[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dodatkowych funkcji Threepio - androida, który wiedziałby coś o binarnym języku niezależnie
programowanych skraplaczy wilgoci.
- Skraplacze! Obaj mamy szczęście! - zawołał robot. - Moim pierwszym zajęciem postzasadniczym
było programowanie podnośników binarnych. Konstrukcją i działaniem pamięci bardzo
przypominały pańskie skraplacze. Można niemal powiedzieć...
Luke klepnął wuja w ramię i szepnął mu coś do ucha. Ten skinął głową i znów zwrócił się do
słuchającego uważnie Threepio.
- Czy znasz Bocce?
- Oczywiście, sir - odparł robot, pewny siebie z powodu tej uczciwej, tym razem, odpowiedzi. - To
jakby mój drugi język. Mówię Bocce płynnie jak...
Owen Lars najwyrazniej postanowił ani razu nie pozwolić mu dokończyć.
- Zamknij się - powiedział i zwrócił się do Jawy. - Tego też wezmę.
- Już się zamykam, sir - odpowiedział szybko Threepio, z trudem kryjąc radość, że został wybrany.
- Zabierz je do garażu, Luke - polecił chłopcu wuj. - Chcę, żebyś je oczyścił do kolacji.
Luke spojrzał na niego pytająco.
- Przecież miałem jechać do stacji Tosche po nowe konwertory energetyczne i...
- Nie bujaj, Luke - przerwał surowym tonem Owen Lars. - Nie mam nic przeciw temu, żebyś
marnował czas ze swymi kolegami-nierobami, ale najpierw musisz zrobić to, co do ciebie należy. A
teraz bierz się do roboty. I pamiętaj, do kolacji.
Luke wiedział, że spór z wujem nie ma sensu. Przygnębiony spojrzał na Threepio i małego robota
rolniczego.
- Chodzcie za mną, wy dwaj.
Ruszyli w stronę garażu. Owen rozpoczął z szefem Jawów negocjacje w sprawie ceny. Pozostali
Jawowie prowadzili roboty do piaskoczołgu, gdy nagle rozległ się rozpaczliwy niemal gwizd. Luke
obejrzał się i zobaczył, jak jednostka R2 wyrywa się z szeregu i sunie w jego stronę. Natychmiast
powstrzymał ją jeden ze strażników, trzymający urządzenie sterujące, któtym zaktywizował krążek,
przymocowany do płyty czołowej robota. Luke z zainteresowaniem przyglądał się buntowniczej
maszynie. Threepio chciał coś powiedzieć, lecz po chwili zastanowienia zrezygnował. Milcząc
patrzył wprost przed siebie.
Minutę pózniej coś obok nich skrzypnęło głośno. Luke spojrzał w dół i zobaczył, że w górnej części
robota rolniczego odskoczyła płyta czołowa. Z odsłoniętego wnętrza dobiegały zgrzytliwe dzwięki.
Po chwili części maszyny sypnęły się na piaszczysty grunt.
Luke pochylił się i zajrzał do plującej podzespołami maszyny.
- Wujku Owenie! - zawołał. - Rozleciał się centralny serwomotor tego kultywatora! Popatrz...
Sięgnął do wnętrza, spróbował podregulować urządzenie i szybko cofnął rękę, gdy coś zaczęło
silnie iskrzyć. W czystym powietrzu pustyni rozszedł się zapach przypiekanej izolacji i
skorodowanych obwodów - woń mechanicznej śmierci. Owen Lars zmierzył wzrokiem
zdenerwowanego Jawę.
- Co za złom chcecie nam wepchnąć?
Jawa odpowiedział coś głośno i z oburzeniem, jednocześnie przezornie odsuwając się na kilka
kroków od potężnego człowieka. Niepokoiło go to, że ów człowiek stał pomiędzy nim a wejściem
do bezpiecznego wnętrza piaskoczołgu.
Tymczasem R2D2 odłączył się od grupy robotów prowadzonych w stronę ruchomej fortecy. Było
to niezbyt trudne, jako że uwaga Jawów skupiona była na dowódcy kłócącym się z wujem Luke'a.
Nie posiadając wyposażenia pozwalającego na gwałtowną gestykulację, Artoo po prostu wydał z
siebie wysoki gwizd. Przerwał wtedy, gdy był już pewien, że zwrócił na siebie uwagę Threepio.
Wysoki android delikatnie klepnął Luke'a w ramię.
- Jeśli mogę coś zasugerować, sir... - szepnął konspiracyjnie. - Ta jednostka R2 to prawdziwa
okazja. W idealnym stanie. Nie wierzę, żeby te stwory miały pojęcie, jaka jest dobra. Nie pozwól,
żeby piasek i kurz wprowadziły cię w błąd.
Nastrój Luke'a sprzyjał szybkim decyzjom, nieważne - słusznym czy nie.
- Wujku Owenie!
Farmer spojrzał na Luke'a, starając się nie tracić Jawy z pola widzenia. Chłopiec machnął ręką w
stronę R2D2.
- Nie róbmy sobie problemów. Może wymienimy to... - wskazał wypalonego robota rolniczego - na
tego?
Owen Lars zmierzył Artoo okiem profesjonalisty i zastanowił się. Jawowie, ci mali śmieciarze, byli
urodzonymi tchórzami, mogli jednak zareagować gwałtownie. Mogli zmiażdżyć piaskoczołgiem
budynki, nawet ryzykując krwawy odwet ze strony ludzkiej społeczności.
Widząc, że sytuacja nie gwarantuje wygranej żadnej ze stron, Owen kłócił się jeszcze przez chwilę,
dla porządku, po czym burkliwie wyraził zgodę. Przywódca Jawów z ociąganiem przystał na
zamianę i obaj w myślach odetchnęli z ulgą, zadowoleni, że udało się uniknąć aktów wrogości.
Jawa pochylił się niecierpliwie i pomrukiwał z chciwości, gdy człowiek wyliczał mu pieniądze.
Tymczasem Luke poprowadził roboty do wykopu w wyschłym gruncie. Po chwili schodzili już w
dół rampą, którą elektrostatyczne wymiatacze chroniły od przysypującego piasku.
- Nie zapomnij, co dla ciebie zrobiłem - mruknął Threepio, pochylając się nad niewysokim
kadłubem Artoo. - Sprawiasz mi same kłopoty i przekracza moją zdolność pojmowania, dlaczego
nadstawiam za ciebie karku.
Przejście rozszerzyło się, przechodząc we właściwy garaż zarzucony narzędziami i podzespołami
maszyn rolniczych. Wiele wyglądało na mocno zużyte, czasem do granic rozpadu, jednak światła
dodały robotom otuchy. Pomieszczenie wydało im się domem, obiecywało spokój, którego nie
zaznały od tak dawna. W pobliżu środka garażu stała wielka wanna. Unoszący się z niej zapach
przyprawił o drżenie główne czujniki olfaktoryczne Threepio.
Luke uśmiechnął się zauważywszy reakcję robota. - Tak, to kąpiel smarownicza - zmierzył
wzrokiem wysokiego androida. - I sądząc z tego, jak wyglądasz, mógłbyś w niej siedzieć przez
tydzień. Ale na to nie możemy sobie pozwolić. Musi ci wystarczyć jedno popołudnie. Zajął się teraz
R2D2. Podszedł do niego i szybkim ruchem otworzył panel, odsłaniając liczne wskazniki.
Gwizdnął zdumiony.
- Co do ciebie - powiedział - to nie mam pojęcia, jak możesz się jeszcze poruszać. Nie ma się co
dziwić, jeśli się zna niechęć Jawów do rozstawania się z każdym ułamkiem erga. Czas na
doładowanie - wskazał wielki blok energetyczny.
R2D2 podążył we wskazanym kierunku, pisnął i zakołysał się nad skrzyniowatą konstrukcją.
Znalazł właściwy kabel, po czym automatycznie odrzucił pokrywę i wetknął potrójną wtyczkę do
gniazdka w górnej części korpusu. Threepio podszedł do wielkiej kadzi, wypełnionej niemal po
brzegi aromatycznym smarem. Z zadziwiająco ludzkim westchnieniem wolno opuścił się do
pojemnika.
- A teraz zachowujcie się przyzwoicie - polecił Luke, idąc w stronę małego, dwumiejscowego
skoczka. Ten potężny, suborbitalny pojazd znajdował się w hangarowej sekcji garażu. - Mam swoją
robotę do zrobienia.
Na nieszczęście myślał wciąż o swym spotkaniu z Biggsem, więc nie dokonał zbyt wiele w ciągu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]