[ Pobierz całość w formacie PDF ]

brook muszÄ… dbać o podtrzymanie swej pozycji w towarzy­
stwie.
Gdyby tylko mógÅ‚ wiedzieć, jak niedorzeczna byÅ‚a jego uwa­
ga. OczywiÅ›cie nie miaÅ‚a zamiaru mu tego tÅ‚umaczyć, prawdo­
podobnie uśmiałby się do łez, a tego by nie zniosła.
Następnego ranka zjawiła się w pracy wyjątkowo wcześnie, toteż
była niepomiernie zdumiona, przekonawszy się, iż drzwi Tryad są
otwarte. W recepcji ujrzała Kit, która przysiadła na biurku Rity, oraz
Alison, przeglÄ…dajÄ…cÄ… adresowanÄ… do niej korespondencjÄ™.
- Co wy tu robicie o tak barbarzyńskiej porze? - zapytała,
choć wiedziała, że gdyby któraś z jej przyjaciółek poprzedniego
dnia umówiona była na ważne spotkanie, ona sama następnego
ranka czekałaby na schodach.
- Omawiamy nasze kÅ‚opoty żoÅ‚Ä…dkowe - odparÅ‚a Kit szale­
nie poważnym tonem.
- Boli cię żołądek i pijesz kawę? - oburzyła się Susannah,
zajrzawszy do trzymanego przez niÄ… kubka.
- Powiedziałam jej dokładnie to samo - mruknęła Alison.
- Kawa nigdy mi nie szkodziÅ‚a. - Kit machnęła lekceważą­
co ręką. - Myślę, że to ta chińszczyzna.
- Chyba nie zjadłyście wszystkiego? - upewniła się Susannah.
- Za kogo ty nas masz? - obruszyÅ‚a siÄ™ tamta. - Za żar­
łoków?
- Poza tym ja nawet nie tknęłam tej chiÅ„szczyzny - uzupeÅ‚­
niła Alison, odkładając na bok przejrzane koperty.
Susannah musiała przyznać, iż nie wyglądała ona najlepiej.
Wprawdzie jej cera zawsze przypominała alabaster, ale tego
dnia była po prostu blada jak ściana.
Nie miaÅ‚a ochoty jeszcze bardziej zasmucać swych przyja­
ciółek, ale nie widziała sensu dłużej ukrywać złych wieści.
- Cóż, chciałabym poprawić wam humor, ale obawiam się,
że nie jestem w stanie - westchnęła.
- A wiÄ™c nie poszÅ‚o ci za dobrze? - zapytaÅ‚a ze współczu­
ciem Kit.
- Amos Richards był wprawdzie bardzo miły, ucięliśmy
sobie interesującą pogawędkę o pogodzie, ale kiedy okazało się,
że dyrektorem Universal Dynamics jest...
- Marcus Herrington - wpadła jej w słowo Alison.
- WiedziaÅ‚aÅ› o tym i mnie nie ostrzegÅ‚aÅ›? - Susannah po­
słała jej niedowierzające spojrzenie.
- DowiedziaÅ‚am siÄ™ dopiero dziÅ› o drugiej w nocy - wyjaÅ›­
niła tamta. - Przypuszczałam, że ci się nie powiodło, bo gdyby
było inaczej, przybiegłabyś do biura w podskokach, więc nie
mogąc usnąć, zajrzałam do  Kto jest kim?" i...
- Trzymasz przy łóżku  Kto jest kim?"?! - Kit wyraznie nie
mogła uwierzyć własnym uszom.
- Ależ to bardzo pożyteczna i odprężająca lektura - broniła
siÄ™ Alison.
- A w dodatku nie ma ryzyka uzależnienia jak w przypadku
pigułek nasennych - zażartowała Kit.
Alison pokazała jej język, po czym podeszła do Susannah
i otoczyła ją ramieniem.
- Nie martw się, bez względu na wszystko jesteśmy z tobą
- zapewniła. - Zresztą przez te trzy lata świetnie radziłyśmy
sobie bez Universal Dynamics, więc i teraz jakoś damy sobie
radÄ™.
- Czym ja sobie na was zasłużyłam? -westchnęła, próbując
powstrzymać łzy.
Gdy kwadrans pózniej znalazÅ‚a siÄ™ na schodkach prowadzÄ…­
cych do Tryad, zza ogrodzenia dobiegł ją nieśmiały głos:
- ProszÄ™ pani!
Odwróciwszy się, spostrzegła, że na werandzie sąsiedniego
domu stoi pani Holcomb.
- Czy bÄ™dzie siÄ™ dziÅ› pani widziaÅ‚a z tym swoim kawale­
rem? - zapytała staruszka.
- Nie jest mój - sprostowała - ale rzeczywiście zaraz się
z nim zobaczÄ™.
- Proszę mu to dać.
To powiedziawszy, sąsiadka podała jej ponad ogrodzeniem
szczelnie opakowany przezroczystą folią talerz ciepłych jeszcze
ciasteczek. Gdy tylko Susannah wzięła go w rękę, dłoń starszej
pani gwałtownie się cofnęła, jak gdyby z obawy przed bliższym
kontaktem.
- Tego tylko brakowało - mruknęła pod nosem Susannah.
- Jak gdyby i tak nie miał o sobie doskonałej opinii.
Zanim dotarła do domu Cyrusa, jej auto pachniało cudownie
świeżymi ciasteczkami orzechowymi, tak że z trudem trzymała
ręce z dala od tego skarbu.
Drzwi otworzył jej Marc, który z zaciekawieniem przyjrzał
siÄ™ trzymanemu przez niÄ… talerzowi.
- Upiekłaś dla mnie ciasteczka? - ucieszył się. - Muszę
przyznać, że tym razem przebiłaś stawkę. A więc, za co chcesz
mnie przeprosić?
Przez moment zastanawiała się, czy aby nie rozbić mu tego
talerza na głowie, ale wreszcie rozmyśliła się.
- Przykro mi, ale nie ja je piekłam, tylko pani Holcomb
- wyjaśniła. - Musiałeś wywrzeć na niej doskonałe wrażenie.
- Jestem zaszczycony - odparł, sięgając pod folię po apety-
cznie pachnÄ…ce ciastko. O'Leary wpatrzyÅ‚ siÄ™ w niego bÅ‚agal­
nym wzrokiem. - Wiesz, Susannah, dużo ostatnio myślałem...
- Na twoim miejscu natychmiast bym przestała - przerwała
mu. - To może być niebezpieczne.
- Chyba rzeczywiście nie zamierzasz pójść ze mną do łóżka,
żebym zgodził się przekazać obrazy Dearborn Museum,
prawda?
- Eureka! - zawołała kpiąco. - Czy faktycznie zajęło ci to
aż tak dużo czasu, żeby się domyślić?
- ProponujÄ™ wiÄ™c, żebyÅ›my podnieÅ›li stawkÄ™ - ciÄ…gnÄ…Å‚, ig­
norujÄ…c jej uwagÄ™.
- Na jaką? Przypominam, że propozycję współpracy z Uni-
versal Dynamics już raz odrzuciłam.
- Nie, wolaÅ‚bym nie mieszać pracy z przyjemnoÅ›ciÄ…. Przy­
szło mi do głowy, że może powinienem poprosić cię o rękę.
ROZDZIAA DZIEWITY
Susannah miaÅ‚a wrażenie, że Å›wiat wokół niej wiruje w za­
wrotnym tempie, zaś w głowie kołatało jej tylko jedno krótkie
pytanie.
- Dlaczego?
- Wyglądasz na przerażoną - zauważył Marc.
Ciekawe dlaczego, pomyślała z przekąsem. Tymczasem on
zdawał się być dużo bardziej zainteresowany jej reakcją niż
odpowiedzią na postawione przed chwilą pytanie. Oczywiście,
nie byÅ‚o to prawdziwe pytanie, stwierdziÅ‚ tylko, że może powi­
nien siÄ™ z niÄ… ożenić. W jego gÅ‚osie nie sÅ‚ychać byÅ‚o przekona­
nia ani też nie wyglądał na kogoś, kto z radością zdecydował
się na tak istotną zmianę w swym życiu. Przywiodło jej to na
myśl dawnego Marcusa, który przed ośmiu laty powiedział coś
Å‚udzÄ…co podobnego.
- To dlatego, że jestem przerażona - odparła, zmuszając się
do uśmiechu. - Skąd ci przyszedł do głowy ten upiorny pomysł?
Odstawiwszy talerz z ciastkami na poręcz werandy, oparł się
o drzwi, składając ręce na piersi.
- Pomyślałem, że teraz, kiedy moja firma jest w doskonałej
kondycji, nastÄ™pnym logicznym krokiem byÅ‚oby wyrobienie so­
bie dobrej pozycji w towarzystwie, a jak zrobić to lepiej niż
ożenić siÄ™ z MillerównÄ… z Northbrook? WidziaÅ‚em, z jakim sza­
cunkiem zwracały się do ciebie te paniusie na wernisażu.
Nie miaÅ‚a ochoty udowadniać mu, że jeÅ›li cieszy siÄ™ powa­
żaniem wÅ›ród rady nadzorczej Dearborn Museum, to nie z po­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl