[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiedzieli, na czym stoimy. - Mma Ramotswe zastanowiła się chwilę, zanim podjęła: - Ludzie
mają różne wyobrażenia na temat tego, co jest słuszne. Gdyby każdy mógł wyznaczać własne
zasady...
Wzruszyła ramionami, nie obrazując konsekwencji takiego rozwiązania.
- Tak, ma pani rację. To jest właśnie problem z dzisiejszym światem. Każdy uważa, że
może sam decydować o tym, co jest dobre, a co złe. Wszystkim się wydaje, że mogą
zapomnieć o tradycyjnej botswańskiej moralności. Ale nie mogą.
- Nasz problem nie polega jednak na tym, czy skłamać, tylko czy powiedzieć
klientowi całą prawdę. Nie mogłybyśmy poinformować go tylko: Miał pan rację, pańska
żona jest niewierna i na tym zakończyć? Czy nie spełnimy wtedy naszego obowiązku? Nie
skłamiemy, tylko nie powiemy całej prawdy.
Mma Ramotswe wytrzeszczyła oczy na mmę Makutsi. Zawsze sobie ceniła
komentarze swojej sekretarki, ale nie spodziewała się po niej, że mały problem, z którym
detektywi stale mają do czynienia w codziennej pracy, urośnie w jej oczach do kwestii nie do
rozstrzygnięcia. W tej pracy rzadko się zdarzają jednoznaczne sytuacje. Pomaga się ludziom
w ich problemach, ale nie ma konieczności znalezienia zadowalającego rozwiązania. To już
ich sprawa, co zrobią z otrzymanymi informacjami. W końcu to ich życie i sami muszą sobie
z nim radzić.
Jak tylko o tym pomyślała, zdała sobie sprawę, że w przeszłości żadną miarą się do
tego nie ograniczała. W wielu zakończonych powodzeniem śledztwach wyszła daleko poza
uzyskanie informacji. Podejmowała decyzje co do dalszych losów uwikłanych w sprawę
ludzi, nierzadko brzemienne w skutki. Na przykład w przypadku kobiety, której mąż jezdził
skradzionym mercedesem, zwróciła samochód właścicielowi. W przypadku człowieka z
trzynastoma palcami, który wyłudzał odszkodowania, postanowiła nie zgłaszać sprawy
policji. Decyzja ta zasadniczo wpłynęła na czyjeś życie. Być może mężczyzna ten wybrał
uczciwą drogę, być może nie, ale mma Ramotswe dała mu szansę. A zatem mieszała się do
cudzego życia, czyli to nieprawda, że dostarczała tylko informacji.
W tym przypadku było dla niej jasne, że najważniejszą kwestią jest przyszłość
chłopca. Dorośli mogą zadbać o siebie. Pan Badule jakoś sobie poradzi z faktem, że ma żonę
cudzołożnicę (w głębi serca już wcześniej wiedział, że nie jest mu wierna). Drugi mężczyzna
pójdzie na kolanach do swojej żony i zostanie ukarany (może będzie musiał znowu mieszkać
w tej zapadłej wiosce ze swoją katolicką małżonką). Co się zaś tyczy modnej żony, to nic jej
nie zaszkodzi, jeśli spędzi więcej czasu w masarni, zamiast odpoczywać na wielkim łóżku
przy Nyerere Drive. Chłopca nie można jednak zostawić na pastwę losu. Mma Ramotswe
zamierzała zadbać o to, żeby on nie ponosił konsekwencji postępków swojej matki.
Może znajdzie się rozwiązanie, które pozwoliłoby chłopcu pozostać w szkole. Jeśli
dokładnie się przyjrzeć obecnej sytuacji, to czy ktoś jest naprawdę nieszczęśliwy? Modna
żona jest szczęśliwa, bo ma bogatego kochanka i wielkie łóżko do wylegiwania się. Bogaty
kochanek kupuje jej ubrania i inne rzeczy, które lubią modne panie. Bogaty kochanek jest
szczęśliwy, bo ma modną nałożnicę i nie musi spędzać zbyt dużo czasu ze swoją pobożną
żoną. Pobożna żona jest szczęśliwa, bo mieszka tam, gdzie chce mieszkać, przypuszczalnie
robi to, co lubi robić, i ma męża, który odwiedza ją regularnie, ale nie na tyle często, żeby
działać jej na nerwy. Chłopak jest szczęśliwy, bo ma dwóch ojców i chodzi do bardzo dobrej i
drogiej szkoły.
A pan Letsenyane Badule? Czy jest szczęśliwy, a jeśli nie, to czy można go
uszczęśliwić bez zmiany okoliczności? Gdyby znalazł się na to sposób, to sytuacja materialna
chłopca nie musiałyby ulec zmianie. Ale jak to osiągnąć? Mma Ramotswe nie mogła
powiedzieć panu Badulemu, że chłopak nie jest jego dzieckiem - to byłoby zbyt wstrząsające,
zbyt okrutne, a chłopak przypuszczalnie też przeżyłby szok, bo prawdopodobnie nie zdawał
sobie sprawy z tego, kto jest jego prawdziwym ojcem. Mieli wprawdzie identyczne wielkie
nochale, ale chłopcy raczej nie zwracają uwagi na takie rzeczy. Mma Ramotswe uznała, że
nie ma potrzeby cokolwiek robić w tej sprawie, że najlepiej będzie pozostawić chłopca w
niewiedzy. Kiedy czesne będzie już opłacone w całości, to wówczas niech sobie postudiuje
budowę nosów w rodzinie i sam wyciągnie wnioski.
- Chodzi o pana Badulego - orzekła mma Ramotswe. - Musimy tak zrobić, żeby go to
nie unieszczęśliwiło. Powiemy mu, co ustaliłyśmy, ale musimy sprawić, żeby to
zaakceptował. Jeśli zaakceptuje sytuację, to cały problem zniknie.
- Ale przecież nam powiedział, że bardzo go to martwi - zaoponowała mma Makutsi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]