[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wraz z Messaliną zbestwione zastępy
tańczą dokoła Najświętszego Graala...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
W mrok nocy jadę, gdzie Szał jeno mami
iskrząc z mojego konia podków szmaragdami.
Jadę po stepach, aż w Kijowa mury
Król Zmiały czynię z mniszek amazonki,
za włosy wieszam, zmrażam wśród tortury,
gromnicmi obwiesiwszy, rozjarzam je w pająki.
To znów myśliwiec gonię czarne tury,
gdy w bekowisku wyszły na słoneczne łąki
i nie mam kresu i w sobie się zżeram
zabiwszy żony, na starość sam umieram.
W Antylibanie i w jaskiniach Syryi
wiodę na zgubę rycerzów Normandyi,
trupy im daję w obrazach Walkiryj
i chłodem wabię jasnych łąk Islandyi.
Wszędzie im cudne rozsadzam Zulejki,
w podziemiach skarby jawiąc Khorassanu.
Mnie Templariusze, zdradę czyniąc Panu,
na czterech łapach bóstwu zlewają olejki
W ogrody idę zmkniętego haremu:
Abencerragów pałac i mujeres
215
que tanto quiero! ku dziedzińcu lwiemu
prowadzę nagie, pojąc winem Herez!
Wnet krwią zbryzgałem cypry, mroczne tamaryszki
bom wrota rozwarł hidalgom, wiedzionym przez mniszki!
Krzyż a zwycięstwo dla naigrawania
ja, Tammuz-Adonis, moc mam zmartwychwstania...
Gdy klasztor śpi w kaskadzie świętej włosów
zanurzam dłoń po ramię, aż po królestwo biódr...
A gdy mnie wyzna w trumnie na żelazach mutr,
zamurowanej żywcem jawię wonie wrzosów.
W sadyzmie mniszki biczuję i wśród autodafe
śpiewam im serenady u miłosnych wrót:
z pazurów poznaj moją autografę
wszędzie, gdzie stał się zwiastowania cud!
Mijają czasy, nie mijają żądze,
leży mój głaz w kościele Sewilli:
kazał się deptać ludziom ten, kto w każdej chwili
brał najcudniejsze usta, mówiące, że... błądzę!
Nie umrą dla mnie: Julia z Kapuletu,
Beatrix Cenci, ni Stuart królowa...
Tulę, gdy zechcę, niby piosnkę z fletu
Basię Radziwiłł i mieszczkę z Krakowa...
Nuży mię cnota, więc kurtyzan formy
wzywam na chmury: egipską Rhodope,
Frynę, Lukrecję Bordżia, Lolę Montez i Delormy,
Lady Hamilton, Tsiang Hoa, Walewską (znasz
siano w Polsce, którym nie gardzą słoneczne półbogi
kniaz Poniatowski, Napoleon... ani wrogi?...)
W chmurach mi tańczą mocne szwedzkie Sormy,
Marie Daniłówny, hrabianki z Lichtenowa
i najcudniejsze wiedzmy spod Kijowa!
Wtem w bobrzych futrach, wśród chmur Nanaa Pao
nęci mię w dal północną... Na chyżych reniferach
lecimy. Ja Szaman przy umarłach zwierach,
gdy słońce borealne na krzyżach konało
wieściłem w jurtach tęskniącym: krasnego Kupało!
Zórz magnetycznych byłem tajemnicą,
grałem wygnańcom hejnał pogrzebalny
w wiedzy zaświatów całowałem lico
Eloi, kopiąc skrzydłami grób żalny...
Zmroziłem wiarę: sturękim Briarejem
w kratery schodzę na łoża mych żądz!
młot mój zaiskrzył nad Malsztremu lejem,
Walkirie wzywam, by leciały, rżąc!
A gdy w mój uścisk wziąłem boskie Norny,
w krach Antarktyku odprawiając Gody
wnet poleciałem, jak ptak nieprzezorny,
na gorejące Meksykańskie wody...
216
W tajfunach marzę w wirach niedogonnych
smutek mój cichnie, gdy mi orły kraczą...
Ja chińskie róże zrywam przy latarniach wonnych,
kurhany czaszek me zwycięstwa znaczą!..
Wyspami rządząc Jutrzni, jam był Kijomori,
lody topniały od żaru mej krwi!
tabun żon moich wysłałem na bory,
by śnieg zamroził ich rzęsy i brwi!
Kazałem w grób się złożyć żywy sercem chory!
Znów zmartwychwstaję, gdzie Ocean Cichy,
kres mam dla światła nie mam dla mej pychy!
Na morzach żyjąc, bóg wyspy Samoa
połową jestem w nieboszczyków domie,
a drugą czarny, jak wulkanów smoła,
niby wąż morski na fali ogromie!...
W mroku niebiosów napinam swój łuk,
by gwiazdy strącić strzałą Fantazmatu,
nakładam łańcuch śmierci i trzymam wśród sług,
te, co mi krzyżem chce zagasić czar sabatu.
Mamuta zgięty u nóg moich kark.
Ja depcę księgi święte Purana Bhagawatu:
Idę wciąż wyżej pośród gwiezdnych ark
wszystkie znam kręgi świata, jak mag z Ziguratu
tysiąc mam wkoło żon i dwoje ciemnych warg,
wieszczących na Sąd Zmierci Ginącemu światu!
Wiedza Miłości nie uczy Umierać...
wiedza rozkoszy nie uczy wyrzeczeń...
wiedza trucizny nie daje wyleczeń,
i wiedza Diabła nie da nieb rozwierać...
By nie powstały lądy koralowe
nowych wiar we mnie idę w Mszy żałobnej
nad pusty księżyc... w czeluście grobowe,
gdzie Mrok obłędny widmami zasobny...
Księżyc bezdomny w głuchej melancholii
rozświeca głębię łzawą Oceanu
na mgnienie baśń mi stworzy wieszczka Paribanu
tonę... Aż na dnie w zielsku lawaroli,
znajduję kącik... Tam bóg Mroków i Miłości,
kryję swój wstyd, swą rozpacz... że świata zniweczyć nie mogę!...
A coraz głębsze kryją mnie ciemności,
i tylko wulkan słyszy mą obłędną trwogę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jesteś podobna do posągu greckiej kapłanki z Dodony,
która w szumie dębów wysłuchiwała kantat przeznaczenia.
Jak hieratyczny głaz, który upadł z nieba
i ożywiony przez Prometeusza, błysnął tęcz skrzydłami
tak zeszłaś do mej groty, do mego piekła, nie znanego Grekom,
do mego Niflhajmru, którego nie widziały oczy żadnego z wikingów.
217
Majestatyczna, wiedząca, ofiarna, jakby Piramida świateł
nad morzem nieugiętej woli, dążącej w bezkresy
ty w mej grocie stanęłaś...
Kłębiły się wiry mrocznych nieutulonych chmur gniewu,
bezkresne morze faluje zniweczenia...
Wstąpłaś w piekło skrzydeł, pogrążonych w lawie,
zgniecionych odłamami niezmierzonych skał i mroznych gleczerów...
Ponad zawrotną falą lecących w dół wodospadów
mnie ujrzałaś, kiedym pił z wód śmierci, zmęczony tym biegiem w otchłaniach.
Morze uderza wśród kolumn tysięcy pradawnych bazaltów,
grzmiąc nawałnicą fal, w krzyku tonących i łamanej harfy
ty zapaliłaś wśród huku obrywających się mostów rubinową lampę
i płomień uderzył w mą pierś, zgniecioną przez tysiącwiekowe góry
które widziały nad ziemią jeszcze drugi księżyc...
Wyciągłaś swe ręce jakby krucyfiks w bezdrożu,
wskazując mi wyjście tam w głębi przepastnych wąwozów,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]