[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Byłam już w ciąży z Gisem, kiedy owego okropnego rana
odtrąciłeś mnie i teraz go straciłam, tak jak straciłam ciebie,
i nie mam już nic, zupełnie nic. Straciłam wszystko, co było
mi tak drogie. - Rozpłakała się w głos, nie panując już nad
tak długo tłumionymi łzami, płynęły nie tylko z powodu Gi
sa, lecz także z powodu utraconej miłości i nadziei.
Richard wyciągnął swą nieskazitelnie białą chusteczkę
i zaczął osuszać te strumieniem lejące się łzy. W tym mo
mencie Kate była uosobieniem tragizmu i beznadziejnej roz
paczy.
Wysiłki Richarda nie na wiele się zdały. Rozpacz Kate by
ła silniejsza. Pomyślał o chłopcu, którego po raz pierwszy
ujrzał na początku tego lata, oczywiście z nieodłącznym Ge
nerałem Lee w ręku. Przypomniał sobie, jak ten malec roz
prawiał o takich sprawach, jakimi także interesował się on
sam, gdy był w jego wieku. Zacisnął powieki i głosem, któ
rego nie rozpoznawał, zapytał:
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś, Kate, tam, w Wene
cji. .. dlaczego? No tak, nie mogłaś, rozumiem... - Wstał i za
czął chodzić wielkimi krokami po pokoju. Ogromne wzburze
nie świadczyło, iż nic nie zostało z dawnego, zawsze opanowa
nego Richarda Havillanda. - Jak miałaś mi powiedzieć? O, Bo
że, czuję się jeszcze gorzej niż wtedy... zachowałem się wobec
ciebie tak bezwzględnie, odepchnąłem, żeby ocalić swoją dumę,
gdy tymczasem ty nosiłaś w łonie moje dziecko... choć zapew
niałaś mnie, że nie możesz mieć dzieci. Jak miałem odgadnąć,
że jesteś w ciąży... i że to moje dziecko?
- Nie mogłeś - rzekła Kate - ale Gis jest tak do ciebie
podobny. Gerard domyślił się od razu, kiedy zobaczył was
razem... Czasami wydaje mi się, że on widzi i wie wszystko,
ale nie sądzę, żeby ktokolwiek inny to zauważył... Gis bar
dzo cię lubi i zależy mu na tym, żebyś i ty go lubił. W jakim
celu miałam ci wtedy to powiedzieć? Kiedy potraktowałeś
mnie tak okrutnie, czy miałam upaść ci do nóg, prosić i bła-
gać, żebyś mnie nie odtrącał, bo jestem w ciąży? Nie zrobi
łam tego. Gis był tym wszystkim, co mi zostało po tobie,
teraz i jego straciłam... - Opuściła ją cała odwaga i dziel
ność. Zsunęła się z sofy na dywan, objęła głowę rękami i za
częła głośno zawodzić, choć wiedziała, że to nic nie pomoże,
lecz los okazał się dla niej taki okrutny i bezlitosny.
Richard klęknął obok niej na podłodze, objął i zaczął ko
łysać w ramionach jak dziecko.
- Osiem lat temu postąpiłem jak głupiec i drań. Uwiod
łem cię, a potem porzuciłem, a przecież nosiłaś w łonie moje
dziecko. Myślę, że wiedziałem o tym od pierwszej chwili,
kiedy ujrzałem Gisa, ale nie chciałem przyjąć tego do wia
domości. Nie zdobyłem się na to, by spojrzeć prawdzie
w twarz i uświadomić sobie, co zrobiłem tobie, co zrobiłem
nam trojgu. Nie płacz, Kate, proszę cię, nie płacz. Odnajdzie
my go i uratujemy, obiecujÄ™ ci.
Odnalazł i utracił syna w tym samym momencie, jedno
cześnie jednak niespodziewanie zdobył pewność, że odzy
skał Kate i przysiągł sobie, że tym razem, bez względu na to,
co ma się wydarzyć, nie dopuści do tego, żeby ją znowu utra
cić przez własną głupotę lub próżność.
Kate przestała w końcu szlochać, leżała cicho w jego ra
mionach, drżąc tylko z lekka za każdym razem, gdy głaskał
ją po włosach. Uspokojona, raz jeszcze się poruszyła i z wiel
ką ufnością oparła głowę na jego ramieniu. Po kilku sekun
dach Richard zauważył, że zmęczona tragicznymi przeżycia
mi znieruchomiała w jego objęciach. I tak zastał ich Gerard,
kiedy po godzinie wrócił do saloniku. Richard zdrętwiał od
niewygodnej pozycji, ale nie chciał wyrywać Kate z tak po
trzebnego jej stanu ukojenia.
257
- Zasnęła? - zapytał Gerard.
Richard pokręcił przecząco głową:
- Chyba tylko drzemie, jak przypuszczam. - Poczuł, że
Kate się poruszyła.
Gerard jak zwykle przejął inicjatywę i zakomenderował:
- Zanieśmy ją do jej sypialni. Niech odpocznie. Muszę
z panem porozmawiać. Odnoszę wrażenie, że powiedziała
panu prawdÄ™ o Gisie?
Richard potwierdził skinieniem głowy. Wziął swoją uko
chaną na ręce i idąc za Gerardem, zaniósł ją do jej sypialni
i położył na łóżku. Kate zaś, na pół drzemiąc, znalazła się
ponownie w Wenecji, gdzie słuchała muzyki, która zaczaro
wała ich oboje i doprowadziła aż do dzisiejszego dnia.
- Teraz - odezwał się Gerard dość ostrym tonem do Ri
charda - powinienem pana wyzwać na pojedynek albo solid
nie obić, albo zrobić coś podobnie dramatycznego. Pański
brat nazwał publicznie moją żonę dziwką, a pan z kolei po
traktował moją siostrę jak zwykłą ulicznicę. Zanim jednak
dowiedziałem się prawdy o panu i Kate, zdążyłem pana po
lubić i darzę pana szacunkiem. Poza tym znam dobrze moją
siostrę, bo jesteśmy jak dwie strony tej samej monety. Jeśli
ona postanowiła zdobyć pana serce, to nie miał pan wielkich
szans, żeby się jej oprzeć! Obecnie zaś musimy razem ob
myślić plan, jak odzyskać Gisa. Policja robi, co może, i robi
to dobrze. DziÅ› wieczorem policjanci byli na East Endzie,
żeby uzyskać jakieś informacje, natrafić na jakieś ślady lub
wskazówki. Jednym słowem robią to wszystko, do czego
przywiązuje wagę Sherlock Holmes. Jednakże my obaj też
musimy się nad tym zastanowić. Czy ma pan jakiś pomysł,
258
który mógłby nam pomóc, choćby nawet najbardziej niepra
wdopodobny?
Pytanie padło w gabinecie Gerarda, bo tam zaprosił na tę
rozmowę Havillanda. Richard zrazu odczuwał skrępowanie
w obecności Schuylera, którego uważał za człowieka najbar
dziej niezwykłego ze wszystkich znanych mu osób. Opinię
tę wyrobił sobie jeszcze w Sankt Petersburgu, kiedy to po
znał go osobiście. Upływ czasu, wzajemne kontakty i dzia
łania tylko ją umocniły.
- Muszę pana przeprosić - zaczął z rozwagą. - Mój brat,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]