[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czas lubię do nich wracać.
- Zwietnie cię rozumiem. Też tak robię.
- Nie wiedziałam, że znasz Emersona.
- Jego podstawowe dzieła wchodziły w skład mojej obo-
wiązkowej lektury na studiach. Bardzo mi się podobały.
Chase dopiero teraz puścił rękę Sylvie. Zanim to zrobił,
przesunął lekko palcami po jej odsłoniętej dłoni. Zadrżała. Od
jego dotyku lub mroznego powietrza.
- Jak to się stało, że nigdy nie wykorzystywałaś w pracy
swego humanistycznego wykształcenia? - zapytał ni stąd,
ni zowąd.
Sylvie położyła książkę obok torebki. Wysunęła się
34
S
R
z wozu, wyprostowała i oparła łokcie o otwarte drzwi sa-
mochodu.
- Sama nie wiem. Zawsze chciałam kontynuować studia, a
potem zrobić doktorat, żebym mogła wykładać w college'u,
ale jakoś nic z tego nie wyszło. Gdy kończyłam szkołę, miałam
nauki po dziurki w nosie. Okropnie mi zbrzydła. A teraz powrót
na studia pozostaje tylko w sferze marzeń - westchnęła lekko. -
Nie mam na to czasu ani środków. - Sylvie wzruszyła ramio-
nami. - Może jeszcze kiedyś mi się to uda.
Chase skinął głową. Było widać, że myśli o czymś innym.
- Do tej pory jeszcze nie powiedziałeś, czy zgadzasz się na
moją propozycję - przypomniała.
- Masz rację - przyznał.
I pewnie się nie zgodzi, pomyślała zgnębiona. Wahanie Ch-
ase'a dotknęło ją bardziej, niż mogła się tego spodziewać. No
cóż, miała jeszcze na liście nazwiska innych mężczyzn. I szansę
znalezienia odpowiedniego ojca. Ale nagle straciła ochotę na
dalsze szukanie. Uznała, że Chase Buchanan byłby idealny. Je-
śli rzeczywiście odmówi jej prośbie, nie będzie wiedziała, co
robić dalej.
- Jest coś, czego nie pojmuję - powiedział nagle.
- Co takiego?
- Dlaczego chcesz, żeby ojcem twego dziecka był ktoś, kogo
znasz? Jeśli naprawdę tak bardzo zależy ci na tym, żeby zostać
matką, to czemu nie skorzystasz ze sztucznego zapłodnienia?
Tak robi przecież sporo kobiet.
- Wiem. Zastanawiałam się nad tym rozwiązaniem. Podobno
dostaje się do wypełnienia obszerny kwestionariusz, do którego
można wpisać, czego się chce. Kim ma być dawca spermy
oraz różne inne wymagania i życzenia. Ale...
35
S
R
- Ale co?
Sylvie wzruszyła ramionami. Odwróciła wzrok. Badawcze
spojrzenie Chase'a sprawiło, że poczuła się niepewnie.
- To nie dla mnie - wyznała. - Uważam się wprawdzie za
nowoczesną kobietę o postępowych poglądach i, oczywiście,
nic nie mam przeciw sztucznemu zapłodnieniu. Ale... ale to
nie dla mnie - powtórzyła.
- Dlaczego?
- Bo... bo chyba w głębi serca jestem staroświecka. W ża-
den sposób nie mogę sobie wyobrazić siebie leżącej w zim-
nym, bezosobowym gabinecie lekarskim na metalowym fotelu,
z nogami uwięzionymi w strzemionach, otoczonej ludzmi w
białych kitlach.
Słysząc z ust Sylvie ten przykry, kliniczny opis, Chase
skrzywił się wyraznie.
- Dziecko powinno być poczęte w momencie uniesienia -
ciągnęła. - Jeśli nawet miałaby to być krótka, ulotna chwila.
Aktowi temu powinna towarzyszyć aura porozumienia emocjo-
nalnego między partnerami. Jeśli nawet miałaby być bardzo
krótkotrwała. Tak to widzę.
- Większość ludzi uważa, że dziecko powinno być owocem
miłości, a rodziców powinno łączyć głębokie, obustronne, do-
zgonne uczucie, bo to dopiero scala rodzinę - zauważył Chase.
- Wiem - odparła Sylvie. - Nie jestem jednak wcale przeko-
nana, czy takie uczucie rzeczywiście istnieje.
Nie od razu usłyszała komentarz Chase'a. Trawił w myśli jej
słowa.
- Nie jestem przeciwnego zdania, lecz zastanawiam się nad
jednym. Skąd u ciebie ten brak wiary w miłość? - zapytał po
dłuższej chwili.
- Wiem, że ludzie wierzą w bezgraniczną miłość do
36
S
R
grobowej deski - ciągnęła. - Nawet moja rodzona siostra stała
się gorącą wyznawczynią tego poglądu. Jest tak przekonana o
potędze tego uczucia, że może właśnie dlatego zależy mi na
tym, by go unikać. Trzeba mieć się na baczności.
- Skąd wzięła się u ciebie taka postawa?
Sylvie zawahała się z odpowiedzią. To święta prawda, że
Livy znalazła wreszcie szczęście w ramionach Daniela McGua-
ne'a. Równie prawdziwe było jednak to, że był on nadzwyczaj-
nym człowiekiem. Jedynym na świecie. Sylvie była głęboko
przeświadczona, że ona sama nigdy nie znajdzie idealnego
mężczyzny.
- Zanim Livy poznała obecnego męża, raz po raz wplątywała
się w przeróżne romanse, jeden gorszy od drugiego, i za każdym
razem wychodziła z nich ze złamanym sercem. Wiele lat temu
poprzysięgłam sobie solennie, że nigdy, ale to nigdy nie pozwo-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]