[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzaju pokaz panowania nad Moc¹, najbardziej niezwykÅ‚y, jaki Barrissa
kiedykolwiek widziaÅ‚a i najbardziej zachwycaj¹cy.
Piaskowe spirale naSladowaÅ‚y ruchy Luminary i wirowaÅ‚y wraz z ni¹,
a¿ wreszcie utworzyÅ‚y nieprzezroczyst¹ kulê lSni¹cych, migocz¹cych
cz¹steczek wokół prawie niewidocznego ciaÅ‚a. Nagle rozlegÅ‚ siê cichy
syk powietrza, jakby to obÅ‚ok westchn¹Å‚. Luminara wyl¹dowaÅ‚a na sze-
roko rozstawionych stopach, z wyci¹gniêtymi ramionami. OpuSciÅ‚a rêce
i spokojnym krokiem powróciła do przyjaciół. Zanim usiadła, Obi-Wan
lekko skÅ‚oniÅ‚ siê w jej kierunku.
Jestem pod wra¿eniem. Jak siê czujesz?
Krêci mi siê w gÅ‚owie. Luminara uSmiechnêÅ‚a siê Å‚agodnie
i mrugnêÅ‚a. Poza tym nic nie wskazywaÅ‚o, co naprawdê czuje.
Proszê, powiedz pani& na czym polega ta sztuczka z wirowa-
niem? Barrissa bardzo chciaÅ‚a siê dowiedzieæ.
121
Luminara spojrzaÅ‚a z ukosa na ciekawsk¹ padawankê i odpowiedziaÅ‚a
przez zaciSniête zêby:
CaÅ‚a sztuka, moja droga, polega na tym, ¿eby nie zwymiotowaæ.
Przynajmniej do chwili, kiedy znajdziesz siê z dala od sceny&
Nie byÅ‚o braw. ¯adnego gwizdania, syczenia ani radosnego trzaska-
nia stawami. Pojedynczo, parami, całymi rodzinami klan Yiwów po pro-
stu rozszedÅ‚ siê do swoich skÅ‚adanych domów i Swi¹tecznych ognisk.
CzêSæ uzbrojonych mê¿czyzn skierowaÅ‚a siê na miejsca posterunków,
by podj¹æ nocn¹ wartê w obronie przed shanhami i innymi drapie¿nika-
mi, które mogÅ‚yby szukaæ ofiar wSród drzemi¹cych stad. GoScie, szyb-
ciej ni¿ siê spodziewali, zostali sam na sam z Mazongiem i jego dorad-
czyniami.
Klan przyjmowaÅ‚ wielu goSci i ogl¹daÅ‚ wiele wystêpów zacz¹Å‚
wódz Yiwów ale nigdy, odk¹d siêgamy pamiêci¹, ¿adne przedstawie-
nie nie byÅ‚o tak zró¿nicowane, tak nieoczekiwane i tak zachwycaj¹ce.
Nie miaÅ‚em okazji pokazaæ mojego ¿onglowania wymamrotaÅ‚
rozczarowany Bulgan. Kyakhta dxgn¹Å‚ go pod ¿ebro.
Mazong udaÅ‚, ¿e nie sÅ‚yszaÅ‚.
DotrzymaliScie swojej czêSci umowy z nawi¹zk¹. Jego wzrok
spocz¹Å‚ na Luminarze. Du¿o bym daÅ‚, ¿eby wiedzieæ, jak to zrobiÅ‚aS.
Ja te¿ wtr¹ciÅ‚ Anakin. PrzydaÅ‚oby mi siê to w walce.
Luminara zwróciÅ‚a siê do gospodarza i wdaÅ‚a w dÅ‚ugi wykÅ‚ad na te-
mat Mocy: co to takiego, jak korzystaj¹ z niej Jedi, jaka jest jej natura
zarówno mroczna, jak i dobra. Kiedy skoñczyÅ‚a, Mazong i jego dorad-
czynie powa¿nie skinêli gÅ‚owami.
Poruszasz siê po niebezpiecznych obszarach stwierdziÅ‚ posêp-
nie Mazong.
Niebezpieczeñstwo istnieje zawsze, zwÅ‚aszcza kiedy coS wygl¹-
da obiecuj¹co odparÅ‚a. To tak, jak z przymierzem pomiêdzy uni¹
mieszkañców miast a klanami Alwarich. Kiedy traktujemy Moc z sza-
cunkiem, ostatecznie staje siê ona narzêdziem dobra. To samo mo¿e
wynikn¹æ z ugody, któr¹ pragniemy osi¹gn¹æ.
Mazong porozumiaÅ‚ siê ze swymi doradczyniami. Barrissa stwier-
dziÅ‚a, ¿e dwie starsze istoty zdawaÅ‚y siê mieæ znacznie lepszy humor.
Gdy wódz wreszcie zwróciÅ‚ siê do swoich goSci, ciaSniej otuliÅ‚a siê
szat¹. Choæ wiatry Ansionu traciÅ‚y na intensywnoSci po zmierzchu, ni-
gdy nie ustawały całkowicie. Było jej zimno.
Zgadzamy siê na wszystko. Mazong wielkopañskim gestem
wskazaÅ‚ na Kyakhtê i Bulgana. Przeka¿emy waszym przewodnikom
wskazówki, które umo¿liwi¹ wam jak najszybsze dotarcie do Borokiich.
122
Ci dwaj bezklanowcy znacznie zyskali w oczach innych dziêki odpo-
wiedniemu doborowi pracodawców.
Jak dÅ‚ugo potrwa, zanim dotrzemy do najbli¿szych grup? zapy-
tał Obi-Wan.
Tego nie mo¿na przewidzieæ. Mazong wstaÅ‚, a jego goScie ra-
zem z nim. Borokii s¹ Alwarimi. Mo¿e wÅ‚aSnie rozbili obóz, jak Yiwo-
wie, a mo¿e wêdruj¹. Bêdziecie musieli ich poszukaæ. Mo¿emy was
skierowaæ jedynie w stronê ich ostatniego miejsca pobytu. Ale nie roz-
paczajcie pocieszyÅ‚ ich. Dziêki naszym wskazówkom znajdziecie
ich o wiele szybciej, ni¿ gdybyScie sami próbowali ich odszukaæ.
Dziêkujemy wam za uprzejmoSæ i goScinnoSæ odrzekÅ‚a Lumi-
nara.
Odpowiedział jej tajemniczym gestem.
OdpÅ‚aciliScie nam z nawi¹zk¹. Doprawdy, wstyd nam za nasze po-
dejrzenia.
Nie nale¿y przepraszaæ za ostro¿noSæ. Obi-Wan przeci¹gn¹Å‚
siê. Jedi mo¿e obywaæ siê bez snu zdumiewaj¹co dÅ‚ugo& ale nigdy nie
zrobiÅ‚by tego z wÅ‚asnego wyboru. CzuÅ‚ siê zmêczony. Wszyscy byli zmê-
czeni.
Anakin nie potrafiÅ‚ zapomnieæ wystêpu Jedi Luminary. MySlaÅ‚ o nim
przez caÅ‚y czas, przygotowuj¹c siê do snu i le¿¹c z szeroko otwartymi
oczami a¿ do Switu. WydawaÅ‚o mu siê, ¿e widziaÅ‚ ju¿ i przestudiowaÅ‚
wszystko, co wi¹¿e siê z u¿ywaniem Mocy. I oto pokazano mu, jak bar-
dzo siê myliÅ‚. Nie potrafiÅ‚ sobie wyobraziæ, ile czasu trzeba siê uczyæ
i jak¹ osi¹gn¹æ kontrolê, aby dokonaæ takiego czynu. Niewyobra¿alna
umiejêtnoSæ jednoczesnego kontrolowania wÅ‚asnego ciaÅ‚a i tysiêcy
pojedynczych ziarenek piasku przekraczała wszelkie granice jego wy-
obra¿eñ.
Na razie, pomySlaÅ‚, le¿¹c na plecach w goScinnej chacie. Doskona-
le znaÅ‚ i rozumiaÅ‚ swoje obecne ograniczenia, ale tak¿e bezgranicznie
wierzyÅ‚ we wÅ‚asne mo¿liwoSci. Ta wiara pozwoliÅ‚a mu przetrwaæ trudne
dzieciñstwo, daÅ‚a mu umiejêtnoSci niezbêdne do nauczenia siê naprawy
robotów, dziêki czemu staÅ‚ siê niezbêdny dla skrzydlatego Watto, a tak-
¿e pozwoliÅ‚a mu uczestniczyæ w uwolnieniu Naboo spod blokady Fede-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]