[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jingle Bells. Linda Galdy przyniosła cymbałki i do chóru dołączył naprędce zor-
ganizowany zespół instrumentalny. Na trawniku roiło się od dzieci, niecierpliwie
czekających na Blair i jej tajemniczego narzeczonego.
Kiedy policyjne radiowozy zwolniły przed podjazdem, maluchy wzniosły we-
soły okrzyk powitalny.
Boże, co za tłum powiedziała Blair.
104
Przed domem Beckerów parkował wóz strażacki, przed domem Trogdonów
jasnozielona karetka pogotowia i oba samochody jak na komendę zapaliły wszyst-
kie światła. Kiedy radiowozy wjechały na podjazd, Vic Frohmeyer gwałtownie
otworzył tylne drzwi i zadudnił:
Wesołych świąt, Blair!
Znalezli się na trawniku, gdzie przy dzwiękach Jingle Bells otoczyli ich rozen-
tuzjazmowani sąsiedzi. Blair przedstawiła wszystkim Enrique a, który był chyba
trochę oszołomiony radosnym przyjęciem. Przebili się do drzwi i weszli do salo-
nu, gdzie powitały ich jeszcze głośniejsze okrzyki.
Na prośbę Nory, przed choinką czuwało czterech strażaków i trzech policjan-
tów, którzy stojąc ramię w ramię, mieli jak najskuteczniej zasłaniać drzewko.
Luter i Nora nerwowo czekali w sypialni na prywatne powitanie z córką i na
Enrique a.
A jeśli nam się nie spodoba? wymamrotał Luter, siedząc na brzegu łóżka
i rozcierając kostki. W salonie robiło się coraz głośniej.
Przestań. Wychowaliśmy bystrą córkę. Nora nakładała na policzki ostat-
nią warstwę pudru.
Przecież dopiero co się poznali.
To miłość od pierwszego wejrzenia.
Bzdura.
Być może. Ty zademonstrowałeś mi swoje możliwości dopiero trzy lata po
pierwszej randce.
Otworzyły się drzwi i do pokoju wbiegła Blair. Nora i Luter najpierw spojrzeli
na nią, a potem szybko przenieśli wzrok nieco dalej, żeby sprawdzić, czy skóra
Enrique a ma bardzo ciemny odcień.
Była zupełnie biała! Co najmniej dwa razy bielsza niż skóra Lutra!
Objęli i wyściskali córkę, jakby nie widzieli jej od lat, a potem z wielką ulgą
przywitali się z przyszłym zięciem.
Zwietnie wyglądacie powiedziała Blair, otaksowawszy ich spojrzeniem.
Nora miała na sobie obszerny sweter, gdyż pierwszy raz, odkąd sięgała pamięcią,
chciała wyglądać na grubszą. Luter stał przy niej niczym podstarzały żigolak.
Odchudzamy się powiedział, energicznie potrząsając ręką Enrique a.
Tatusiu, jaki jesteś opalony!
Tak. Było wyjątkowo ciepło i w zeszłym tygodniu spiekłem się trochę przy
klombach.
Chodzmy do gości powiedziała Nora.
Właśnie dodał Luter, ruszając przodem. Nie możemy pozwolić, żeby
na nas czekali.
I co? szepnęła Blair do matki. Nie jest przystojny? Enrique szedł
krok przed nimi.
Bardzo powiedziała z dumą Nora.
105
Dlaczego tatuś kuleje?
Skaleczył się w nogę, ale już wszystko w porządku.
Salon pękał w szwach, choć Blair zauważyła, że rodzice zaprosili innych gości
niż zwykle. Nie, żeby miało to jakieś znaczenie, tylko nie mogła zrozumieć, skąd
wzięli się tam strażacy i policjanci.
Enrique dostał kilka prezentów, które otworzył na środku pokoju. Ned Becker
podrzucił im czerwoną koszulkę golfową klubu. John Galdy dostał na gwiazdkę
album ze zdjęciami wiejskich gospod. Jego żona zapakowała go w nowy papier
i podsunęła Peruwiańczykowi, który wzruszył się do łez. Strażacy podarowali mu
dwa keksy i Enrique przyznał, że w Peru nie znają takich delikatesów. Od przed-
stawicieli Policyjnego Towarzystwa Dobroczynnego dostał kalendarz.
Znakomicie mówi po angielsku szepnęła Nora do córki.
Lepiej ode mnie odszepnęła Blair.
Mówiłaś, że nigdy nie był w Stanach.
Kształcił się w Londynie.
Proszę, proszę. . . Enrique zdobył u Nory kolejny punkt. Przystojny,
wykształcony za granicą, lekarz, w dodatku prawie zupełnie biały. Gdzie go
poznałaś?
W Limie, kiedy zapoznawali nas z terenem.
Goście wesoło krzyknęli i zaklaskali w dłonie: Enrique właśnie otworzył dłu-
gie pudło i wyjął z niego wysoką, kolorową lampę, którą podrzucili Bellingtono-
wie.
Kiedy rozdano prezenty, Luter zawołał:
Kolacja! i tłum ruszył do kuchni, gdzie stał stół zastawiony resztkami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]