[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kim była matka? Może któraś z nimf leśnych? Albo Muza, urocza córka Apollona?
Wreszcie przyprowadzono starego owczarza. Edyp natychmiast zaczął go wypytywać. Sta-
rzec początkowo odpowiadał chętnie i jasno:
- Tak, byłem sługą Lajosa. I to nie kupionym, lecz urodzonym w jego domu. Zazwyczaj
pasałem trzody na halach Kitajronu.
44
Natomiast nie mógł sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek znał owego człowieka, który
przybył obecnie z Koryntu jako wysłaniec. Ten jednak jął przywodzić mu na pamięć:
- Ty pasałeś wtedy na Kitajronie dwie trzody, ja tylko jedną. Rokrocznie byliśmy w gó-
rach po trzy miesiące: od wiosny po wczesną jesień. Potem każdy z nas chodził w inną stronę:
ty gnałeś swoje owce do stajni Lajosa, ja zaś aż do Koryntu. Pamiętasz przecież, że raz dałeś
mi niemowlę, chłopca, i przykazałeś, żebym go wychował jak własne dziecię. Patrz - król
Edyp, który stoi przed nami, jest właśnie tym nieszczęsnym niegdyś dziecięciem!
Jednakże dawny sługa Lajosa zaczął się plątać w swych odpowiedziach i jakby wypierać
wszystkiego, Edyp kazał związać mu ręce - znak, że żartował w tej sprawie nie będzie. Pytał:
- Dałeś dziecko?
- Dałem. %7łe też nie zginąłem wtedy!
- Czyje było to dziecko?
- Nie moje.
- Więc czyje?
- Lepiej nie pytaj!
- Każę cię zabić!
- Ono było stąd, z domu Lajosa!
-
-
-
- Kto ci je dał do ręki?
- Podobno to było dziecko samego Lajosa. Ale więcej powie ci Jokasta.
- Więc to ona dała ci dziecko?
- Tak, ona.
- Ale po co?
- Chciała, żebym je zabił!
- Co mówisz? Matka kazała ci zabić swoje dziecko?
- Tak, bo jakieś wróżby złowieszcze trwożyły ją samą i męża.
- Jakie wróżby?
- Była przepowiednia, że dziecko, gdy dorośnie, zabije swego ojca i poślubi własną matkę.
- Więc czemu dałeś dziecko temu człowiekowi?
- Po prostu z litości. Myślałem sobie: to przybysz z obcej ziemi, wezmie niemowlę i wy-
chowa daleko stąd, tak zdoła się uniknąć nieszczęścia. Ale jeśli jest prawdą, co teraz on mó-
wi, to nie ma, królu, na całej ziemi człowieka, który by bardziej od ciebie godzien był litości!
Kiedy Edyp wbiegł do pałacu, Jokasta już nie żyła, Własnymi rękami odczepił od sznura,
na którym się powiesiła, swoją żonę i matkę. Potem odpiął złote sprzączki jej sukni i wbił
sobie w oczy.
A przecież Edyp był całkowicie niewinny! Nikogo świadomie nie skrzywdził, był dzielny i
sprawiedliwy, chciał dobra dla swego kraju; właśnie dlatego tak gorliwie prowadził docho-
dzenia - przeciw sobie samemu, jak miało się okazać. Gdy był dzieckiem maleńkim, urato-
wała go litość obcych po to tylko, aby los zgotował mu pózniej zgubę tym straszniejszą. Prze-
znaczenie igrało z Edypem okrutnie.
Gdzież było zródło, gdzie prapoczątek zła? Dlaczego właśnie Edypa dotknęła tak bezlitos-
na klątwa bogów? Powstała opowieść, że Edyp płacił za winy swego ojca, Lajosa. Ten urodził
się w królewskiej rodzinie tebańskiej. Gdy był małym chłopcem, rządy sprawował jego wuj
Likos,
mąż Dirki. Pózniej Amfion i Zetos ukarali straszną śmiercią Dirkę, prześladowczynię swej
matki, i wygnali Likosa. Oni panowali teraz na Kadmei, otaczając miasto potężnymi murami.
Lajos uciekł daleko na południe, aż na Peloponez. Tam znalazł gościnę w książęcym domu
Pelopsa. Odpłacił swemu gospodarzowi tym, że uwiódł i porwał jego pięknego syna, Chryzy-
pa. Wówczas to właśnie Pelops wyrzekł przekleństwo, które pózniej potwierdziła wyrocznia
45
Apollona: syn Lajosa zabije swego ojca! Po śmierci Amfiona i Zetosa Lajos wrócił do Teb i
zasiadł na królewskim tronie, należnym mu prawem dziedziczenia. Dzieci jednak Lajos mieć
nie chciał, pomny swego występku i przekleństwa Pelopsa. Kiedy raz, rozgrzany winem,
uległ żądzy i zbliżył się do swej żony Jokasty, spełniło się przeznaczenie: został ojcem. I stał
się też ofiarą swego syna, choć kazał go zaraz po urodzeniu wynieść na Kitajron.
Tak usiłowali niektórzy wytłumaczyć ogrom nieszczęść, jakie spadły na Edypa. Ale jakżeż
niewspółmierną byłaby wina i kara! O ileż słuszniej i głębiej postępuje Sofokles nie dając [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl