[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nich jest miejsce dla poważnego człowieka!? Zerwie z nimi natychmiast.
Tak mu się przynajmniej zdawało.
Nazajutrz odbyła się konferencja redakcyjna, tym razem u Piotrowicza, a ponieważ Józef
posłał im kartkę, że jest chory i o niczym wiedzieć nie chce, Piotrowicz z profesorem, po
konferencji, przyszli go odwiedzić.
Obaj byli w doskonałych humorach.
Czy wiecie zacierał ręce Piotrowicz że dobiliśmy jeszcze osiem tysięcy
egzemplarzy?! Zrobicie, kolego, majątek na Tygodniku .
Józef otulił się w szlafrok i potrząsnął głową:
Nie. Ja mam już tego dość.
Obaj panowie spojrzeli na siebie ze zdumieniem.
Wam naprawdę jest gorzej z ironią odezwał się Piotrowicz.
Gorzej potwierdził Józef ja nie jestem stworzony do takiego życia. Teraz
postanowiłem już nieodwołalnie, że się wycofuję.
Tralalala zaśmiał się Piotrowicz przejdzie wam to.
Dałem sobie słowo...
To je od siebie odbierzcie z powrotem. Cóż wy sobie myślicie, że ja jestem dudek, który
zakłada pismo dla zabawy? Który... A zresztą nie będziemy teraz o tym mówić. Co napiszecie
do następnego numeru?
Nic nie napiszę, ani jednego słowa z pasją zawołał Józef.
Piotrowicz podskoczył na krześle:
Tak?!
A tak.
Jak chcecie. W takim razie jeszcze dziś zwrócę wam wasze parszywe pieniądze i...
Panowie! przerwał profesor Chudek dajcie spokój dyskusjom.
81
Aadna dyskusja oburzył się Domaszko.
Nie kłóćcie się. Ja wam ręczę, że dojdziemy do porozumienia.
Nie chcę żadnego porozumienia! ryknął Piotrowicz. Gardzę porozumieniem z ludzmi
pokroju pana Domaszki.
Pan mnie obraża zbladł Józef.
Obrażam i będę obrażał za takie świństwo, jakie pan chce mi zrobić...
Ja nie chcę robić żadnego świństwa i w ogóle podaję do wiadomości panie kolego, że
świństwa robią często ci, którzy imputują je innym!
Panowie załamał ręce Chudek tracimy czas na pustą paplaninę.
Wychodzę powiedział Piotrowicz i zapiął marynarkę na wszystkie guziki. Gorzko
zawiodłem się na was, kolego! Profesor przytrzymał go za rękaw:
Chwileczkę! Miejcież szacunek dla siwych włosów, jeżeli obaj nie macie rozumu.
Zaczął tłumaczyć, reflektować, upominać. Swoje długie wywody ilustrował żywą
gestykulacją. Ostrzegał Domaszkę przed takim nagłym zerwaniem, które opinia uczciwych
ludzi potępi, ba, niektórzy będą podejrzewali, że ustępujący solidaryzuje się z atakowanymi
przez tygodnik łotrami, że wziął może łapówkę za poderwanie finansowych postaw pisma. Z
tymi rzeczami trzeba być ostrożnym.
Z kolei uspokojony już Piotrowicz uderzył w nutę obowiązku obywatelskiego i
wewnętrznych nakazów moralnych.
I znowu zabrał głos profesor Chudek.
Mówił, że Józef sam sobie robi krzywdę zamykając przed sobą drogę do rozwoju własnego
pióra, które swym pierwszym odezwaniem się zrobiło tak dodatnie wrażenie...
Kolega Piotrowicz przerwał Józef mówi, że to mydło.
Nie przesadzajmy, nie przesadzajmy stanowczo zatrzymał go profesor pan wie
równie dobrze, jak i ja, że Piotrowicz nazywa mydłem wszystko to, w czym autor nie piętnuje
nikogo. To jego sposób mówienia. A naprawdę...
Mówiłem szczerze wtrącił Piotrowicz.
Wiemy, wiemy! Ja też mówię szczerze. Otóż telefonowała do mnie pani Krotyszowa i
gratulowała artykułu o Słowackim. Jeżeli taka wybitna intelektualistka, jak ona chwali to
już nie trzeba komentarzy. Była zachwycona, a gdy powiedziałem jej, że autorem artykułu
jest ni mniej ni więcej tylko potomek wieszcza, zobowiązała mnie, że pana przyprowadzę do
niej na herbatkę. pójdziemy tam pojutrze. Zresztą sam Alfred Umaniecki wyrażał się o tymże
artykule niezwykle pochlebnie, co u niego jest rzadkością. Inni też mówili z uznaniem.
Zaprzepaszczać swój talent dla paru anonimów i pomyj w brukowcach to istny nonsens!
Domaszko musiał przyznać mu rację.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]