[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Owszem, ale wszyscy musimy płacić rachunki.
- Jeśli czegoś potrzebuję, po prostu to sobie biorę. - Ugryzła go w ucho. - A w tej chwili
potrzebuję ciebie.
- Jak to, bierzesz sobie?
- Odbieram rzeczy śmiertelnikom. Pieniądze, ubrania, cokolwiek mi potrzeba.
- Okradasz ich?
Odsunęła się od niego z niecierpliwym sapnięciem.
- To nie jest kradzież, kiedy nawet nie wiedzą, że to się stało. Tak łatwo namieszać im w
głowach. Na przykład mam świetne mieszkanie, bo zarządca domu jest przekonany, że
płacę czynsz.
Dlaczego zakładał, że wszystkie wampiry są takie jak on?
- Obawiam się, że do siebie nie pasujemy.
- Co to ma znaczyć?
Podniósł ją i postawił na nogi, wstając z krzesła.
- Miło było cię poznać.
- Rzucasz mnie? - wrzasnęła. - Mnie się nie rzuca! - Chlusnęła resztką coli Toni w jego
twarz i odeszła wściekłym krokiem, klnąc pod nosem.
Ian wytarł twarz serwetką. Jedna z głowy, zostało czterdzieści dziewięć. Może Toni miała
rację i tylko tracił czas. Spojrzał na parkiet. Gregori kręcił biodrami i wskazywał palcem w
górę i w dół. Toni ze śmiechem powtarzała jego ruchy. Ian westchnął i kiwnął na drugą
68
dziewczynę. Aadna blondynka podeszła do niego tanecznym krokiem.
- Cześć, pamiętasz mnie? Jestem Moonbeam.
- Jak się masz. - Usiadł i na nowo nastawił zegar. Moonbeam usadowiła się naprzeciw
niego.
- Hm, pewnie powinnam ci coś powiedzieć o sobie. Jestem Wodnikiem.
- To miło.
- Urodziłam się w 1950 roku. Miałam na imię Mary. Nudne, wiem. Moi rodzice byli
zwyczajni do bólu. Uciekłam z domu w wieku szesnastu lat, żeby protestować przeciwko
wojnie. Naprawdę nienawidzę wojen.
To mógł być nieodpowiedni moment na wzmiankę, że był wojownikiem. Kątem oka
zerknął na Gregoriego i Toni.
- Oczywiście pojechałam do San Francisco. - Moonbeam zaczęła się bawić koralikami na
szyi. - Tam się wszystko działo, wiesz.
- Co się działo? - spytał Ian.
- Wszystko, bracie. Flower power. Czyńcie pokój, nie wojnę. Jestem absolutnie przeciwna
przemocy wszelkiego rodzaju.
- W takim razie nigdy nie zmanipulowałabyś ani nie oszukała śmiertelnika dla własnej
korzyści?
- Boże, nie. To fatalnie wpływa na karmę.
Ian skinął głową. Ta mogła mieć potencjał. Wyglądało przynajmniej na to, że ma jakieś
przyzwoite zasady.
- Więc któregoś dnia płynęłam sobie na kwasie i cieszyłam się wyjątkowo fajną orgią, a tu
nagle podchodzi do mnie jakiś facet i gryzie mnie w szyję! Autentycznie, kompletnie
zgłupiałam, kiedy obudziłam się martwa.
Ian zamrugał.
- Rozumiem. - Jego spojrzenie znów powędrowało w stronę Toni. Od czasu do czasu,
kiedy ktoś się teleportował, błyskawicznie odwracała się przodem w jego stronę. Czyżby
przerażała ją teleportacja? Jeśli tak, to powinien ją odwiezć do domu samochodem. Myśl,
żeby wymknąć się z klubu, była taka kusząca.
Zadzwonił zegar i do Iana dotarło, że Moonbeam wciąż mówi. Wstał.
- Obawiam się, że czas nam się skończył.
- Okej. Pokój. - Uściskała go i poszła sobie. Ian kiwnął na Cindy, która natychmiast
rozpoczęła długą opowieść o swoich dwustu trzynastu byłych chłopakach, a uwaga Iana
znów skupiła się na parkiecie. Didżejka grała teraz wolniejsze kawałki i Gregori wziął
Toni w ramiona. Do licha, poprosił go, żeby jej pilnował, a nie obłapiał.
Po kolejnych dwóch rozmowach podeszła do niego Vanda z szerokim uśmiechem.
- Załatwiłam! Wszystko ustalone.
Ian się zaniepokoił.
- Co załatwiłaś?
- Nie rób takiej wystraszonej miny. Będzie świetnie. Jutro o północy będzie tutaj Corky
Courrant!
- Barakuda? - Wszyscy wiedzieli, że prowadząca Na żywo wśród nieumarłych jest
wyjątkowo złośliwa. - Dlaczego tutaj będzie?
- %7łeby zrobić z tobą wywiad! - oznajmiła Vanda.
Ian odsunął się o krok.
- Vanda, nie. Nie ma mowy.
- Będzie zabawnie! Uwierz mi.
69
- Nic dobrego z tego nie wyjdzie. Ta kobieta jest potworem.
- Nie bądz mięczakiem! - Vanda dzgnęła go palcem w pierś. - Program Corky jest
odbierany na całym świecie. Zobaczą cię wszystkie wampirzyce, jakie chodzą po ziemi. A
przy okazji zobaczą mój klub. To jest genialne!
- Co jest genialne? - Gregori podszedł do nich z Toni.
- Ian będzie w Na żywo wśród nieumarłych - pochwaliła się Vanda. - Przyjdą tu jutro, żeby
zrobić z nim wywiad.
- Wystąpisz w telewizji? - spytała Toni.
- W DVN - odparła Vanda.
- Digital Vampire Network - wyjaśnił Ian. - Odbieramy to w naszym domu. Ale ja nie
wystąpię w tym programie.
- Właśnie że wystąpisz - syknęła Vanda. - Załatwiałam to przez kilka godzin. Wszystko
już jest ustalone.
- Uważaj na Corky Courrant - ostrzegł Gregori.
- Kto to jest Corky Courrant? - chciała wiedzieć Toni.
- Gwiazda programu. - Gregori rozłożył dłonie na wysokości swojej piersi. - Ma
niesamowite... reklamy - dokończył, gdy Ian dzgnął go łokciem.
- Jesteś gotowa wracać do domu? - spytał Ian Toni. - Mógłbym cię odwiezć.
Vanda złapała go za ramię.
- Nigdzie nie pójdziesz. Te wszystkie kobiety czekają na szansę spotkania z tobą.
- Mogę teleportować Toni - zaoferował Gregori.
- Ale może ona nie chce się teleportować - zaprotestował Ian.
- Nic mi nie będzie. - Toni posłała mu uspokajający uśmiech. - Nie mogę się doczekać,
kiedy zobaczę cię w telewizji.
Ian westchnął. Może jednak powinien to zrobić. Nie chciał zawieść Vandy ani Toni. A
poza tym przecież to nie mogło być takie straszne.
- Gregori, mogę zamienić z tobą słówko na osobności?
- Jasne. - Gregori odszedł z nim kawałek. - Co tam? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl