[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zmieszana.
- Pokażemy ci bretońska wieś - wtrąciła się hrabina.
- A może jutro będziesz miała ochotę na przejażdżkę po
naszych włościach?
- Bardzo chętnie. Jestem pewna, że będzie to dla
mnie miÅ‚a odmiana po betonowych chodnikach amery­
kańskich metropolii.
KUZYN Z BRETANII
53
- Z przyjemnością będę ci towarzyszyć, Serenity -
zaoferowaÅ‚ siÄ™ Christophe, caÅ‚kowicie jÄ… tym zaskaku­
jąc. Odwróciła się do niego z wyrazem twarzy, który
dokładnie odzwierciedlał jej myśli. Uśmiechnął się. -
Czy masz odpowiedni strój?
- Odpowiedni strój? - powtórzyła ze zdziwieniem.
WydawaÅ‚o siÄ™, że rozbawiÅ‚o go jej zaskoczenie, po­
nieważ uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Ubierasz się ze smakiem, ale trudno by ci było
dosiadać konia w takiej sukni.
Zerknęła w dół na miÄ™kki materiaÅ‚ jasnozielonej su­
kienki, a potem podniosła na Christophe'a wyraznie
rozbawione spojrzenie.
- Konia? - powtórzyła, lekko marszcząc brwi.
- Nie można objechać posiadłości samochodem.
Koń o wiele lepiej się do tego nadaje.
Na widok wesoÅ‚ych iskierek w jego oczach wypro­
stowała się z godnością.
- Przykro mi, ale nie jeżdżę konno - powiedziała.
- Niemożliwe! - oÅ›wiadczyÅ‚a hrabina z niedowie­
rzaniem. - Gaelle była wspaniałą amazonką.
- Nie odziedziczyÅ‚am po niej tych zdolnoÅ›ci - od­
parła nieco rozbawiona Serenity.
- NauczÄ™ ciÄ™. - SÅ‚owa Christophe'a zabrzmiaÅ‚y roz­
kazujÄ…co.
- To miła propozycja, ale nie skorzystam - odrzekła
sucho. - Nie rób sobie kłopotu.
- Musisz się uczyć - nie dał za wygraną. - Bądz
gotowa o dziewiątej. Odbędziemy pierwszą lekcję.
- Powiedziałam przecież... - zaczęła.
54 NORA ROBERTS
- Postaraj siÄ™ być punktualna - przerwaÅ‚ jej bezce­
remonialnie i wstaÅ‚ od stoÅ‚u. - Dobranoc, babciu - do­
daÅ‚ i opuÅ›ciÅ‚ pokój, pozostawiajÄ…c Serenity z nachmu­
rzonÄ… minÄ….
- Co za tupet! - wyrzuciÅ‚a z siebie, gdy tylko odzy­
skaÅ‚a gÅ‚os. SpojrzaÅ‚a rozzÅ‚oszczonym wzrokiem na hra­
binę. - Jeśli on myśli, że go posłucham...
- Mądrzej będzie, jeśli tak zrobisz - przerwała jej
hrabina. - Gdy Christophe raz podejmie decyzjÄ™... -
Znacząco wzruszyła ramionami, zostawiając dalszą
część zdania domyślności Serenity. - Chyba zabrałaś
spodnie? Bridget przyniesie ci rano buty twojej matki.
- Nie mam zamiaru wsiadać na konia - powiedziała
Serenity wolno i wyraznie.
- Nie bÄ…dz gÅ‚upia, dziecino. - UpierÅ›cieniona, ele­
gancka dÅ‚oÅ„ siÄ™gnęła po kieliszek. - Christophe to bar­
dzo uparty człowiek. - Po raz pierwszy hrabina ciepło
uśmiechnęła się do Serenity. - Być może nawet bardziej
uparty niż ty.
Przeklinając pod nosem, Serenity wciągała sztywne
buty, które kiedyÅ› należaÅ‚y do jej matki. ByÅ‚y wypole­
rowane do poÅ‚ysku i pasowaÅ‚y na jej stopy, jakby robio­
no je na miarÄ™. :
- Knujesz coś przeciwko mnie, mamo - szepnęła,
a potem, słysząc pukanie do drzwi, obojętnie zawołała:
- Proszę wejść!
Tym razem nie była to pokojówka, lecz Christophe
ubrany z wyszukaną elegancją w obcisłe bryczesy
i białą lnianą koszulę.
KUZYN Z BRETANII
55
- Czego chcesz? - spytaÅ‚a z wÅ›ciekÅ‚Ä… minÄ…, energicz­
nym ruchem naciÄ…gajÄ…c drugi but.
- Sprawdzam tylko, czy jesteÅ› punktualna, Serenity
- odpowiedział z uprzejmym uśmiechem, przesuwając
aroganckim wzrokiem po jej zbuntowanej twarzy
i drobnym ciele ubranym we wzorzystÄ… podkoszulkÄ™
i obcisłe dżinsy.
Lekko zmieszana tym przenikliwym spojrzeniem,
wstała.
- Jestem gotowa, kapitanie, ale obawiam się, że nie
okażę się pojętnym uczniem.
- Zobaczymy, moja droga. Chyba jesteÅ› w stanie po­
jąć kilka prostych instrukcji.
Najwyrazniej lubił ją prowokować i znów mu się
udało. W wyniosłym milczeniu pomaszerowała za nim
do stajni, z uporem wydłużając kroki, aby iść obok
niego, a nie za nim.
Przed stajniÄ… czekaÅ‚y już dwa osiodÅ‚ane konie - je­
den czarny i lśniący, drugi gniady. Serenity przystanęła
gwałtownie. Konie wydawały jej się niewiarygodnie
duże. Przyglądała im się ze zmarszczonym czołem.
- Co zrobisz, jeśli stąd ucieknę? - spytała.
- SprowadzÄ™ ciÄ™ z powrotem. - Na widok jej na­
chmurzonej miny tylko uniósł ciemne brwi.
- Ten czarny należy pewnie do ciebie - powiedziała
niepewnie, starając się zapanować nad ogarniającym ją
strachem. - WidzÄ™, jak galopujesz na nim po polach
w świetle księżyca, z połyskującą szablą u boku.
- Masz bujnÄ… wyobrazniÄ™. - WziÄ…Å‚ wodze jaÅ›niej­
szego konia i podprowadził wierzchowca do Serenity.
NORA ROBERTS
56
Bezwiednie się cofnęła.
- Pewnie chcesz, bym na niego wsiadła?
- Na nią - poprawił ją, uśmiechając się półgębkiem.
- Nie obchodzi mnie płeć. - Była zdenerwowana
i zła na siebie za tak jawne tchórzostwo. Spojrzała na
spokojnie stojącego konia i przełknęła ślinę. - Ona...
ona jest bardzo duża.
- Babette jest równie miła jak Korrigan - zapewnił
Christophe niespodziewanie Å‚agodnym tonem. - Lubisz
psy, prawda?
- Tak, ale...
- Ona jest bardzo delikatna. - Ujął dłoń Serenity
i przyłożył do łba Babette. - Ma szlachetne serce i zrobi
wszystko, by cię zadowolić.
Ręka Serenity znalazła się pomiędzy gładką skórą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl