[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rentownymi, ale tu kolejna przeszkoda: brak obiektów o bardzo dużych pojemnościach.
Nieraz liczba 2 tysięcy widzów na koszykówce czy piłce ręcznej (szczypiorniści mają taką
oglądalność tylko w Kielcach) oznacza, że ludzie wręcz wisieli na sobie. Aby klub mógł
liczyć na przetrwanie musi ściągać 4-5 tysięcy widzów na trybuny w sportach halowych,
20 tyś. na futbol. %7łeby mniej więcej wyjść na zero.
GKS KATOWICE
01.08.2003
Jest to bodaj jedyny polski klub, w którym istnieje wyrazny podział na kibiców
grzecznych i mniej grzecznych. Ci pierwsi są z Klubu Kibica. Dochodzi do ostrego
(przynajmniej w słowach) zwalczania się obu grup. Klub Kibica wydaje swoją gazetkę, w
której piętnuje zachowania chuligańskie, nawołując w niej do kulturalnego dopingu i
przyzwoitego zachowania się piłkarskiej publiczności. Takie jest przynajmniej jego
oficjalne oblicze. Piękne to i ładne, zwłaszcza dla działaczy i służb porządkowych. Jednak
pewien fakt obala mit fajnych, grzecznych chłopców. W czasie pucharowego spotkania z
Gironidis Bordeaux (1/16 pucharu UEFA 1994/95), na kilka minut przed zakończeniem
pojedynku, gdy na tablicy widniał wynik 0:0, z sektora zajmowanego przez owych
milusińskich, zaczęły lecieć w kierunku piłkarzy denerwujące hasła. Kurwa mać, Gieksa
grać", Za co my płacimy" i tym podobne. Jakby na złość tym porządnym, chwilę pózniej
fantastyczną atmosferę zaczęli robić kibice spod znaku Official Hooligans. Stadion pod-
chwycił skandowane przez chuliganów okrzyki zagrzewające zawodników do walki i sama
końcówka okazała się festiwalem miejscowych fanatyków, do których dostroili się piłkarze
strzelając w 89 minucie. Po rewanżu gol ten okazał się trafieniem na miarę awansu.
Na podstawie tego wydarzenia ugruntowałem w sobie wewnętrzną niechęć do organizacji
formalnie związanych z klubem, któremu się kibicuje. Gdyby podobne, nieprzychylne
hasła skierowane do zawodników wypłynęły 2 każdego innego sektora, można by znalezć
mnóstwo wytłumaczeń. Jeszcze raz się okazało, że w rzeczywistości nie liczą się
papierkowe deklaracje, ale intencje. Klub Kibica pieprzy głodne kawałki o lokalnym
patriotyzmie, przywiązaniu do barw klubowych, o grzecznym oglądaniu piłkarskich spot-
kań i konieczności powstrzymywania w sobie negatywnych reakcji. W rzeczywistości
okazuje się to zwykłą, pustą paplaniną. Gdy przychodzi faktyczna godzina próby, ci
którzy powinni najbardziej dbać o twarz swoją i zespołu, odwracają się od swych idoli.
Natomiast ci, którzy przez tych grzecznych pokazywani są jako faceci niespełna rozumu,
idioci potrafiący rozmawiać jedynie za pomocą rak, robią fantastyczną rzecz i pokazują
wszystkim na czym naprawdę polega kibicowanie
Kolejny mecz pucharowy, z Bayerem Leverkusen, wyglądał już zupełnie inaczej. Mimo
porażki, ba, klęski, trybuny nie odwróciły się od swoich. Takie zachowanie jest przez
kibicowską brać zupełnie inaczej odbierane, niż gwizdy po każdej straconej bramce.
Większa ilość fanów GKS-u wyjeżdża tylko na derby Górnego Zląska. Ich wycieczki do
Chorzowa czy Zabrza wyglądają (od strony ilościowej) całkiem przyzwoicie. Jednak gdy
trzeba wyjechać gdzieś dalej, liczba fanatyków gwałtownie maleje.
Na Górnym Zląsku, zwłaszcza pomiędzy Katowicami a Chorzowem, widoczna jest duża
migracja. Na przestrzeni kilku ostatnich lat wielu kiboli zmieniło szaliki GKS-u na biało-
niebieskie Ruchu i odwrotnie. Zwłaszcza w 89 roku, kiedy to jiiebiescy" po awansie do
ekstraklasy natychmiast zdobyli tytuł mistrzowski, i ostatnio (tzn. jesień 95), gdy
Katowicom w lidze i pucharach się nie wiodło, a Ruch po spadku natychmiast się
skonsolidował i stał drugoligowym pewniakiem.
Na Górnym Zląsku trwa ze szczególnym nasileniem wojna na murach. Jest to wojna
ciągła. Bezustannie to jedni, to drudzy, to znów ktoś trzeci pisze nowe hasła, dopisuje lub
domalowywuje coś do starych. Często Górnik Pany" szybciutko przerabiany jest na
Górnik Psy". Kolejna ręka pano-psów zamalowywuje, tak że zostaje sam Górnik".
Następny natychmiast wiesza ten napis na szubienicy i tak dalej bez końca. Przejeżdżając
przez Górny Zląsk pociągiem, kibice mają zapewnioną lekturę. Wystarczy spojrzeć za
okno.
Jeszcze inny element ludzkiej mentalności jest doskonale widoczny w tym regionie.
Zwłaszcza w Chorzowie i Katowicach na płotach pojawiają się flagi, które przypominają o
rodowodzie co niektórych. Lub kretynizmie. W tych dwóch miastach bardzo często można
ujrzeć flagi w narodowych, niemieckich barwach. Lub transparenty z treściami w języku
Goethego, Nietzschego i Hitlera. Największą głupotą popisał się gostek, który na mecz z
Bayerem Leverkusen jesienią 94 przywlókl ze sobą flagę w barwach klubowych z napisem
Kattowitz. Gratulacje za zdrowy rozsądek. Parę lat wcześniej na trybunach nowego,
katowickiego stadionu pojawiła się flaga przypominająca stare, dobre czasy". Czer-
wono-bialo-czarna ze swastyką. Magika od niej złapano i zakolegiowano".
Tymi kontrowersyjnymi naleciałościami rodem z Niemiec kibice z Górnego Zląska robią
sobie koło dupy. Stwarzają kolejny powód do nielu-bienia ich przez innych fanatyków.
Hasło Jaić Niemca" wciąż jeszcze znajduje spory oddzwięk społeczny. Kilkadziesiąt lat
komuny pozostawiło ślady w świadomości nawet najmłodszych pokoleń. Dla swojego
własnego interesu fani GKS-u powinni wyeliminować pacjentów z inklinacjami do
przerabiania się na Szwabków. Chyba że frakcja germańska jest tak silna, że stanowi ona
podstawę egzystencji grupy. Wątpliwe.
Jesienią 94 roku GKS miał najliczniejszą grupę fanów na Górnym Zląsku. Trybuny Ruchu
opustoszały parę lat wcześniej, Górnika Zabrze wyludniły się w momencie, gdy
fantastyczna passa z jesieni 93 urwała się wiosną następnego roku. Natomiast GKS caly
czas jest klubem na dorobku, a aspiracje byłego prezesa, Mariana Dziurowicza, sięgające
tytułu mistrzowskiego przelały się na cały klub. Teoretycznie wróżyło to ustawicznym
zwiększaniem się poziomu sportowego i - co za tym idzie - frekwencji. Jednak
wystarczyła chwila załamania (jesień 95) i ludzie przestali tak licznie odwiedzać stadion
na Bukowej.
Ciekawie było na meczu GKS Katowice - Polonia Warszawa podczas pobytu tej drugiej w
pierwszej lidze. Klub Kibica zrobił sobie z kibicami -warszawskich kolejarzy zgódkę,
natomiast ci spod znaku Official Hooli-gans dyszeli wobec mieszkańców stolicy żądzą
mordu. W Szalikowcach" (nie mylić z Szalikowcy Zine") jeden z kibiców Gieksy
stwierdził, że na Widzew nie ma co czekać, oni zawsze jeżdżą z policją" Chyba się będzie
musiał gostek zapisać do tych grzecznych, wszakże teraz policja eskortuje wszystkie
grupy.
Jesień 94. Katowiccy szalikowcy w liczbie ośmiu zameldowali się na wrocławskim
Stadionie Olimpijskim w czasie meczu 1/8 PP ze Zlęzą Wrocław. Wlazłem na główną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]