[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Prócz niego udział wzięli Emily Brewster, Redfernowie, Stephen Lane, Gardenerowie
(których namówiono, aby odłożyli wyjazd o jeden dzień), Rosamund Darnley i Linda.
W rozmowie z Rosamund Poirot użył całej swej elokwencji, by przekonać ją, że
wycieczka pozwoli Lindzie oderwać się od własnych myśli.
 Ma pan całkowitą słuszność  przyznała.  To ogromny wstrząs dla dziecka w tym
wieku. Stała się okropnie nerwowa.
 To przecież naturalne, mademoiselle. Ale w tym wieku człowiek szybko zapomina.
Proszę namówić ją do wzięcia udziału w pikniku. Wiem, że pani to potrafi.
Major Barry twardo odmówił. Powiedział, że nie lubi pikników.  Trzeba nosić koszyki
 narzekał.  I w ogóle jest strasznie niewygodnie. Wolę jeść posiłki przy stole.
O godzinie dziesiątej następnego dnia cała grupa spotkała się przy trzech zamówionych
samochodach. Pan Blatt był w doskonałym humorze. Udawał przewodnika i donośnym
głosem wychwalał zalety pikniku.
 Tędy, panie i panowie& tędy do Dartmoor. Wrzosy i czarne jagody, śmietana z
Deyonshire i skazańcy! Wezcie z sobą małżonki, panowie, albo inne panie. Wszyscy mile
widziani. Piękna sceneria zagwarantowana. Proszę do nas! Proszę do nas!
W ostatniej chwili zeszła Rosamund. Była zakłopotana.
 Linda nie pojedzie. Mówi, że okropnie boli ją głowa.
 Ale to jej dobrze zrobi!  zawołał Poirot.  Proszę ją namówić, mademoiselle.
 Nie potrafię  odparła stanowczo Rosamund.
 Jest absolutnie zdecydowana. Dałam jej aspirynę i położyła się do łóżka.  Po chwili
dodała z wahaniem:
 Chyba powinnam z nią zostać.
 Nie można do tego dopuścić, droga pani!  zawołał pan Blatt biorąc ją żartobliwie pod
ramię.  La haute Mode będzie ozdobą tej wycieczki. Nie przyjmuję odmowy.
Zaaresztowałem panią, ha, ha. Jest pani skazana na Dartmoor.
Poprowadził ją stanowczo w kierunku pierwszego auta. Rosamund rzuciła mroczne
spojrzenie panu Poirotowi.
 Ja zostanę z Lindą  zaoferowała się Christine Redfern.  Nie zależy mi na
wyjezdzie.
 Nie zostawaj, Christine  poprosił Patrick.
A Poirot dodał:
 Nie, nie, musi pani pojechać, madame. Przy bólu głowy lepsza jest samotność. Idzmy
już, ruszajmy.
Auta odjechały. Najpierw udali się do prawdziwej Groty Skrzata na Sheepstor. Niezle się
bawili szukając do niej wejścia. W końcu odnalezli je, dzięki kartce z widokiem groty.
Droga po wielkich głazach była ryzykowna i Herkules Poirot nie podjął jej. Przyglądał się
pobłażliwie Christine Redfern przeskakującej lekko z kamienia na kamień. Patrick nie
odstępował jej ani na krok. Rosamund Darnley i Emily Brewster przyłączyły się do
poszukiwań, choć ta ostatnia pośliznęła się i skręciła sobie lekko nogę w kostce. Nawet
Stephen Lane brał udział w zabawie, a jego długa szczupła sylwetka co i raz migała Poirotowi
między głazami. Pan Blatt nie wysilał się zbytnio, zadowolił się rzucaniem zachęcających
okrzyków i fotografowaniem poszukujących.
Gardenerowie i Poirot usiedli statecznie na skraju drogi i natychmiast z ust pani Gardener
popłynął miły, monotonny monolog, przerywany od czasu do czasu posłusznymi  tak,
kochanie jej małżonka.
 & zawsze czułam, a pan Gardener zgadza się ze mną, że robienie zdjęć może być
udręką. To znaczy, jeżeli nie robi się ich w gronie przyjaciół. Ten pan Blatt pozbawiony jest
całkowicie delikatności. Po prostu podchodzi do każdego, zagaduje i pstryka zdjęcia, a to 
jak powiedziałam panu Gardenerowi  jest w bardzo złym tonie. Tak powiedziałam, prawda
Odellu?
 Tak, kochanie.
 Na przykład, to grupowe zdjęcie, które zrobił nam na plaży. Uważam, że powinien był
najpierw zapytać o pozwolenie. Właśnie wtedy panna Brewster wstawała, a nie każdy lubi
być fotografowany w takich dziwacznych pozach.
 Zwięta racja   przyznał pan Gardener z uśmiechem.
 A zaraz potem pan Blatt, nie pytając nikogo o zdanie, rozdaje odbitki. Zauważyłam, że
panu też dał. panie Poirot.
Poirot skinął głową.
 Wysoko sobie cenię to grupowe zdjęcie.
 A niech pan spojrzy na jego dzisiejsze zachowanie&  ciągnęła pani Gardener 
głośne, hałaśliwe, ordynarne. Powinien pan był zostawić go w hotelu, panie Poirot.
 Niestety, madame, byłoby to niezwykle trudne  szepnął Herkules Poirot.
 No cóż, ma pan rację. Ten człowiek wszędzie się wpycha. Brak mu delikatności.
W tej samej chwili dochodzące z dołu okrzyki dały znać, że odkryto wejście do Groty
Skrzata. Wkrótce wszyscy znowu wsiedli do samochodów i pod kierownictwem Poirota
ruszyli w drogę. Zostawili auta w dogodnym miejscu, skąd ścieżką zeszli po zboczu pagórka
aż do uroczego zakątka przy strumieniu. Przez strumień biegła wąziutka kładka z desek. Pani
Gardener bała się trochę przejść po niej, ale pan Gardener i Poirot zdołali przemóc jej obawy i
wkrótce wszyscy znalezli się w uroczym zakątku na wrzosowisku. Dzięki Bogu. nic było tam
kłujących jałowców i łączka wprost idealnie nadawała się na piknik. Pani Gardener usiadła na
ziemi i natychmiast zaczęła ze swadą opowiadać o swych doznaniach podczas przeprawy
przez strumień. Nagle rozległ się cichy okrzyk. Emily Brewster stała pośrodku kładki z
zamkniętymi oczyma i chwiała się niebezpiecznie. Patrick Redfern i Poirot pobiegli na
ratunek.
 Dziękuję, dziękuję  burknęła zawstydzona Emily.  Nie potrafię przejść nad płynącą
wodą. W głowie mi się kręci. To głupie.
Nakryto do lunchu i rozpoczął się piknik. Wszyscy się dziwili w duchu, że wycieczka
okazała się tak przyjemna. Każdy skrycie pragnął uciec od atmosfery podejrzeń i grozy, a tu,
pośród szmeru płynącej wody, powietrza przesyconego łagodną wonią torfowisk i ciepłych
barw paproci i wrzosów, świat zbrodni, policyjnych dochodzeń i podejrzeń zdawał się
nierealny. Nawet pan Blatt zapomniał, że ma być duszą i sercem towarzystwa. Po lunchu
usnął sobie na boku, pochrapując od czasu do czasu.
Gdy piknik dobiegł końca i pakowali koszyki, wszyscy odczuwali wdzięczność dla Poirota
i gratulowali mu doskonałego pomysłu. Słońce zaczęło się już chować za horyzont, gdy
powracali wąskimi krętymi dróżkami. Ze szczytu wzgórza górującego nad Leathercombe
widzieli przez chwilę wyspę i stojący na niej biały hotel. Był to widok pełen spokoju i
niewinności. Nawet pani Gardener powiedziała tylko:
 Naprawdę dziękuję panu, panie Poirot. Czuję się tak spokojnie. To cudowne.
II
Gdy zajechali, na powitanie wyszedł im major Barry.
 Cześć. Miło było?  zapytał.
 O, tak  odpowiedziała pani Gardener.  Wrzosowiska tak piękne, że nie da się tego
opowiedzieć. Tak angielskie i staroświeckie. Powietrze cudowne i ożywcze.
Powinien się pan wstydzić, że z lenistwa został pan w hotelu.
Major zachichotał.
 Jestem za stary na siadanie na ziemi i objadanie się kanapkami.
Z hotelu wybiegła nieco zdyszana pokojówka. Herkules Poirot rozpoznał Gladys
Narracott. Wahała się przez chwilę, a pózniej podeszła szybko do Christine Redfern.
 Przepraszam panią, ale jestem trochę zaniepokojona tą młodą panienką. Panną
Marshall. Zaniosłam jej teraz herbatę i nie mogłam się jej dobudzić& Wygląda tak jakoś
dziwnie.
Christine rozejrzała się bezradnie. Poirot natychmiast znalazł się u jej boku. Ujął jej łokieć
i poradził: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl