[ Pobierz całość w formacie PDF ]
roma miałem zawarte pobratymstwo. Z innymi zjeżdżałem się
na rokowania pokojowe. Niesforny żywioł czcicieli Allacha mało
dbał o międzynarodowe umowy, a masakra Serbów i Chorwa-
tów zatraciła już smak historycznego odwetu i przestała im wy-
starczać. Co i raz większe lub mniejsze bandy spływały z Bał-
kanów pohulać po mojej stronie Dniestru. Dotrzymywanie ro-
zejmu w wykonaniu Sal-ed-Dina polegało na tym, że nie uj-
mował się zbrojnie o żadną z tych band, jeśli udało mi się ją w
porę zaskoczyć i wyrżnąć. A jeżeli któregoś skłoniłem do przy-
sięgi, że nigdy więcej nie będzie rozrabiać u mnie, zadowalając
się Austrią, Czechami i Węgrami, przysyłał przez posłańca fir-
man jako znak swej aprobaty dla pokojowych metod rozwiązy-
wania sporów.
Abu-Dali stał jednak nieskończenie wyżej od wszystkich bejów
i hezbislamów. Algierczyk, syn zaprzysięgłego socjalisty, puł-
kownika związanego z tamtejszą huntą, od dziecka kształcony
na wielkiego męża stanu, spędził młodość w najlepszych francu-
skich szkołach i wyższych uczelniach. Ukończył z wyróżnieniem
ekonomię i administrację w College de France, zaliczył kilku-
letnie stypendium w Stanach Zjednoczonych, otarł się o Dale-
ki Wschód. Tylko pod jednym względem sprawił swojemu ojcu
zawód - z tych studenckich peregrynacji powrócił jako żarliwy
muzułmanin i zamiast wspierać czerwoną, europejską władzę,
zasilił fundamentalistów, rychło dochodząc wśród nich do wiel-
kiego znaczenia i zdobywając liczne zasługi w świętym dzie-
le zjednoczenia islamu. Ze swoich zródeł wiedziałem, że ucho-
dził wśród muslimów za polityka ugodowego. Pewnie dlatego wła-
śnie on został przywódcą delegacji na wiedeński Kongres Pojed-
nania.
- Mów, tylko szczerze. I zwięzle. Nie mam czasu na długie-
rozmowy. Po co ci uran?
- Pieniądze - odparłem. - Potrzebuję pieniędzy.
Powstrzymał ruchem dłoni swego goryla, gdy ten zrobił krok
37
w moim kierunku.
- Radziłbym, żebyś więcej nie podnosił na mnie wzroku,
dopókina to nie pozwolę. Ja znam wasze zwyczaje, Hassan nie.
No więc,pieniądze. Powiedzmy. Po cóż ci tyle pieniędzy, nadże-
s?Kontrolujecie prawie cały przemyt z Azji do Europy. Dziękiw-
ściekle wysokim akcyzom we Wspólnocie zarabiacie na alkoholu
ipapierosach. O narkotykach już nie wspomnę. Handlujecie też
zwiernymi, dostarczacie im wódki i kobiet - nie próbuj sięwy-
mawiać, wiemy o tym dobrze i pozwalamy. Na wiele wampo-
zwalamy. Zastanawiam się, czy nie na zbyt wiele. Ale ty,widzę,
jesteś zachłanny.
- Potrzebuję pieniędzy - powiedziałem, wpatrzony w klep-
kiparkietu - żeby uniezależnić się od Brukseli.
Zapadła cisza. Długa cisza. Nie widziałem Abu-Daliego, słysza-
łem tylko kroki i trzask drzwi.
- Uniezależnić? - odezwał się Arab.
Uniosłem głowę. Był sam. Czarno odziany ochroniarz znik-
nął.
- Tak. Chcę oderwać Ukrainę od Europy. Ogłosić to, co i ta-
kjest prawdą: że tam rządzę ja.
Zaśmiał się.
- Nowe państwo? Państwo brygadiera Skrebeca? - spoważ-
niał izawisł spojrzeniem na mojej twarzy. - Na coś podobnego
mógłbywpaść tylko wariat... No dobrze, powiedzmy, że Skrebec
ogłosiłsię władcą na Ukrainie. I kto tego władcę uzna?
- Wy. - Odczekałem chwilę, aż do Abu-Daliego dotrze ta-
propozycja. - Nie jestem głupcem. Jeżeli Sal-ed-Din przyjmie
mójhołd, to nikt w Europie nie odważy się powiedzieć, że Skre-
becnie jest władcą równie legalnym, jak prezydenci we wspólno-
cie. Ajeśli przyjmie to do wiadomości Europa, przyjmą i Ame-
rykanie.Zresztą, władza nie wymaga uznania. Władzę po prostu
się ma. Jają mam. Mam wojsko. Mam banki. Mam swoją poli-
cję i swoją administrację...
38
- Pełną %7łydów - przerwał mi oskarżycielsko.Skinąłem tylko
głową.
- Tak, to prawda. Dla mnie oni nie są ciężarem. Zapewnia-
ją mipieniądze, kobiety, inwestycje, fachowe kadry dla admini-
stracji i obrotu finansami. Są lojalni, bo wiedzą, że ich los zale-
ży od mojego kaprysu. W końcu, gdzie mają się podziać? Wy ich
nienawidzicie. Murzyni ich nienawidzą. Chińczycy, jeśli ich to-
lerują, to tylko na złość wam. Z Izraela pozostały tylko gruzy.
W Europie nikt jeszcze nie ma śmiałości głośno się do tego przy-
znać - ale tu też ich nienawidzą... Zbliżył się do mnie i zajrzał
mi w twarz.
- %7łałujesz ich?
- Nie. Po prostu korzystam z tego faktu.Abu-Dali powrócił
do swego fotela i zasiadł na nim.
- A czy ty wiesz - odezwał się w końcu - że Sal-ed-Din
właśnie zobowiązał się uroczyście zrezygnować z wszelkich rosz-
czeń terytorialnych?
- On nie będzie miał z tym nic wspólnego - odparłem,po-
chylając głowę. - To ja. Tylko ja. Wasz władca po prostu uznamo-
ją suwerenność.
I nagle poczułem, że znowu rozpoczyna się kryzys. Przeklęta,
nieprzewalczona chemia organizmu. Rozstrojone gruczoły znów
musiały wpakować w żyły swoją porcję paskudztwa i nie było
sposobu, żeby nad tym zapanować - wiedziałem, że wkrótce za-
cznie się ból stawów, słabość mięśni, a potem ta przeklęta depre-
sja, cena za sprawność w walce i w dowodzeniu, za jasność umy-
słu przez sześć-osiem godzin na dobę. Depresja, którą pokonać
może tylko zastrzyk chemikaliów z bustera lub którą może oswo-
ić alkohol. Ale w tej chwili nie mogłem ani pić, ani ustawić bu-
stera. Mogłem się tylko modlić, żeby muslim zdecydował się
wreszcie, jak najszybciej.
I zostałem wysłuchany.
Abu-Dali uniósł głowę i raz jeszcze zaśmiał się, krótko, urywa-
39
nie, jak ktoś, kto właśnie zrobił znienawidzonemu wrogowi naj-
lepszy kawał, jaki tylko można wymyślić.
- Wrócisz do siebie, nadżes - oznajmił mi. - Wrócisz ibę-
dziesz tam czekał na ludzi mafii. Wolę, żeby produkowała onaswój
uran tuż koło nas niż na drugiej półkuli. A teraz - jegogłos na-
gle stwardniał - podejdz tutaj.
Obrócił się przez ramię i krzyknął po arabsku na swojego czar-
nego pomagiera.
Cóż, szkoda o tym gadać. Muslimy lubią widowiska. Zwłaszcza
widowiska, które potwierdzają ich chwałę i ich bezbrzeżną py-
chę, z jaką wierzą, że tylko oni, jedyni, są dziećmi prawdziwe-
go Boga. A widok korzącego się Skrebeca, dowódcy wojsk, któ-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]