[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skończyć to, co tam zaczęli.
- Wciąż nie chcesz tego przyznać? Nawet jeśli twój szef mi o tym powiedział? Co z cie-
bie za pokrętny drań.
Masz jakąś chorobliwą przyjemność w znęcaniu się nade mną?
- Trzymałem cię w nieświadomości dla twojego bezpieczeństwa - wyjaśnił.
L R
T
- Nie kupuję tego. Za dobrze cię znam - żachnęła się Jayne. - Nic mi nie powiedziałeś, bo
wtedy byłbyś na zawsze ze mną związany. Nigdy nie chciałeś, żeby nasze małżeństwo trwało,
bo znalazłbyś sposób, żeby rozwiać moje obawy.
Conrad mógł powiedzieć jej cokolwiek, ale nawet nie próbował znalezć jakiegoś racjo-
nalnego wytłumaczenia swoich nieobecności. Po prostu znikał.
- Myślałem, że jeszcze bardziej byś się martwiła - oświadczył.
Jayne zastanawiała się, czy widzi coś w rodzaju poczucia winy w jego czekoladowych
oczach.
- A tak myślałeś, że się nie martwię, kiedy nie mam pojęcia, gdzie jesteś ani co się z tobą
dzieje? - Wróciły wspomnienia nieprzespanych nocy. - Z początku umierałam ze strachu, że
coś ci się stało, ilekroć nie mogłam się z tobą skontaktować. Dopiero po dłuższym czasie do-
szłam do wniosku, że musisz mnie zdradzać, podobnie jak mój ojciec zdradzał moją matkę.
- Nigdy nie spałem z inną kobietą - zapewnił ją.
- Teraz to wiem. Do licha, już wtedy to odkryłam. Ale wciąż mnie oszukiwałeś. Kłama-
łeś. Nie miałam pojęcia o twoim cholernym zajęciu - irytowała się.
- Myślisz, że agenci mogą sobie pozwolić na luksus drukowania dla współmałżonków
harmonogramu swoich działań?
- Oczywiście, że nie. Nie jestem aż tak naiwna - obruszyła się Jayne. - Ale pułkownik Sa-
lvatore wyraznie dał do zrozumienia, że mogłeś mi jednak coś powiedzieć. Nie zdecydowałeś
siÄ™.
- Postąpiłem tak, jak było dla ciebie najlepiej. - Conrad trwał przy swoim.
- Uważałeś, że zrobisz najlepiej, poświęcając nasze małżeństwo? Bo podjąłeś decyzję za
nas oboje, nie dając mi możliwości zadecydowania o sobie.
- Nie mam zamiaru kajać się z tego powodu, że działałem w imię twojego bezpieczeń-
stwa - warknÄ…Å‚.
Jego odpowiedz uświadomiła Jayne, jaka przepaść dzieli ich w tej sprawie.
- Dobrze. Zastanów się jednak, jak byś się czuł, gdyby role się odwróciły i to ja znikała-
bym na całe dnie bez słowa wyjaśnienia. Albo co byś myślał, gdybyś musiał obchodzić sam
rocznicę ślubu. - Poleciał z nią wtedy na Seszele, romantyczne egzotyczne wyspy, a potem zo-
stawił samą w jadalni i zniknął bez słowa wyjaśnienia.
Najbardziej może bolało ją to, że pozwoliła zrobić z siebie kogoś w rodzaju pięknej lalki
stanowiÄ…cej ozdobÄ™ u jego boku.
L R
T
- I pomyśleć, że mało brakowało, a znowu rzuciłabym ci się w ramiona - powiedziała. -
Cóż, teraz nie ma co martwić się tym, co było. Należysz już do przeszłości, Conradzie Hughes.
Przeszła obok niego, kierując się w stronę drzwi.
- Nie możesz teraz odejść. - Przytrzymał ją za ramię. - Niezależnie od tego, jak bardzo
jesteś na mnie zła, nie byłabyś bezpieczna, opuszczając ten dom.
- Dzięki, ale twój szef się tym zajmie. Idę się spakować. W swoim pokoju, sama.
Conrad przesunął dłoń wzdłuż jej ramienia. Poczuła znajomy ucisk w sercu.
- Załatwiłaś wszystko w pracy i z Mimi? - zapytał.
- Tak, Anthony jednak nie może opiekować się nią w nieskończoność. Wyjeżdża służ-
bowo. Ale mam nadzieję, że do tego czasu wrócę.
- Anthony - powtórzył Conrad obojętnym tonem.
- Jest bratankiem mojego dawnego pacjenta - wyjaśniła Jayne, choć nie była mu winna
żadnych wyjaśnień.
- I opiekuje siÄ™ naszym psem?
- To nie tak, nie chodzimy ze sobą... - zaczęła.
- Jeszcze nie. Ale to dlatego przyjechałaś do Monte Carlo, prawda? - Spojrzał na nią
przenikliwie. - %7łeby być wolną i związać się z Anthonym czy jakimś innym facetem.
- Nie masz powodu być na mnie zły. To ja byłam okłamywana - przypomniała mu.
- A więc domyślam się, że to nam ułatwi spędzenie z sobą czasu w samotności. - Cofnął
się od drzwi. - Pakuj torbę, kochanie. Wyjeżdżamy na rodzinne wakacje.
L R
T
ROZDZIAA SZÓSTY
Conrad stał przy oknie wychodzącym na taras. Pokój chroniły kuloodporne przyciemnio-
ne szyby.
A więc Jayne już wybrała jego następcę. Teraz dopiero uzmysłowił sobie, że przyjechała
do Monte Carlo zakończyć małżeństwo, by móc związać się z innym mężczyzną, o ile jeszcze
tego nie zrobiła. Nie sądził, by z kimś sypiała, co to, to nie. Jayne była kobietą honorową, a
choć nie przypuszczał, że będzie przez trzy lata żyła w celibacie, to na pewno nie kochałaby się
z nim, gdyby z kimś się chciała związać.
Jej prawość była jedną z tych cech, które go w niej pociągały od początku. Miała też w
sobie rzadko spotykaną dobroć, którą należało chronić. Po raz pierwszy dotarło do niego, jak
bardzo musiało jej brakować pracy zawodowej w czasie ich wspólnych lat. Nigdy nie myślał o
tym, jak długie i samotne musiały być dla niej dni, kiedy go nie było.
Doszedł do wniosku, że zasłużył na jej gniew. Popełnił błąd, żeniąc się z nią, skoro wie-
dział, że nigdy nie powie jej o pracy dla Interpolu. Zwodził sam siebie, że zachowuje to w ta-
jemnicy ze względu na jej bezpieczeństwo, ale w głębi duszy lękał się, że zawsze będzie mu w
jakiejś mierze zależało bardziej na pracy niż na żonie, że będzie potrzebował ujścia dla swojej
awanturniczej natury, sposobu, by nadać kierunek tej części swej osobowości, którą odziedzi-
czył po ojcu, a która nieomal doprowadziła go za kraty, gdy był nastolatkiem.
Stracił jednak do tego stopnia głowę dla Jayne, że przekonał siebie, iż jakoś zdoła pogo-
dzić małżeństwo z pracą agenta. Tymczasem tylko przeciągnął w czasie to, co i tak było nie-
uniknione.
Teraz przyszło mu płacić za ten błąd. Przez niego życie Jayne może być zagrożone. Jeśli
cokolwiek jej siÄ™ stanie, on sobie tego nie daruje.
Usłyszał jakiś dzwięk koło drzwi i natychmiast chwycił za broń. W progu stał Troy Do-
navan.
- Ejże, zaczekaj. Nie strzelaj do dublera! - zawołał.
- Kogo? - zdziwił się Conrad.
- Dublera. - Troy wszedł do pokoju. - Ja będę podróżował jako ty, a ty jako ja - wyjaśnił.
- Jeśli ktoś będzie śledził nasze ruchy, pójdzie fałszywym tropem. Salvatore powiedział, że wy-
ruszamy dopiero za dwie godziny. Będę pilnował Jayne, a ty się zdrzemnij.
L R
T
- Nie potrzebuję, ale dzięki. Bezsenność ma swoje zalety. - Popatrzył na Troya Donava-
na, z którym przyjaznił się od siedemnastu lat. - Czy to Salvatore cię przysłał, żebyś sprawdził,
co tu się dzieje po mojej ostatniej wymianie zdań z Jayne? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl