[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trzeba sprawiać, by rusińskość kojarzyła się ze środkowoeuropejskością i przez to zachodnim
wyborem cywilizacyjnym. Mówił to wszystko zupełnie bez przekonania.
Tymczasem zmierzchało się już i patrzyłem, jak knajpa zapełnia się młodymi ludzmi. Połowa z
nich ubierała się po rusku w dresy, czapki-kaszkietówki i skórzane kurtki. Drugą połowę stanowili
ci, którzy nosili się zachodnio : skejci, grandże, metale, jacyś raściorzy dredziaci i wszelkie
możliwe kombinacje powyższych.
Sidorczuk mówił melancholijnie, usypiająco, i im więcej pił koniaku, tym się smutniejszy
wydawał.
Wracałem od Sidorczuka cały spięty od kawy i rozgrzany od koniaczku. Przed osiedlowym
kioskiem z ikonami i prawosławnymi dewocjonaliami siedział facet, który w nim sprzedawał.
Rozłożył się na kilku podłużnych, betonowych płytach (absolutnie niewiadomego przeznaczenia).
Zachodziłem tam już wcześniej i wiedziałem, że ma na imię Wasyl, i że rodem jest z Kijowa. Jak ze
stołecznego grodu wylądował w Użhorodzie Wasyl mówić nie chciał. Bąkał tylko coś o dopuście
bożym , poddawaniu się woli Pana i generalnie rzeczy w tym guście. Czyli czułem zrobił
dziecko, komu nie powinien albo narozrabiał na dzielnicy. W każdym razie Wasyl palił sobie przed
tym swoim kioskiem ognisko. Był to, dodajmy, środek miasta. Ognisko Wasylowe nikogo jakoś nie
dziwiło. Ludzie przechodzili mimo, gliniarze też musieli przejeżdżać, bo kilka metrów od Wasyla
biegła główna arteria Użhorodu. Nikt się nie czepił. Ot, siedzi chłopina przed kioskiem, to i ognisko
sobie zapali. Grudzień jest.
Przystanąłem obok. Byłem nieco podpity i w tym stanie jeszcze jakoś nie chciało mi się iść do
hotelu.
Można? spytałem Wasyla.
Można Wasyl przesunął się kawałek, robiąc mi miejsce na stercie płyt. Czemu nie. Coś do
picia masz?
Zwięty człowiek pomyślałem w sercu swoim zaprawdę. Od razu do kwestii duchowych.
Mam odpowiedziałem i wyciągnąłem zza pazuchy flaszeczkę koniaku, którą mnie obdarował
na pożegnanie Sidorczuk. Wasyl wziął flaszkę w dłoń i przyjrzał się etykiecie.
Sikacz westchnął. Ale co tam. Wstał i wszedł do świętego kiosku, po czym wychynął
stamtąd, niosąc w dłoni dwa przepisowe kieliszki do koniaku, zwężone u góry, by zbierały bukiet. W
drugiej dłoni trzymał papierek, a w papierku pokrojoną na plasterki cytrynę. Rozlał, wrzucił po
plasterku i stuknęliśmy się.
Twoje powiedział.
Nie odpowiedziałem twoje.
No dobra odrzekł nasze.
Okej zgodziłem się i upiliśmy.
Co ty, Wasyl spytałem po chwili milczenia myślisz o niepodległości Zakarpacia?
Jakiej, w pizdu, niepodległości? westchnął ciężko Wasyl.
No odpowiedziałem sam mówisz, że to pop Iwan utrzymuje ten kiosk. Z pieniędzy cerkwi.
Więc to twój pracodawca. A on nic, tylko o niepodległości mówi.
Wasyl popatrzył na mnie z pobłażaniem, jak na wiejskiego głupka.
Wiesz powiedział. Wy na zachodzie to dziwni jesteście.
No wiem przyznałem. A im dalej na zachód, tym dziwniej.
Ja was, kurwa, nie rozumiem. Czemu wam tak zależy na tym, żeby Ruscy byli osobno, żeby
osobno Ukraińcy byli, Białorusini, Czarnorusini, nie wiem, Zielonorusini, Sraczkowatorusini, sami
Rusini też& dlaczego?
Wzruszyłem ramionami.
Nie wiem powiedziałem. Zawsze mi się wydawało, że to jakoś tak samo przez się&
zawiesiłem się. Nie wiem powiedziałem w końcu.
To ja ci powiem odparł. Bo wam się sowiecki człowiek nie podoba. W Jugosławii to
samoście zrobili. Była Jugosławia, dobrze było, ale nie trzeba było zrobić apiać Chorwatów,
Bośniaków, Słoweńców, czorta samego. A było dobrze! Był internacjonalizm! Narodów nie było i
była zgoda! A wy sobie, sami, po cichu, w tej waszej Unii Europejskiej internacjonalizm
[ Pobierz całość w formacie PDF ]