[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przegrywał. Wreszcie stał się chory z zazdrości i próbował na wszelkie sposoby zdobyć
moje konie. Miał nadzieję, że będzie tak samo bogaty jak ja. Ale przecież konie to nie
wszystko, ważna jeszcze jest opieka nad nimi, dżokeje, cały zespół i wiele, wiele innych
rzeczy. On po prostu jest głupi, ten Svendsen.
- Głupi to może nie najlepsze słowo - wtrącił Simon zupełnie osłupiały. - Rzekłbym raczej:
niebezpieczny.
125
- Też tak uważam. Dlatego nigdy nie umiałem się cieszyć twoim małżeństwem z jego
córką. Cała ta rodzinka to szczwane lisy.
- I ty mi mówisz to wszystko dopiero teraz? - wybuchł Simon. - Ojcze, przecież gdybyś
powiedział mi o tym wcześniej, nie doszłoby do wielu strasznych rzeczy.
Teraz wszystko - lub prawie wszystko - stało się dla niego jasne. Gitte...
Do łóżka zbliżył się stary lekarz ojca.
- Powinieneś już skończyć. Ojciec musi odpocząć.
- Oczywiście - zgodził się Simon i wstał, patrząc na zmęczoną twarz ojca. - Wracaj
szybko do zdrowia, bo bardzo chciałbym przedstawić ci Mayę.
Ojciec jedynie skinął głową. Rozmowa wyraznie go wyczerpała.
Do pokoju weszła gospodyni.
- Simon, telefon do ciebie.
Odebrał go w ojcowskim biurze. W słuchawce usłyszał głos komisarza policji.
- Czy wie pan, gdzie może znajdować się Maren Grandseter? - spytał policjant. - W
skrzynce na listy przed jej domem zostawiliśmy kartkę, żeby skontaktowała się z nami
pilnie i do tej pory się nie odezwała.
Simona ogarnął niepokój.
- Miała wracać prosto do domu. Dosyć dawno temu. Niech pan na mnie nie czeka, tylko
natychmiast pojedzie do niej i sprawdzi! Też zaraz tam będę.
Dobry Boże, co stało się z Mayą, gdzie ona się podziewa, myślał gorączkowo,
odkładając słuchawkę. Nawet nie zdążył spytać, co chciała od niej policja.
Bez chwili wahania ruszył jak szalony w kierunku Mark. Niestety, nie można było o nim
powiedzieć, że jest dobrym kierowcą. Szczególnie zle prowadził wtedy, gdy się
denerwował.
A ostatnio zdarzało mu się to dosyć często.
Na wszelki wypadek zatrzymał się przed komisariatem, chcąc się upewnić, czy komisarz
jeszcze nie wyjechał. Okazało się, że jest już w drodze do Kyrkudden.
Simon zamierzał właśnie ruszyć dalej, gdy na schodach przed wejściem spotkał Lill.
126
- O, ty tutaj? - zdziwiła się.
- Jak widzisz. A co ty tu robisz?
- Chciałam porozmawiać z komisarzem o Mai i Gitte.
- Komisarza nie ma, właśnie jedzie do Kyrkudden. Ja też się tam wybieram. Wsiadaj do
mojego samochodu.
- Nie, nie ma potrzeby. Sam możesz mu to powtórzyć ode mnie, to naprawdę drobiazg.
- Tak? - Simon spieszył się i przestępował nerwowo z nogi na nogę.
- Chciałam powiedzieć tylko to, że Gitte była zawsze złośliwa w stosunku do Mai.
- Tyle to my wiemy. A wiesz może dlaczego?
- Właśnie o tym zamierzałam porozmawiać z komisarzem. Chyba wiem, z czego
wynikała ta jej niechęć. Pewnego razu na naszym kursie tańca jazzowego odwiedził nas
pewien bardzo znany pedagog i tancerz. Gitte, prowadząc zajęcia w jego obecności,
dwoiła się i troiła, by pokazać się od najlepszej strony jako nauczycielka. Przez
przypadek usłyszałam potem, jak ów gość mówił do Gitte, która przecież zawsze starała
się być najlepsza we wszystkim:  Zwietnie tańczy ta mała z rudawymi włosami. To
prawdziwy talent. Niech pani się nią zajmie . Po czym roześmiał się i dodał:  Jest nawet
lepsza, od swojej, nauczycielki . Od tego dnia Gitte zaczęła niemiłosiernie gnębić Mayę.
Nazywała ją ociężałą i niezdarną, i wymyślała Bóg wie co jeszcze, aż wreszcie Maya nie
wytrzymała i zrezygnowała.
- Dlaczego nigdy nie powtórzyłaś tego Mai?
- Najpierw zapomniałam, a potem Gitte została moją przyjaciółką i nie chciałam...
- Poczekaj, poczekaj! Ktoś, zdaje się jej ojciec, powiedział kiedyś, że Gitte miała trudny
czas przed małżeństwem. Wiesz może coś na ten temat? Czy chodziło mu o ten gwałt? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl