[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pletnie go zaskoczyła.
- Jasne. - Samanta niemal natychmiast pożałowała swoich
słów. Wyobraziła sobie reakcję Colby na wieść o tym, że jej koń
został zabrany. Co gorsza, tym razem mała będzie miała preten
sję nie tylko do ojca, ale i do Samanty. - Kiedy Colby ma wrócić
do domu?
56 OBUDy SI, KRÓLEWNO
Nash spojrzał na zegarek.
- Wyjechały stąd ponad godzinę temu, więc lada chwila
powinny być z powrotem.
- Nie zdążę przywiezć tu swojej przyczepy. Jeśli mam za
brać Whiskey, zanim Colby wróci, to muszę pożyczyć twoją.
- Bierz, co chcesz. - Nash machnął ręką.
Sam i Nash doczepili przyczepę do ciężarówki Samanty.
Podczas pracy ocierali się o siebie, dotykali się, stykali głowami.
Samanta tak bardzo się spieszyła, tak bardzo chciała wyjechać
z Rancza Riversów przed powrotem Colby, że zupełnie nie
zwracała na to uwagi.
Dopiero kiedy wprowadzili konia i zamknęli drzwi przycze
py, Nash tak dziwnie popatrzył na Samantę, że powróciły do
niej wszystkie niepokojące uczucia, z którymi zmagała się, ja
dąc na lekcję. Była zakłopotana i nie wiedziała co zrobić z rę
kami. Włożyła je do kieszeni.
- Nie martw się - powiedziała. - Zaopiekuję się Whiskey
jak swoim własnym wierzchowcem.
- Nie wątpię w to. - Nash położył dłoń na jej ramieniu.
W pierwszym odruchu Samanta miała ochotę strząsnąć jego
rękę jak pająka. W ostatniej chwili przypomniała sobie radę
Camille. Niemal usłyszała jej szept: nie odsuwaj się, sprawdz,
co z tego wyniknie. To było okropnie trudne, ale w końcu się
udało. Samanta skupiła się na własnych odczuciach. Prawie
zapomniała o tym, że Nash jej dotyka.
Raczej byłaby zapomniała, gdyby nie to, że jego dłoń paliła
ją żywym ogniem. Ręka zrobiła się gorąca. Od ręki zajęła się
szyja, policzki, potem całe ciało. Niżej, coraz niżej, aż w końcu
żar dotarł na sam dół brzucha. Szare oczy Nasha patrzyły prze
nikliwie, jakby chciały obnażyć duszę Samanty.
OBUDy SI, KRÓLEWNO
57
Jak ja mam myśleć, jak analizować swoje odczucia, skoro
ledwie mogę oddychać? pomyślała.
Nie wytrzymała. Cofnęła się.
- Oczywiście pokryję wszystkie koszty - zapewnił ją Nash,
choć wcale go o to nie prosiła. - Przyślę ci czek.
- Dobrze. - Nie było sensu z nim dyskutować. Samanta od
wróciła się i poszła do samochodu.
- Sam! - zawołał za nią Nash.
Drzwi od ciężarówki już były otwarte, więc mogła się od
wrócić. Tutaj nic jej nie groziło.
- Dziękuję.
To krótkie słowo sprawiło, ze Samancie znów zrobiło się
gorąco. Od czubka nosa do małego palca u nogi.
- Drobnostka - odparła.
Prędko wsiadła do ciężarówki i włączyła silnik. Przez bocz
ną szybę zauważyła nadjeżdżający samochód.
- O, nie! - jęknęła. To nie mógł być nikt inny jak tylko
Colby ze swojÄ… babciÄ….
Nash widocznie także je zauważył, bo zaczął głośno krzy
czeć, żeby Samanta jak najprędzej odjechała. Jednak zanim
zdążyła ruszyć, Colby już wyskoczyła z samochodu i biegła do
ciężarówki. Samanta dodała gazu. We wstecznym lusterku wi
działa biegnącą za samochodem Colby. Dziewczynka wyciąg
nęła rączki. Płakała. Nash biegł tuż za nią. Dogonił ją, wziął na
ręce i przytulił zapłakaną córeczkę. Samanta przestała obserwo
wać to, co się dzieje za samochodem. Skupiła się na drodze,
którą miała przed sobą. W końcu jednak też się rozpłakała.
Długo nie mogła zapomnieć tamtej sceny na drodze. Wciąż
miała przed oczami Nasha tulącego w ramionach płaczącą có-
58 OBUDy SI, KRÓLEWNO
reczkę. Tak właśnie wyobrażała sobie miłość rodzicielską. Nash
wiedział, że sprawia małej przykrość, ale uznał, że nie ma in
nego wyjścia, bo Colby potrzebuje dyscypliny co najmniej tak
samo jak miłości.
Ale w nocy prześladowały Samantę zupełnie inne myśli. Znił
jej się Nash. Tylko on. Leżał obok niej w łóżku, przytulał ją do
siebie, całował i mówił czułe słowa. A ponieważ był to tylko
sen, Samanta także przytulała Nasha, całowała... Pozwoliła so
bie nawet wyobrazić, że się z nim kocha. We śnie wszystko było
możliwe. Nic jej nie groziło, była zupełnie bezpieczna.
A kiedy się budziła, gdy okazywało się, że nikogo przy niej
nie ma, czuła się bardzo samotna. Gdyby była młodsza, po
wiedziałaby, że się zakochała, ale jak miała nazwać takie uczu
cia dojrzała kobieta? Zauroczeniem? A może zwyczajnie - po
żądaniem?
Właściwie nie ma się czemu dziwić, myślała Samanta. Nash
jest przystojny i bardzo pociągający. Problem w tym, że ja nie
jestem ani specjalnie Å‚adna, ani pociÄ…gajÄ…ca. Dlaczego taki facet
jak Nash miałby się interesować właśnie mną? A nawet gdyby
jakimś cudem się mną zainteresował, to co? I tak stałabym jak
słup soli. Co najwyżej dałabym mu po pysku. Zawsze tak było,
więc czemu tym razem miałoby się stać inaczej? Po co ja się
tak męczę? Czemu w ogóle o nim myślę?
- Bo to jest wszystko, co mogę mieć - powiedziała do
siebie.
Zamknęła oczy, wtuliła głowę w poduszkę. Miała nadzieję,
że tej nocy Nash także do niej przyjdzie we śnie.
- Podaj mi obcęgi, Jesse - poprosiła Samanta.
- Pomóc ci w czymś? - zapytał.
OBUDy SI, KRÓLEWNO
59
- Dopilnuj, żeby trzymała kopyta na ziemi - odparła, wsu
wając obcęgi pomiędzy kawałek drutu kolczastego a owiniętą
nim nogę krowy. - Mam już dosyć kopnięć na jeden dzień.
- Kto się ośmielił skrzywdzić mojego ulubionego weteryna
rza? - roześmiał się Jesse. Mocno trzymał krowę za nogi. Pete,
zarządca z Circle Bar, zacisnął linę opasującą głowę zwierzęcia.
- Kozie Burta Cornisha nie podobało się to, że ośmielam się
niepokoić jej dziecko - opowiadała Samanta. Rozcięła drut,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]