[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Teraz jednak przepełniające go uczucie było niczym niekontrolowany strumień, rwąca
rzeka, reaktor na granicy przeciążenia. Gniew buzował w nim silniej z każdym uderzeniem
tego, co zostało z jego serca. Kierował nim tak samo, jak rozpaczliwa chęć osiągnięcia celu,
niespełnione pragnienie czy nagląca potrzeba napędzały inne, pośledniejsze istoty. Sing czuła
wściekłość Vadera, gwałtowną niczym żar rozpalonego do białości pieca. Nie był w stanie jej
ugasić, w najlepszym wypadku mógł starać się nią kierować. A Sing wiedziała, że do tego
potrzebował obiektu.
Tym właśnie obiektem był teraz Jax Pavan. Od niedawna również dla niej.
Uwagę Czarnego Lorda z pewnością zaprzątało mnóstwo innych, niecierpiących zwłoki
spraw. Aurra zdawała sobie sprawę, że sprawowanie władzy na taką skalę wymaga wielkiego
skupienia i poświęcenia. Zmian ustrojowych nie dokonywano ot, tak, jednym skinieniem czy
wydaniem od niechcenia paru dekretów. Pracy było aż nadto: coraz to nowi politycy do
przekupienia, przeciągnięcia na swoją stronę czy zgładzenia; wielkie koncerny do starcia z
powierzchni planet i całe rasy czekające na decyzję o ułaskawieniu albo rozpyleniu na atomy.
Nie miało znaczenia, jak dużą przyjemność mogło Vaderowi sprawić osobiste wytropienie i
pozbycie się tego parszywego Jedi, Jaksa Pavana. W jego obleczonych w czarne rękawice
dłoniach ważyły się losy całych światów, więc priorytet stanowiły sprawy wagi imperialnej.
Musiał zrezygnować, przynajmniej na razie, z policzenia się z Pavanem osobiście na rzecz
kogoś innego. Profesjonalisty. Aurry Sing.
Oczywiście, była teraz nieuzbrojona. Osoby dopuszczane do Czarnego Lorda podlegały
ścisłej kontroli i imponujący arsenał łowczyni nagród skonfiskowano jej już przy wejściu do
Pałacu Imperialnego. Chociaż o potędze i odwadze Dartha Vadera krążyły legendy, Czarny
Lord z pewnością nie był na tyle głupi, żeby powierzać swoje bezpieczeństwo wyłącznie
Mocy. Ciemna Strona była sojusznikiem dającym wiele przywilejów, jednak prawdziwej
skuteczności nie gwarantowały same umiejętności, ale też rozsądek i ostrożność. Moc czy nie
Moc, Vader z pewnością nie był na tyle lekkomyślny, żeby pozwolić komuś na paradowanie
po swoich apartamentach z detonatorem albo blasterem.
 Sing.  Jej gospodarz był oszczędny w słowach.
 Lordzie Vader.  Harda łowczyni nie widziała powodu, żeby się kłaniać. Skinęła tylko
ledwie zauważalnie głową. Jeśli Czarny Lord poczuł się znieważony, nie dał tego po sobie
poznać.
 Spodziewałem się ciebie  stwierdził.
 Z pewnością Moc cię uprzedziła.  Bezceremonialnie podeszła kilka kroków bliżej.
Rozejrzała się po naszpikowanych elektroniką ścianach, po czym przeniosła spojrzenie na
swojego rozmówcę.  A więc tak mieszkasz... ciekawe.
Vader gestem wskazał komnatę.
 Mój... styl życia jest wymuszony koniecznością ciągłego nadzoru. Korzystam z
rozwiązań technicznych raczej zbędnych większości istot organicznych.
Aurra oceniła krytycznym wzrokiem ostre załomy sufitu i pełne kantów płaszczyzny
ścian. Skinęła głową.
 Widzę, że lubisz abstrakcję  rzuciła.
 Dobrze się czuję w otoczeniu form nieorganicznych.
 To widać  przyznała. Spojrzała na niego z zaciekawieniem.  Mówią, że cenisz sobie
surowość i prostotę. A może to wszystko tylko na pokaz?  zapytała śmiało.
Jego ton nie uległ zmianie, a jednak miała wrażenie, że teraz była w nim pogarda.
 Uważasz, że ktoś taki jak ty potrafiłby zrozumieć moje intencje?  zapytał.  Daruj
sobie. To poza twoim zasięgiem. Poza zasięgiem kogokolwiek.
 yle mnie oceniasz  odparła zuchwale.  Po prostu lubię wiedzieć, dla kogo pracuję.
Mój zawód wymaga zapoznania się z profilem ofiary. Osobiście hołduję zasadzie, że dobrze
jest również zdobyć jak najwięcej informacji na temat zleceniodawcy.
 Kredyty...  Potężna czarna postać wypluła to słowo z obrzydzeniem.  Marna
motywacja. Sing wzruszyła ramionami.
 Dla mnie w sam raz  stwierdziła.  Proponujesz coś lepszego?
Czarny Lord uniósł zaciśniętą pięść, a jego głos przybrał na sile.
 Porządek! Organizacja!  Słowa powtórzyło echo odbite od ścian komnaty.
 Wolę kredyty, dzięki  skwitowała kwaśno Aurra.
Jej rozmówca w niemym rozbawieniu pokręcił głową zakutą w lśniący hełm.
 Nawet tam, gdzie można by się spodziewać rozsądku, rozbrzmiewają żałosne głosy
ignorantów.
Sing poczuła, że ogarnia ją gniew. Nie miała broni, ale to wcale nie znaczyło, że była
bezbronna.
 Uważasz mnie za głupią, Lordzie Vader?  wycedziła przez zęby.
Złowroga postać się roześmiała. Niewielu osobom dane było słyszeć śmiech Czarnego
Lorda Sithów. Odgłos rozbawienia, przefiltrowany przez skomplikowane systemy
podtrzymywania życia, brzmiał niczym zwielokrotniony pomruk detonatora na granicy
eksplozji. Ale był to prawdziwy śmiech, szczery, chociaż bezduszny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl