[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pozostali dwaj panowie popatrzyli na detektywa ze zdumieniem.
 Potwierdziłeś, że na własne uszy słyszałeś głos Ratchetta
rozmawiającego z konduktorem za dwadzieścia pierwsza?
Poirot opowiedział, co się wtedy zdarzyło.
 Cóż  stwierdził monsieur Bouc  dowodzi to przynajmniej, że
Cassetti czy Ratchett, tak go będę w dalszym ciągu nazywał, z całą
pewnością żył za dwadzieścia pierwsza.
 Za dwadzieścia trzy pierwsza, żeby być precyzyjnym.
 Więc ujmijmy to formalnie, że za dwadzieścia trzy pierwsza
monsieur Ratchett żył. To przynajmniej wiemy na pewno.
Poirot milczał. Siedział, patrząc przed siebie zadumanym wzrokiem.
Rozległo się pukanie do drzwi, wszedł kelner.
 Wagon restauracyjny jest już wolny, monsieur  oznajmił.
 Chodzmy więc tam  powiedział Bouc wstając.
 Czy mogę panom towarzyszyć?  spytał Constantine.
 Oczywiście, mój drogi doktorze. Chyba że monsieur Poirot ma coś
przeciwko temu?
 Ależ nie, skądże znowu  odezwał się Poirot. Po wymianie
stosownych uprzejmości:  Apr?s vous, monsieur ,  Mais non, apr?s
vous , opuścili przedział.
II
ZEZNANIA
ROZDZIAA PIERWSZY
ZEZNANIE KONDUKTORA WAGON LIT
W wagonie restauracyjnym wszystko już było przygotowane.
Poirot i monsieur Bouc usiedli razem po jednej stronie stolika.
Doktor po przeciwnej stronie wagonu.
Przed Poirotem, na stole, leżał rozkład salonki Istambuł Calais z
wypisanymi czerwonym atramentem nazwiskami pasażerów.
Z jednej strony blatu piętrzył się plik paszportów i biletów. Oraz
papier, pióro i ołówki.
 Doskonale  pochwalił Poirot.  Bez większego trudu możemy
otworzyć posiedzenie naszej Komisji Zledczej. Uważam, że na początek
powinniśmy wysłuchać zeznań konduktora tego wagonu. Ty prawdopodobnie
wiesz coś o tym człowieku? Jaki ma charakter? Czy zalicza się do
osób, którym mógłbyś zaufać?
 Owszem, z całą pewnością. Pierre Michel pracuje dla naszej
kompanii od ponad piętnastu lat. Jest Francuzem, mieszka w okolicach
Calais. Bezsprzecznie godny szacunku i uczciwy. Chociaż może nie
najbystrzejszy.
Poirot ze zrozumieniem pokiwał głową.
 Zwietnie  powiedział.  Porozmawiajmy więc z nim.
Pierre Michel odzyskał nieco równowagi, lecz wciąż był szalenie
zdenerwowany.  Mam nadzieję, iż monsieur nie uważa, że doszło do
jakiegoś niedopatrzenia z mojej strony  odezwał się niespokojnie,
wodząc wzrokiem od Poirota do Bouca.  To okropne, co się zdarzyło.
Mam nadzieję, że monsieur nie sądzi, iż mnie to w jakiś sposób
obciąża?
Rozproszywszy jego obawy, Poirot przystąpił do zadawania pytań.
Najpierw imię i nazwisko, długość służby Michela i od jak dawna
jezdzi na tej właśnie trasie. Znał już te szczegóły, ale takie
rutynowe pytania miały na celu uspokojenie konduktora.
 A teraz  ciągnął Poirot  przejdzmy do wypadków ubiegłej nocy.
O której monsieur Ratchett udał się na spoczynek?
 Niemal natychmiast po kolacji, monsieur. Jeszcze nim
wyjechaliśmy z Belgradu, ściśle mówiąc. Podobnie uczynił i
przedwczoraj. Polecił mi posłać łóżko w czasie, kiedy jadł posiłek. I
tak uczyniłem.
 Czy pózniej ktoś zachodził do jego przedziału?
 Kamerdyner, monsieur, i młody dżentelmen z Ameryki, jego
sekretarz.
 Nikt więcej?
 Nie, monsieur, albo nic mi o tym nie wiadomo.
 Dobrze. I wtedy widział pan go i rozmawiał z nim po raz ostatni?
 Nie, monsieur. Pan pewnie zapomniał, ale on dzwonił na mnie za
dwadzieścia pierwsza, wkrótce potem, jak pociąg stanął w zaspach.
 Co się dokładnie zdarzyło?
 Zapukałem do drzwi, ale on zawołał, że się omylił.
 Po angielsku czy po francusku?
 Po francusku.
 Proszę dokładnie powtórzyć jego słowa.
  Ce nest rien. Je me suis trompe .
 Zgadza się  powiedział Poirot.  To właśnie i ja usłyszałem. A
potem pan odszedł?
 Tak, monsieur.
 Czy wrócił pan na swoje miejsce?
 Nie, monsieur. Najpierw poszedłem odpowiedzieć na kolejny
dzwonek, który właśnie zabrzęczał.
 A teraz, Michel, chcę zadać panu ważne pytanie. Gdzie pan był
kwadrans po pierwszej?
 Ja, monsieur? Siedziałem na swoim krzesełku, na końcu, zwrócony
twarzą do wagonu.
 Jest pan tego pewny?
 Mais oui& chociaż&
 Tak?
 Zajrzałem do sąsiedniej salonki, tej z Aten, pogawędzić z
pracującym tam kolegą. Rozmawialiśmy o śniegu. To było jakoś tuż po
pierwszej. Nie potrafię dokładnie określić kiedy.
 A o której pan wrócił?
 Zabrzęczał jeden z dzwonków, monsieur, mówiłem już panu.
Dzwoniła ta Amerykanka. Kilkakrotnie naciskała dzwonek.
 Przypominam sobie  powiedział Poirot.  A co potem?
 Potem? Odpowiedziałem na pański dzwonek i przyniosłem panu wodę
mineralną. Następnie, jakieś pół godziny pózniej, posłałem łóżko w
przedziale zajmowanym przez młodego dżentelmena z Ameryki, sekretarza
pana Ratchetta.
 Czy kiedy poszedł pan słać łóżko, MacQueen był sam w przedziale?
 Bawił u niego angielski pułkownik z numeru 15. Gawędzili.
 Co zrobił pułkownik po rozstaniu z MacQueenem?
 Wrócił do swojego przedziału.
 Numer 15. Całkiem niedaleko pańskiego krzesełka, prawda?
 Zgadza się, monsieur. Drugi przedział od końca po tej stronie
korytarza.
 Czy jego łóżko było już rozesłane?
 Owszem, monsieur. Zrobiłem to wtedy, kiedy jadł kolację.
 O której to było?
 Nie potrafię dokładnie powiedzieć. Ale z pewnością nie pózniej
niż o drugiej.
 I co potem?
 Potem aż do rana przesiedziałem na swoim krzesełku.
 Nie zachodził pan raz jeszcze do wagonu z Aten?
 Nie, monsieur.
 A może pan przysnął?
 Nie sądzę, monsieur. Kiedy pociąg stoi, nie potrafię uciąć sobie
drzemki.
 Czy widział pan może, jak któryś z pasażerów kręcił się po
korytarzu?
Konduktor zastanowił się.
 Jedna z kobiet szła chyba do toalety po przeciwnej stronie
korytarza.
 Która?
 Nie wiem, monsieur. To było daleko, a ona była zwrócona do mnie
plecami. Miała na sobie szkarłatne kimono w smoki.
Poirot kiwnął głową.
 I co dalej?
 Nic, monsieur, aż do rana.
 Jest pan pewny?
 Ah, pardon, przecież pan sam, monsieur, otworzył drzwi i wyjrzał
na chwilę.
 Zwietnie, przyjacielu  powiedział Poirot.  Byłem ciekaw, czy
pan to zauważył. A tak przy okazji, obudziło mnie stuknięcie, jakby
coś ciężkiego obiło się o moje drzwi. Czy pan nie domyśla się, co to
mogło być?
Konduktor wlepił w niego oczy.
 Przecież nic takiego nie było, monsieur. Nie, jestem o tym
przekonany.
 Wobec tego musiałem śnić cauchemar  stwierdził Poirot
filozoficznie.
 Chyba że  wtrącił Bouc  usłyszałeś jakiś hałas z sąsiedniego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl