[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o motocykl. - Nigdy nie jechałam sama na motocyklu. Nie potrafię.
- Będzie dobrze - odparł.
- Właściwie to jeszcze nie mam prawa jazdy... - Nie przejmuj się. Po prostu jedz.
Przytrzymywał hamulec, a teraz go zwolnił i motocykl skoczył do przodu. Serce zabiło mi
gwałtownie. Jestem dość niska i musiałam się praktycznie położyć na motocyklu, żeby dosięgnąć
kierownicy... ale udało się. Wszystko będzie dobrze... przynajmniej do chwili, kiedy będę chciała
zahamować. W żaden sposób nie dałabym rady postawić nóg na ziemi, trzymając jednocześnie
motocykl, ważący ponad trzysta kilo, w pozycji pionowej.
Cóż, do jednej wskazówki Roba musiałam się zastosować. Naprawdę nie mogłam się zatrzymać,
i to nie dlatego, że jakieś zbiry czaiły się w ciemności, tylko dlatego, że gdybym to zrobiła, w
życiu nie ruszyłabym dalej.
Więc jechałam, chybocząc się na boki, przez las, usiłując nie zgubić drogi. To nie było takie
najgorsze - reflektor dawał dość silne światło. Tylko prowadzenie przysparzało dużo więcej
trudności, niż się spodziewałam. Ręce bolały mnie z wysiłku od wymijania wyłaniających się z
ciemności drzew.
Zawsze o tym marzyłaś, powiedziałam sobie. Własny motocykl, powiew wiatru na twarzy,
szybka jazda...
Tak, tylko, kiedy jedziesz przez las w środku nocy, w poszukiwaniu gliniarza, na motocyklu
swojego chłopaka, który to motocykl stanowi wyzwanie, jakiemu ciężko sprostać, w ogóle nie da
się szybko jechać.
Najbardziej bałam się nie, że jakiś bandzior wyskoczy nagle zza drzewa, położy łapy na
kierownicy i wywali mnie na ziemię. Najbardziej bałam się, że silnik zgaśnie, bo jechałam za
wolno.
Zwiększyłam odrobinę prędkość i stwierdziłam, że teraz dużo łatwiej motocyklem manewrować.
Starałam się nie zwracać tyle uwagi na drzewa, ale skupić się raczej na wolnych przestrzeniach
między nimi. To brzmi dziwnie, ale poskutkowało. Trochę tak jakbym się odwołała do Mocy czy
czegoś takiego. Niech Moc będzie z tobą, Jess, powiedziałam do siebie. A potem, głosem Obi-
Wan Kenobiego dodałam jeszcze:  Zaufaj swoim odczuciom, Jess. Poznaj las. Poczuj las. Bądz
lasem..."
Uch, nienawidzę lasu.
Zaraz potem wyskoczyłam spomiędzy drzew i prześliznęłam się po nasypie koło szosy.
Przeżyłam moment paniki, miałam wrażenie, że się przewrócę...
Ale wysunęłam stopę i zatrzymałam się w ostatniej chwili. Nie wiem, jakim cudem zdołałam
postawić motor i ruszyć dalej. Wszystko razem nie trwało dłużej niż sekundę, ale mnie się
wydawało, że godzinę. Serce waliło mi głośniej niż silnik motocykla.
Teraz, kiedy znalazłam się na prostej drodze, mogłam sobie pozwolić na naprawdę szybką jazdę i
tylko patrzyłam, jak strzałka szybkościomierza przesuwa się z dwudziestki na trzydziestkę,
czterdziestkę, pięćdziesiątkę...
Nagle zamajaczył przede mną samochód patrolowy; gliniarz siedział w środku, sącząc kawę.
Ledwie słyszalny dzwięk radia dolatywał przez uchylone okno po stronie kierowcy.
Właśnie od tej strony oparłam motor, żeby się nie przewrócił. - Proszę pana - zaczęłam. Nie
musiałam się specjalnie wypłać, żeby zwrócić jego uwagę. Kiedy ktoś zatrzymuje moto-cykl i
opiera go o twój samochód, nie da się tego nie zauważyć.- Tak? - Chłopak był młody, miał jakieś
dwadzieścia dwa, trzy lata i trądzik. - O co chodzi?
- Heather Montrose - powiedziałam. - Znalezliśmy ją w domu w bok od tej szosy, przy starej
drodze do kamieniołomów, tej, której się już nie używa. Trzeba wezwać karetkę, jest pważnie
ranna.
Chłopak patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, jakby się zastanawiał, czy go nie nabieram.
Miałam na głowie kask, więc clyba niewiele wyczytał z mojej twarzy. Musiał jednak uznać, nie
kłamię, bo powiedział przez radio, że potrzebuje wsparcia, a także karetki pogotowia i
sanitariuszy. Potem spojrzał na mnie i powiedział: -Jedziemy.
Okazało się, że gliniarze wiedzieli już o tym domu. Przeszukali go, jak powiedział Mullins - ten
policjant - już dwa razy, zaraz potem, jak zameldowano zniknięcie Heather, i drugi raz po
zapadnięciu nocy. Nic podejrzanego nie znalezli... pomijając niezliczone puste butelki po piwie i
zużyte prezerwatywy, i Funkcjonariusz Mullins poprowadził mnie w stronę rzadko uczęszczanej
drogi gruntowej. Była o niebo lepsza niż ta w lesie, nie trzeba było wymijać drzew. Ciekawe,
dlaczego mój psychiczny radar nie dał mi znać o tej drodze. Może dlatego, że była dłuższa. Jazda
zajęła nam całe piętnaście minut. Przez las przedzierałam się tylko dziesięć minut. Sprawdziłam
na zegarku Roba.
Mullins zatrzymał się koło domu, a potem, przez radio, opisał, gdzie się znajduje. Zgasił silnik,
nie wyłączając świateł, i wysiadł, a ja oparłam ostrożnie motor o bok samochodu, wyłączyłam
silnik i zsunęłam się na ziemię.
-Jest tam - powiedziałam, wskazując ręką. - Na piętrze.
Policjant skinął głową, ale wyglądał na przestraszonego. Naprawdę przestraszonego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl