśmy razem. Tu lepiej, niż na starym okręcie  prawda?& Czy to nie było okrop-
ne, co? Spojrzałem na niego  a on ciągnął dalej.  Nie obawiaj się pan niczego. Ja
znam się na dżentelmenach i rozumiem ich uczucia. Mam naóieję, że bęóiemy się
wzajemnie wspierali i ja niemało przeszedłem po awanturze z tym starym gratem,
Patną! Na Jowisza! To było straszne! Nie wiem, co bym był powieóiał lub zrobił,
gdyby właśnie pan Denver nie zawołał mnie. Była to pora śniadania, więc poszliśmy
razem przez óieóiniec i ogród do domu. Zaczął się ze mną przekomarzać na swój
dobry sposób& Zdaje mi się, że on mnie lubił&  Jim umilkł na chwilę.  Wiem,
że mnie lubił. Dlatego tak mi ciężko było. To był taki niezwykły człowiek!& Tego
ranka wsunął mi rękę pod ramię& On także był ze mną na stopie poufałej&  Par-
sknął krótkim śmiechem i zwiesił głowę na piersi.  Eh!  krzyknął  jak sobie
przypominam, w jaki sposób ta mała bestia przemawiała do mnie& Nie mogłem
tego znieść& a pan wie& staruszek był dla mnie jak ojciec& (& ) więc należało mu
powieóieć, oszukiwać go nie mogłem, prawda?
 Więc co?  szepnąłem po chwili.
 Więc wolałem odejść  rzekł wolno  ta sprawa musi być pogrzebana.
Ze sklepu dochoóiÅ‚ nas podniesiony gÅ‚os Blake'a, który Å‚ajaÅ‚ Egströma w nie-
możliwy sposób. Byli oni wspólnikami już od lat wielu, ale co dnia, od chwili otwar-
cia sklepu aż do jego zamknięcia Blake, mały, czarnowłosy i czarnooki człowiek wy-
myślał na swego wspólnika, pieniąc się ze złości. Ten wiecznie trwający krzyk stał się
nieoóowną cząstką życia tych luói, a charakterystyczną cechą tego sklepu; nawet
obcy przestali na to zwracać uwagę, a jeżeli hałas zbytnio im dokuczył, to mrucząc
pod nosem, zamykali drzwi  salonu . Sam Egström, grubokoÅ›cisty, ciężki Skandy-
nawczyk, z olbrzymimi blond faworytami, wydawał rozporząóenia, zaw3ał paczki, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl