[ Pobierz całość w formacie PDF ]

warzystwie Nicka. Nie miała pojęcia, co zaplanować na nad-
chodzący wieczór. Na razie maleńka dziewuszka była pełna
werwy i nie zamierzała zasypiać, więc przez najbliższe kilka
godzin oboje z Nickiem będą tak zaabsorbowani dziewczynką,
że nie znajdą wolnej chwili na rozmowę o własnych sprawach.
Ale gdy Haley zaśnie, czeka ich długa noc. Tylko we dwoje...
Claire postanowiła na razie nie myśleć ani o tym, ani o czekają-
cej ich rozmowie. Było oczywiste, że muszą jakoś ustosunko-
wać się do tego, co zaszło między nimi. I zdecydować, co robić
96
dalej.
Bez wątpienia czekała ich trudna droga, pełna wybojów i nie-
spodziewanych przeszkód. Na razie jednak nie była to odpo-
wiednia pora na rozpoczynanie wspólnej podróży w nieznane.
Rozważania Claire przerwały dziwne odgłosy wydawane przez
niemowlę. Cmokanie zastąpił zabawny gulgot. Haley wyssała z
butelki cały pokarm. Claire skupiła całą swoją uwagę na dziec-
ku, mimo że Nick przestał mówić, a zaczął wrzeszczeć do słu-
chawki. Wiedząc, jak Haley reaguje na nerwową atmosferę,
Claire szybko zabrała małą do kuchni, by tam w spokoju prze-
czekać burzę.
Przytrzymując pupkę dziewuszki, wolną ręką wypłukała butelkę
w zlewie i włożyła ją do zmywarki, a następnie, wciąż trzyma-
jąc Haley na ramieniu, pozbierała ze stołu resztki kolacji i wło-
żyła je do lodówki.
No cóż, nie było to takie trudne, pomyślała, a kolacja zjedzona
we dwoje smakuje dużo bardziej niż spożywana samotnie.
Na ogół stołowała się na mieście, a gotowała bardzo rzadko.
Niezbyt lubiła to zajęcie, szczególnie że mogła to robić tylko dla
siebie samej.
A wczoraj przyrządzała kolację dla dwojga. Wtedy wydało się
jej to zupełnie naturalne, lecz teraz uderzyła ją jedna myśl: po
raz pierwszy w życiu, od kiedy wyprowadziła się od rodziców i
zamieszkała w swoim domu, jadła z kimś wspólny posiłek. I
dobrze się stało, że tym kimś był właśnie Nick. Uśmiechnęła
się.
I nagle posmutniała. W jak bardzo ponury zaułek ja się zapędzi-
łam, pomyślała i użaliła się nad swym losem. To rzeczywiście
dziwne! Jest przystojna i sympatyczna, i wcale nie ma natury
odludka, a od kiedy zamieszkała w swoim wielkim domu, nigdy
nikogo tu nie zaprosiła. Po co jej tak wielka rezydencja, gdy nikt
poza nią tu nie przebywa i panuje tu zawsze przytłaczająca cisza
97
i martwy spokój. Panowała, uściśliła szybko, zanim pojawiła się
Haley. I Nick, przygnany przez śnieżną zamieć.
I dom natychmiast ożył, stał się ciepły i przytulny, gwarny i
pełen ruchu. A także miłości i namiętności. Jak rodzinny dom.
Gdy tylko Nick dowie się, co zrobić z Haley, owinie ją kocy-
kiem, włoży do koszyka i zawiezie do ośrodka, który wskaże
mu pracownik pomocy społecznej. I znów zapanuje tu spokój i
martwa cisza.
A Claire powróci do utartego, od lat tego samego rozkładu dnia.
Usłyszała, że Nick wchodzi do kuchni, i odwróciła się. Był
zmęczony i zdenerwowany. Ale gdy tylko ujrzał ją z dzieckiem
na ręku, natychmiast się rozpromienił, a potem rozejrzał się po
kuchni.
 Dziękuję, że zrobiłaś tu porządek  powiedział z uśmiechem.
Wzruszyła lekko ramionami.
 Nie ma za co.
 I pięknie dziękuję za przygotowanie kolacji.
No cóż, wrzuciła gotowe dania do mikrofalówki. Ale to nie mia-
ło znaczenia.
 Nie ma za co  powiedziała ponownie.  Naprawdę. Nick
ciężko westchnął.
 Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy załatwieni na jeszcze
jedną noc. Czy to ci odpowiada?
 A jeśli nie, to co?  odruchowo spytała Claire.
Nick spochmurniał i popatrzył na nią uważnym wzrokiem.
 Znieg stopniał na tyle, że pewnie mógłbym wrócić do domu 
oświadczył spokojnym tonem.  Nie będzie to jazda łatwa ani
bezpieczna, nawet terenowym samochodem. Ale i chcesz żebym
sie stad wyniósł  Chcę, żebyś został  odparła bez chwili na-
mysłu. Słowa Claire Nick przyjął z wyrazną ulgą, mimo że chy-
ba nie spodziewał się innej odpowiedzi.
 Nick, ja...
98
 Claire, ja...
Zaczęli mówić równocześnie i zamilkli w tej samej chwili. A
zaraz potem roześmieli się nerwowo.
 Mów pierwszy  zaproponowała Claire.
 Nie, ty zacznij  odrzekł Nick.
Otworzyła usta, aby powiedzieć to, co zamierzała, i zaraz potem
uprzytomniła sobie, że nie wie, co to miało być. Na szczęście,
lub być może niestety, w sukurs pospieszyła jej Haley, która
złapała ją za włosy i mocno szarpnęła.
 Oj!  wykrzyknęła Claire, starając się rozluznić zaciśnięte
paluszki niemowlęcia.
Widocznie Haley uznała to za początek dobrej zabawy, gdyż
błyskawicznie sięgnęła po następny kosmyk.
Nick roześmiał się i podszedł bliżej, by przyjść z pomocą Claire.
Wysupłał z jej włosów drobne paluszki i wziął dziecko na ręce.
Gdy Claire rozplątywała lepkie pasemka, poczuła, że Nick
głaszcze ją po głowie.
 Masz piękne włosy  stwierdził miękkim głosem.  Zawsze
takie były. Szkoda, że je skróciłaś.
Claire usiłowała opanować ogarniającą ją euforię i odpowiedzia-
ła pozornie obojętnym tonem:
 Takie włosy łatwiej utrzymać, mam za mało czasu, by je pie-
lęgnować  wyjaśniła.  A poza tym wcale nie są krótkie  do-
dała.  Nadal sięgają mi prawie do ramion.
Nick skinął głową, ale ręki nie odsunął. Ponownie przesunął
palcami po włosach Claire. Pewnie by gładził je i gładził, gdyby
Haley znów nie wtrąciła swoich trzech groszy. Złapała Campi- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl