[ Pobierz całość w formacie PDF ]

media nie są w stanie zastąpić mediów publicznych.
Nie powinniśmy w żadnym razie uznać, że wobec przejęcia TVP przez lewicę do spółki z
liberałami należy zrezygnować ze stanowczego i głośnego domagania się proporcjonalnej
obecności nurtu prawicowego w ofercie programowej mediów publicznych. Wręcz
przeciwnie - tym bardziej rządząca większość ma obowiązek udowodnić, że reaguje w
obowiązujący w demokracji sposób na wielotysięczne manifestacje niezadowolenia.
Dotychczas działaniom tym brak odpowiedniej koordynacji. Widzowie działają
spontanicznie, w rozproszeniu, dając upust swej frustracji na forach internetowych, w
blogach. Spośród setek tysięcy widzów Jana Pospieszalskiego tylko kilka tysięcy
zaangażowało się czynnie w protesty, pisząc do władz TVP, Krajowej Rady Radiofonii i
Telewizji, do samego autora "Warto rozmawiać".
To już nie czasy PRL, to już nie lata 90.
Cała chaotyczna walka o władzę w polskich mediach publicznych dzieje się w sytuacji
poważnych tarapatów finansowych TVP. Opłaty abonamentowe zbierane są w tak znikomej
ilości, że finansują już tylko 10 proc. potrzeb telewizji. Reszta pochodzi z wpływów
reklamowych, co zmusza telewizję publiczną do rezygnacji z ambitniejszej oferty i ścigania
się mało wartościowymi produkcjami rozrywkowymi z TVN i Polsatem.
Systematycznie i nieubłaganie spada liczba widzów telewizji publicznej. Jeszcze przed
rokiem wszystkie kanały TVP miały ponad 42 proc. udziału w oglądalności telewizji przez
polskich widzów łącznie. Teraz jest to już tylko 37 proc. (dane TNS OBOP). Zyskują TVN i
Polsat oraz coraz liczniejsze satelitarne stacje tematyczne. To ma bezpośredni wpływ na
niższe dochody telewizji publicznej z reklam, bo reklamodawcy płacą zależnie od liczby
widzów danego programu. TVP przybywa silnych i bezwzględnych konkurentów
dysponujących dodatkowymi zródłami dochodów. Oprócz bogatej oferty telewizyjnej
sprzedają oni dostęp do platform satelitarnych, telefonii komórkowej, filmów na życzenie,
internetu.
Dlatego tym głupsze i bardziej nieodpowiedzialne jest pozbawienie TVP oparcia w postaci
poczucia identyfikowania się z nią całego społeczeństwa, nie tylko wyborców PO, SLD i
PSL. Tym bardziej że to właśnie elektorat prawicowy i tradycjonalistyczny może być tym,
który rzeczywiście najsilniej wspiera istnienie tej instytucji. Nie chce jej sprywatyzować,
oddać pola TVN albo jakiemuś koncernowi medialnemu z zagranicy. Chyba że ludzie
telewizyjnego establishmentu specjalnie piłują pracowicie gałąz, na której siedzą.
Warto jednak przypomnieć, że mamy rok 2011. To już nie czasy PRL ani nawet lata 90.,
kiedy można było ludzi skutecznie okłamywać. Społeczeństwo, Naród ma dziś bardzo wiele
nowych sposobów komunikowania się, działania i domagania się prawdy w życiu
publicznym, także w mediach. Kto wie, może upomni się o swoje media publiczne prędzej,
niż wielu dziś układającym personalne klocki w TVP się zdaje.
Barbara Bubula
Autorka w latach 2007-2010 była członkiem KRRiT desygnowanym przez prezydenta Lecha
Kaczyńskiego.
****************************
Kto wybiera (i odwołuje) prezesa TVP?
- Sejm, Senat i prezydent RP wybierają Krajową Radę Radiofonii i Telewizji (5 osób).
Obecny skład został wyłoniony w 2010 roku przez Bronisława Komorowskiego, PO, SLD i
PSL. Kadencja KRRiT trwa sześć lat.
- Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wybiera Radę Nadzorczą TVP (7 osób, w tym dwóch
przedstawicieli rządu). Kadencja trwa trzy lata.
- Rada nadzorcza przeprowadza konkurs na prezesa TVP i dwóch członków zarządu. Ale to
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wybiera (i odwołuje) prezesa oraz zarząd TVP na
wniosek rady nadzorczej. Odwołanie może też nastąpić na wniosek ministra Skarbu Państwa.
Kadencja prezesa TVP i zarządu trwa cztery lata [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl