[ Pobierz całość w formacie PDF ]

choć wiem, że to twoja metoda. Ja chcę tylko spokoju.
Szczęśliwie dojeżdżali już do jej domu. Justin wyprostował się.
107
RS
- Nie mówimy o moich podbojach, tylko o Dylanie. Jest moim
przyjacielem i prawdopodobnie znam go lepiej niż inni, ale...
Poza mną, dodała w myślach.
Słowa Justina zamieniły się w szmer, kiedy jej myśli odpłynęły do
górskiego domku McGuire'ów.
Ciekawe, co Dylan teraz może robić, zastanawiała się, walcząc z
tęsknotą.
- Nie obrażaj się. Wcale nie chcę się trącać w twoje sprawy. Po
prostu troszczę się o ciebie.
Nie ukrywała irytacji:
- Nie potrzebuję twojego niańczenia. Jestem już dorosła i umiem
sama się o siebie zatroszczyć.
- Ależ ja nie twierdzę inaczej - Justin zaparkował przed domem
Jessiki. Weszli razem do holu. - Natomiast znam Dylana i wiem, z jakiej
jest ligi. To zawodnik atakujący, który szybko nudzi się zdobyczami. Nie
chcę, żebyś się rozczarowała.
- Najwyrazniej znowu muszę ci przypomnieć, że jesteś moim bratem,
a nie ojcem. Mam trzydzieści jeden lat, byłam już mężatką, a nawet
zdążyłam się rozwieść, więc nie pouczaj mnie, jak mam sobie układać
życie osobiste. Nie chcę też, żebyś raił mi swoich znajomych na randki.
Sama zorganizuję sobie towarzystwo.
- Może i masz trzydzieści jeden lat - zdenerwował się. - Ale wciąż
jesteś moją młodszą siostrą i... bardzo cię kocham - dodał i serdecznie
uściskał Jessikę.
- Wiem, wiem i dzięki za troskę - odparła już nieco udobruchana.
108
RS
- I tak wróciliśmy do pytania, które zadałem ci wcześniej. Czy
wszystko jest w porządku?
- Będzie. - Głos zadrżał jej lekko. - Twoje rady niestety są spóznione
- wyznała. - Zakochałam się i wierz mi, nie czułam czegoś takiego jeszcze
do żadnego faceta.
Justin łypnął na nią okiem.
- Hm, nie bardzo wiem, o czym mówisz...
- To, że bardzo mi się podoba... i kocham go.
- Mam tylko nadzieję, że wiesz, co robisz, Jess - mruknął Justin.
- Nie wiem, który fragment mojej wypowiedzi pozwolił ci
wyciągnąć podobne wnioski? Ja nie mam nawet bladego pojęcia, co robię i
co powinnam zrobić.
- Jeśli sprawy ułożyły się nie po twojej myśli, mogę spróbować jakoś
zadziałać - zaproponował.
- Niestety, to nic nie da - stwierdziła zrezygnowanym tonem.
- Tak mi przykro, Jess... Czy jadłaś już kolację? - zapytał, zmieniając
temat.
- Nie jestem jakoś szczególnie głodna.
- Chodzmy dokądś razem. Ja stawiam. Melancholia sprawiła, że
Jessica czuła wyjątkową pustkę wewnętrzną.
- Może nie dzisiaj... - Popatrzyła na brata i uśmiechnęła się smutno. -
Innym razem.
- Chcesz o tym porozmawiać? Nie mam żadnych planów na wieczór.
- Dzięki, Justin, ale tak naprawdę, to wolałabym zostać sama. Muszę
sobie wszystko przemyśleć.
- Jesteś pewna? Mógłbym zostać.
109
RS
- Nie ma takiej potrzeby.
Odprowadziła go do drzwi frontowych, a potem patrzyła, jak ruszał z
podjazdu. Pomachała mu jeszcze ręką i wróciła do domu.
Po raz kolejny była sama z całym galimatiasem uczuciowym, jaki się
w niej kłębił. Mówiąc bratu, że jest zakochana w Dylanie, nie dodała, że
jest to miłość szaleńcza. Nie chciała przerażać brata, bowiem już i tak nie
wyglądał na zachwyconego jej rewelacjami. Widziała po jego minie, że
podświadomie nie chciał jej uwierzyć. Wolał sądzić, że żartuje.
Zbagatelizować całe zdarzenie. Wiedział też, że robi to poniekąd w
odruchu samoobrony. Justin McGuire bowiem wprost nie znosił czuć się
bezsilny.
Znowu pojawiła się myśl, że być może jest w ciąży. Rano rzeczy
będą prezentować się lepiej, skwitowała. Muszę tylko dobrze się wyspać.
W pewnym momencie zadzwonił telefon.
Jessica pomyślała, że to z pewnością jej nadopiekuńczy brat
zdecydował się sprawdzić, co robi. Kiedy jednak podniosła słuchawkę,
nikt się nie odezwał.
- Halo? - powiedziała i czekała na odpowiedz. Ale po drugiej stronie
nadal było cicho. Wnet ktoś się rozłączył.
Cóż, to musiała być pomyłka, bo oprócz Justina i tak nikt nie wie, że
jestem już w mieście, zauważyła.
Odłożyła słuchawkę i poszła do łazienki, żeby zmyć z twarzy
rozmazany makijaż. Spojrzała na siebie w lustrze i skrzywiła się z
niesmakiem. Miała czerwony nos i mocno podpuchnięte oczy. Odwróciła
się od swojego odbicia i poszła do sypialni. Tu, na łóżku, zwinęła się w
kłębek i mimo wszystko usiłowała zasnąć.
110
RS
Dylan odłożył ściskany w ręku telefon komórkowy. Usłyszawszy
głos Jessiki, tak się wzruszył, że nie mógł wykrztusić ani słowa. Czuł, że
w gardle ma twardą bryłę, która uniemożliwia mu przełykanie. Do tych
fizycznych objawów zdenerwowania dołączył jeszcze ucisk w żołądku.
Usiadł z westchnieniem. Minęło kilka godzin od wyjazdu Jess, a on już za
nią straszliwie tęsknił.
Kiedy jednak dodzwonił się do niej, nie umiał ubrać swoich uczuć w
słowa. Jedyne, do czego był zdolny, to odrętwiałe wsłuchiwanie się w
powtarzane przez nią  halo".
Czy ja już zupełnie nie umiem zachowywać się jak dawniej?
Przestraszył się. Czy odtąd zawsze będzie reagował nerwowo na
możliwość rozmowy z nią? Dopadło go przygnębienie i nie wiedział, jak
ma wyjść z tego marazmu. Położył się na łóżku w sypialni Justina i
wpatrzył się w sufit. Obraz jej twarzy pojawiał się wszędzie tam, gdzie
spojrzał.
Na suficie, lampach, zasłonach, a nawet na poduszce obok jego
głowy. Wyciągnął się wygodniej i zamknął oczy. W wyobrazni słyszał jej
śmiech, a wkoło otaczała go woń jej brzoskwiniowego szamponu. Sięgnął
po poduszkę, którą przyniósł sobie z sypialni Jessiki. Nadal pachniała jej
jedwabistymi włosami. Wtulił twarz w poduszkę i zacisnął mocno usta.
Strata kochanki lub najlepszego przyjaciela to przygnębiające
przeżycie. Zaś straty obu tych osób nie da się przeboleć.
Skoro umiałem opowiedzieć Jessice o Clarksonach, chociaż był to
dla mnie tak bolesny temat, to przebrnę już przez każdą trudną sytuację,
pomyślał.
111
RS
Postanowił, że zrobi wszystko, byle tylko Jessica wróciła do niego.
Nie wiedział jednak, od czego zacząć. Usiadł prosto. Przecież znał
odpowiedz na to pytanie... Znał ją od samego początku. Musiał najpierw
odzyskać jej zaufanie. Zdecydował więc, że musi dokonać czegoś, by
znów poczuł się jej godzien. Potrzebował dobrego planu. Seminaria o fi-
nansach miał już omówione z odpowiednimi władzami. Jednak jeszcze
wiele szczegółów wymagało dodatkowych ustaleń.
Sięgnął do szufladki w szafce nocnej. Wyjął notes i zaczął zapisywać
w nim listę  rzeczy do zrobienia".
Dam jej to, na co zasługuje, obiecał sobie. A wtedy dopiero poproszę
ją, żeby zechciała dzielić ze mną życie.
112
RS
ROZDZIAA DZIESITY
- Dzięki Glen - rzucił Dylan i skierował się ku drzwiom. - Mój
pełnomocnik skontaktuje się z twoim działem prawnym. Będziemy mogli
zacząć w miesiąc po podpisaniu dokumentów. Mam już prawie wszystko
przygotowane... muszę to jeszcze tylko posegregować.
- Chcę ci podziękować za to, że przyniosłeś mi ten projekt -
powiedział Glen. - Naprawdę podoba mi się sposób, w jaki wszystko
zaplanowałeś. Będzie to projekt nie tylko korzystny dla mieszkańców tej
dzielnicy, ale również spełni wymogi naszego programu świadczeń dla
ludności. Powiadom mnie, gdy będziesz miał wszystko gotowe, a ja ustalę
dla ciebie ze studiem godziny nagrań. Wspólne opracujemy plan emisji dla
rozgłośni radiowych w Los Angeles, Phoenix, Dallas, Chicago, Miami i
Nowym Jorku.
Uścisnęli sobie ręce, aby przypieczętować umowę. Chwilę potem
Dylan wyszedł z gabinetu. To był dla niego trudny tydzień, ale udało mu
się w rekordowym czasie załatwić wszystko, co zaplanował. Nigdy w
całym swoim życiu nie pracował nad niczym tak ciężko i nic dotychczas [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl