[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mara, to widocznie mieli w tym jakiÅ› cel.
Oko Nocy upewnił się, czy wszyscy dobrze trzymają się niedzwiedziego futra, po czym
zadÄ…Å‚ w flet.
Shama doznał szoku. Musiał się bardzo starać, żeby ich wyprzedzić.
Ale wygrał mimo wszystko. Triumfujący czekał na nich przed niewidzialnym murem.
W końcu nic dziwnego, poruszał się przecież z szybkością myśli, a w porównaniu z tym
nawet sposób elfów był za mało skuteczny.
Oko Nocy poszedł za radą duchów i umoczył palce w jasnej wodzie. Pod ich dotknięciem
mur się poruszył. Indianin wyczuwał, że powstaje duży otwór, przez który przeszli bez
kłopotu.
Przedtem Oko Nocy zdjął swoją białą, teraz mocno przyszarzałą koszulę i powiesił ją na
karłowatym drzewie tak, by duchy i Marco widzieli, gdzie jest wyjście z zamkniętego
terytorium.
- Jesteś optymistą, jak widzę - rzekł Shama cierpko.
- Tak trzeba - odparł Oko Nocy z powagą. - Nie byłbym w stanie znieść myśli, że już
nigdy nie zobaczymy Marca.
Shira obejrzała się gwałtownie.
- Ptaki - wykrztusiła. - Pędzą prosto do Góry Zła. Szybciej, nasz fantastyczny
niedzwiedziu, szybciej, wybawicielu!
95
- Za to my bardzo zyskujemy na czasie - powiedział Mar. - Dzięki temu, że nie musimy
pokonywać tej potwornej drogi poprzez Górę Zła.
Przesuwali się nad ziemią z szumem. Nikt nic nie mówił, musieli trzymać się mocno
swego wierzchowca. Grzbiet niedzwiedzia to jednak nie jest najwygodniejsze siodło.
Ptaki krzyczały do kobiety w Górze Zła, jedynej znającej się na czarach istoty, która
mogła je zrozumieć i przetłumaczyć ich komunikaty innym.
- Oni uciekają, uciekają - krzyczały. - Uciekają na jakimś olbrzymim kosmatym
zwierzęciu. I Niezwyciężony też jest z nimi!
- Pewnie ich przepędza - rzekł Nardagus domyślnie, blady ze strachu.
- Nie, Niezwyciężony biegnie przed nimi. A jakie rozwijają niewiarygodne tempo! Ptaki
mówią, że nie mogą za nimi nadążyć.
- Nie wydostanÄ… siÄ™ z naszego terytorium.
- Już są poza jego granicami. Pędzą do swojego żelaznego pojazdu.
Nardagus spoglądał na swoich władców. Bardzo nie lubił, kiedy ich twarze miały taki
wyraz.
- Nie ma żadnego niebezpieczeństwa - próbował ich przekonywać. - Intruzi nie zdołali
dotrzeć do zródła, to oczywiste.
Najwyższy władca syknął gniewnie:
- Mobilizacja! Niezależnie od tego, co zdołali zrobić!
Nardagus nie ustępował:
- Słyszycie przecież, że jest ich tylko troje. Czwarty widocznie starał się dostać do zródła
i mu się nie udało. Więc troje pozostałych zmyka co tchu. Ciekawe tylko, jak przeszli
przez mur?
Inny władca wtrącił:
- Powinno się powiadomić To we Własnej Osobie.
- Nie, nie - protestowali chórem jego koledzy z Nardagusem włącznie. - Sami damy sobie
z tym radÄ™.
Wszyscy bowiem śmiertelnie się bali reakcji  najpiękniejszego .
Ktoś próbował ostudzić nastrój, to ta spragniona życia kobieta.
- Skoro tak - zaczęła przewlekle. - Skoro nawet zdobyli tę potworną wodę, to jest to ich
problem, nie nasz. Nas to nic nie powinno obchodzić.
Zebrani w sali trochę się uspokoili. Niektórzy uważali wprawdzie, że to lekkomyślne
podejście do sprawy, ale nie chcieli już tego roztrząsać
Najważniejszy oświadczył:
- Idziemy! Nie będziemy informować naszej niedostępnej wysokości. Ale mobilizację
przeprowadzimy!
22
Z okropnym wojennym krzykiem wszyscy tworzÄ…cy blokadÄ™ wojownicy rzucili siÄ™ ku J2 i
zagrodzili drogÄ™ nadchodzÄ…cym.
Niedzwiedz jednak działał bardzo szybko. A Mar, który uwielbiał telefonować, zdążył już
ostrzec o przybyciu załogę J2, wyjaśniając, że mają ze sobą kilku nowych, dla których
potrzeba sporo miejsca.
96
Faron westchnÄ…Å‚:
- Jeszcze jacyś nowi? Musimy wynieść na zewnątrz tę starą, zniszczoną gondolę.
- Dotychczas nie mieliśmy odwagi otwierać drzwi - powiedział Ram. - Teraz jednak
otworzymy, bo wracajÄ… nasi przyjaciele.
- Hurrra! - radowało się całe zgromadzenie.
Wszyscy silni mężczyzni zabrali się do wynoszenia gondoli, Indra otworzyła drzwi, żeby
wypchnąć wrak.
- O rany! Patrzcie tylko na tę hordę - szepnęła przerażona.
- Zbliża się dziwny orszak! - zawołał Tich. - Nie zamykajcie! Widzę Mara wysoko na
grzbiecie jakiegoÅ›... jakiegoÅ›... I kogo to oni jeszcze prowadzÄ…?
Teraz także inni zauważyli tamtych, jak pędzą na złamanie karku, żeby zdążyć przed
atakującymi, którzy nieoczekiwanie stanęli jak wryci. Ram zrobił miejsce w drzwiach, bo
akurat miejsca potrzeba było dużo.
- Niedzwiedz? - jęknęła Indra. - Ogromny niedzwiedz!
Troje jezdzców pochyliło się w przejściu i niedzwiedz wpadł do wielkiej sali zgromadzeń,
gdzie właśnie stała gondola, zajmując całe pomieszczenie. Ale na zewnątrz atakujących
wojowników powstrzymywała jakaś ogromna, budząca grozę postać, odwrócona
plecami.
Wszyscy oczekujący na pokładzie J2 widzieli, że atak spalił na panewce. Wojownicy
uciekali z krzykiem przestraszeni niczym stadko kur. A przestraszyła ich właśnie ta
olbrzymia postać. Nikt więcej nie odważył się zaatakować pojazdu.
Olbrzym zaś musiał się zgiąć niemal wpół, żeby przejść przez próg, a w środku sięgał
prawie do sufitu.
Indra i Cień zatrzasnęli drzwi.
Zaległa cisza.
- No, no, niezle - powiedział w końcu Faron.
- RzeczywiÅ›cie wielkie entrée - szepnÄ…Å‚ Dolg.
Siska natomiast zauważyła najważniejsze:
- A gdzie Marco?
Cztery duchy zabrały go z sobą na płaskie wzniesienie, skąd można było spojrzeć na
dół, w dymiący krater zródła zła.
Marco z obrzydzeniem spoglądał na to najwstrętniejsze na świecie miejsce.
- Byłem przekonany, że droga tutaj dostępna jest tylko ludziom złym do szpiku kości?
- I tak jest. To my sprawiliśmy, że mogłeś się tutaj znalezć.
Przyglądał im się spod przymkniętych powiek, ale nikt nie zgłębiał tematu. Wobec tego
Marco powiedział:
- Ktoś kiedyś przecież musiał tutaj zejść?
- Owszem - odparła Ziemia. - Podobnie jak to uczynił Tengel Zły na Ziemi, tak i tutaj
znalazł się człowiek o duszy przeżartej złem, który zdołał dotrzeć do zródła złej wody.
Ona weszła...
- Czy to znaczy, że jest kobietą? Najpiękniejszy... - przerwał Marco.
97
- Była - uściśliła Ziemia. - Teraz nie jest ani tym, ani tamtym. Uciekła z zewnętrznego
świata z powodu prześladowań na długo przed czasami Tan-ghila. Próbowano ją zabić
ze względu na jej zło, kiedyś przez przypadek wpadła do starego krateru i znalazła się
tutaj, w Górach Czarnych.
- Które uczyniła jeszcze czarniejszymi - wtrącił Ogień ponuro. - Bez problemów dostała
się do zródła i napiła złej wody.
- Co zresztą nadal czyni - dodał Duch Wody. - A razem z nią wielu innych. Nie, to
nieprawda, nie tak wielu. Większość ma jedynie prawo wdychać opary.
- Ale to ona nakazała układać ten wodociąg prowadzący do zródła - mówił dalej Duch
Wody. - Inni wykonali pracę, doprowadzili rury do strasznej doliny zła. No i właśnie teraz
dochodzimy do twojego zadania, szlachetny książę.
- Jak rozumiem, miałbym zniszczyć tę dolinę?
- Nie tylko to. Chcielibyśmy również zniszczyć Górę Zła, mającą bezpośrednie
połączenie z pałacem. Można tego dokonać równocześnie.
- No dobrze, ale jak? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl