[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powierzchnię skóry, jej oddech jest słodki, a spojrzenie czyste.
Chyba powinienem panu wierzyć, przecież jesteś pan specjalistą w tej dziedzinie. Garrido
przechylił kieliszek, głośno siorbiąc. Jego szydercze oczka przeszywały Boadę. A w jej
czystym spojrzeniu nie pojawia się wyrzut, jaki widziałbyś pan w oczach dojrzałej kobiety, z
którą nie umiałeś pan się związać.
A widział pan kiedy starego anioła? Boada zaciągnął się cohibą, ale odpowiedz nie padła.
Ja jakoś sobie nie wyobrażam siebie w otoczeniu zgrzybiałych starowinek ze sztuczną szczęką
głośno poruszającą się w ustach. Te dziewczynki za to&
Doktor z rozmarzeniem przymknął oczy, a Juanito nie mógł uniknąć nasuwającego się
skojarzenia z wielkim, szkaradnym, ociężałym chrząszczem. Poczuł do niego instynktowną
odrazę, wywołaną bardziej jego wyglądem zewnętrznym niż wygłaszanymi poglądami.
Te dziewczynki przenoszą nas do innej epoki, powodują, że zapominamy o nieuchronności
śmierci. Boada uśmiechnął się na myśl o małej Albie, o pełnym zaufaniu do klauna, który ją
zdradził, ech, uroki niewinności. Przy następnym dochodzeniu zapomni pan o tej sprawie. Mnie
natomiast nikt nie może odebrać moich wspomnień, a moje własne wzruszenia pozostaną moimi.
Być może zdołają panowie wtrącić mnie do więzienia, ale nawet tam przeżycia stanowić będą
część moich snów.
Po opróżnieniu kieliszka Garrido wstał z kanapy i podszedł do biurka Boady.
A wiesz pan, że w więzieniu trzeba chronić pedofilów? Jeśli zostawiamy ich samych sobie
wraz z innymi osadzonymi, są mordowani w brutalny sposób, z prawdziwą nienawiścią, nie
wiem, czy mnie pan dobrze rozumiesz. Wziął karafkę i napełnił sobie kieliszek, pozwalając, by
wino rozlało się po blacie. Ojoj, proszę mi wybaczyć, uświniłem pańskie piękne biurko.
Tak naprawdę drażni pana to, że jestem zamożny, nieprawdaż?
Boada nie zwracał uwagi na prowokacyjne zachowanie inspektora, podniósł swój kieliszek i
wzniósł milczący toast, uśmiechając się, jakby zupełnie było mu obojętne, że po biurku płynęła
strużka wina, i dodał:
Gdybym był takim bezbarwnym gołodupcem jak pan, zaiste też usprawiedliwiałbym nawet
takie zachowanie.
Paco chlusnął mu winem w twarz.
Naprawdę bardzo mi przykro. Jestem straszną niezdarą.
Człowiek niepotrafiący kontrolować swoich emocji zawsze będzie żałosny. Przypomina mi
pan Alfredo Selera: nieciekawy, bezbarwny, uzależniony od alkoholu&
I tu się pan myli.
Garrido usiadł znów na kanapie, starając się nie dać poznać po sobie, że zarzut alkoholizmu
dotknął go do żywego. Zaraz dodał:
Uważam się za normalną, godną osobę, która korzysta i używa sobie życia, prawie tak jak
pan. W końcu przecież jesteśmy na świecie właśnie po to i dla wielu innych rzeczy. Ale inni,
podobni nam, są tak ograniczeni, prawda? Trwonią czas na poniżającej robocie i durnych
rozmowach o piłce i polityce. Policjant westchnął. Ludzka egzystencja bywa taka miałka.
Następnie rozbił kieliszek na obrazie Charlesa Selliera i wycelował broń w głowę Boady.
Pediatra cofnął się, zaskoczony.
Bardzo, bardzo dużo mnie kosztuje, żeby teraz zachować panowanie nad sobą, doktorku,
ale muszę też przyznać, że ta sytuacja zarazem sprawia mi sporą przyjemność.
I pomyśleć, że poczciwego Selera wyrzucili ze szkoły, bo z uwielbieniem patrzył na dzieci
wtrącił Juanito bo kochał je i był dla nich czuły. To był pański kozioł ofiarny, prawda?
Niewinny jak dziecko, cierpiący w milczeniu z powodu swych słabości i namiętności.
Nie takie znowu niewiniątko. Wszystko to podobało się również jemu i nigdy się nie
skarżył, patrząc, co robią inni. A nawet pomógł przy naszym ostatnim nabytku. Ale zdradziły go
wyrzuty sumienia, a kiedy pan wtrącił się w nasze sprawy, stał się niebezpieczny. Boada złączył
opuszki palców. Musi pan przyznać, że była to jak najbardziej stosowna osoba, by poświęcić
się dla innych, a ja pomogłem mu oczyścić sumienie. Seler nie rozumiał, że człowiek nie może
przestać być tym, kim jest.
Jak go zabiliście bez zostawienia śladów? Nafaszerowaliście go czymś przed
powieszeniem na lampie?
Nie chcę odbierać panu przyjemności dojścia do tego samemu, przyjemności, którą Conan
Doyle określił mianem sztuki dedukcji. Doktor Boada spojrzał na niego pobłażliwie. Jak panu
mówiłem, ten człowiek był zgubiony przez własną namiętność. Nie ma uzależnienia
trudniejszego do przezwyciężenia niż relacja miłosna. Ale nie chcę rozmawiać wyłącznie o
miłości, bo nie wypada nam pomijać innych uzależnień i potrzeb. Proszę nie zapominać, że w
mojej branży jest na szczęście wiele osób, które nie odczuwają z tego powodu wstydu i gotowe
są uiszczać naprawdę sowite kwoty pieniężne, ażeby te potrzeby zaspokoić.
Na stole leżała płyta kompaktowa z utworami Bacha, którą Boadzie podarował muzyk, z
okładką przedstawiającą obraz Botticellego z trzema aniołami. Pediatra otworzył pudełko i
położył płytę na podajniku małego odtwarzacza, który znajdował się przy biurku.
A co z aniołami? Co one mają wspólnego z tym wszystkim?
Ta sama muzyka, którą Susana i Alicia słyszały w trakcie przedśmiertnego rytuału, wypełniła
gabinet doktora. Aria Esurientes brzmiała rozkosznie, Juanito docenił miłą odmianę, a dzwięk
fletu rozjaśniał mu umysł.
Zanim Kościół zaczął negować ich istnienie, władały nie tylko planetami, czterema porami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]