[ Pobierz całość w formacie PDF ]

które miało być jedyną moją rodziną do końca życia. Musiałam je uchronić przed Legendą.
- Przecież mieszkała pani w Denver - zauważyła Kady cicho.
- To prawda. - Ruth popatrzyła w mrok. - Nie próbuj nic z tego zrozumieć, bo i tak ci
się nie uda. Z rozpaczy odjęło mi rozum.
- I co pani zrobiła?
- Zlikwidowałam Legendę. Odziedziczyłam ją w całości po synu i mężu. Oni pragnęli
tu stworzyć raj na ziemi, a ja kazałam wysadzić kopalnie w powietrze. Na ulice wysłałam
patrole z psami. Nie życzyłam sobie, by ktokolwiek włóczył się po mieście.
- Więc co się w takim razie stało z ludzmi? - spytała Kady.
Ruth przez chwilę wpatrywała się w księżyc.
- Oczywiście wyjechali. Znienawidzili mnie tak bardzo, jak ja ich nienawidziłam.
Właściciele barów, tancerki, a nawet górnicy mogli znalezć pracę wszędzie, ale mój mąż
sprowadził do miasta zwykłe, porządne rodziny, które wyremontowały sobie domy, założyły
ogródki i rozpoczęły nowe życie.
Kady siedziała w ciemnościach, wyobrażając sobie, jak ogromne cierpienia musiała
spowodować decyzja Ruth.
- Tamtej zimy wybuchła epidemia cholery i wielu ludzi, którzy niegdyś mieszkali w
Legendzie, padło ofiarą tej strasznej choroby. Rodzice zaczęli przesyłać mi fotografie swoich
martwych dzieci. Oni... - urwała i zaczerpnęła głęboko powietrza.  Oni mnie przeklęli.
Pewna stara kobieta plunęła mi twarz na ulicy. %7łyczyła mi, by wnuki nawiedzały mnie w
snach. Krzyczała, że znienawidzi mnie własne dziecko.
87
Kady poczuła, że ma gęsią skórkę i - choć nie była katoliczką - uczyniła dyskretny znak
krzyża.
- I wszystko się sprawdziło. Cole nawiedza to miasto. Tak bardzo pragnie dorosnąć,
kochać, mieć własne dzieci. A mój syn...
Opowiedziała Kady, jak więziła swego synka w domu i nie pozwoliła mu wychodzić na
dwór. Kiedy mały skończył trzy lata, Ruth otrzymała anonim. Jeden z byłych mieszkańców
Legendy groził, że porwie jej dziecko.
- Co się stało z twoim synem? - spytała Kady, gdy Ruth wreszcie umilkła.
- Kiedy miał szesnaście lat, przeskoczył przez płot i uciekł. Zostawił mi list, w którym
pisał, że moja nienawiść do Legendy okazała się silniejsza niż miłość do własnego dziecka.
Dodał, że żałoba po zmarłych nie pozwoliła mi kochać żywych. - Popatrzyła smutno na Kady.
- Najpierw byłam wściekła i jak zwykle winiłam o wszystko miasto, ale z biegiem czasu
doszłam do wniosku, że mój syn miał rację. Tylko siebie mogłam winić o stratę jedynego
pozostałego przy życiu dziecka.
- Pisał kiedyś do pani? - spytała Kady.
- Tak. Pół roku temu dostałam od niego list. Mieszka w Nowym Jorku i próbuje
ułożyć sobie życie. Nie życzy sobie ode mnie żadnej pomocy. Nie pragnie żadnego kontaktu.
Jest...
- Zły - dokończyła Kady, próbując sobie wyobrazić chłopca dorastającego pod opieką
kobiety chorej z nienawiści.
- Tak - odparła Ruth. - On jest bardzo, bardzo zły.
Kiedy Ruth podniosła na nią wzrok, Kady instynktownie wiedziała, co zaraz zostanie
powiedziane. I absolutnie nie chciała tego słuchać. Ruth Jordan zamierzała prosić ją o pomoc.
- Myślę, że powinnam coś pani wyjaśnić - powiedziała, nie dopuszczając jej do głosu.
- Nie przyjechałam tutaj z własnej woli i pragnę natychmiast wrócić do swego świata i
mężczyzny, którego kocham.
Zrzuciwszy koc z kolan, wstała, po czym zaczęła się przechadzać po ganku. Usiłowała
sobie wyobrazić Gregory'ego i  Onions . Za wszelką cenę pragnęła przywołać w myślach
obraz świata pełnego samochodów i komputerów. Wojna atomowa wydała się jej nagle
niewinną igraszką w porównaniu z krwawą rzezią połączoną z klątwą i duchami.
Przez cały ten czas Kady nie mogła zrozumieć, dlaczego to akurat ona została wybrana
do tej podróży w czasie, ale teraz przynajmniej się dowiedziała, że wyszła za mąż za
mężczyznę, który nigdy nie osiągnął wieku męskiego. Nie chciała nawet myśleć o Cole'u, bo
przypomniałaby sobie natychmiast, jak bardzo się jej podobał. Nie, nie, oczywiście nie była w
nim zakochana. Kochała miłego, spokojnego Gregory'ego. Jej wybranek dożył trzydziestki
jako normalny mężczyzna, a nie duch, i miał matkę, którą przeklinali wyłącznie dostawcy.
- Jest pani bardzo bogata? - spytała Kady, przerywając swój spacer po ganku.
- Bardzo.
- Dlaczego w takim razie nie odbuduje pani Legendy? Mogłaby pani przekształcić
miasteczko w takie miejsce, o jakim marzy Cole. Niewykluczone, że przysłano mnie tu
wyłącznie po to, żebym poznała jego pragnienia i opowiedziała o nich pani.
Ruth uniosła brwi.
- A kto by chciał tu przyjechać?
- Nie słyszała pani o narciarstwie?
- Rozumiem. Sądzisz zatem, że jeśli stworzę tu miejscowość wypoczynkową,
naprawię wszystkie krzywdy?
- Nie wiem, czy w ogóle można je naprawić - powiedziała cicho Kady, błagając w
duchu Ruth, by ta nie kazała jej zostać.
Teraz pragnęła jedynie znalezć się w swoim świecie i porozmawiać ze znajomymi.
- Usiądz, kochanie. Joseph nie może przez ciebie zasnąć.
88
Kady nie zauważyła, że staruszek wyciągnął się na kocach po drugiej stronie ganku i
patrzy na nią spod przymrużonych powiek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl