[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaryzykują ciąży. Nie mówiąc o tym, że nie da się skrócić okresu ciąży u ludzkiej kobiety.
 Ona nie jest jak inni ludzie.
 Co rodzi tylko więcej pytań  odparł.  Nie możemy tego pospieszać. Musimy być cierpliwi i
pozwolić, by elementy układanki same wskoczyły na właściwe miejsca.
Dyskusja ciągnęła się i trwała kilka godzin. Zawsze tak było. Społeczność Strażników była z
natury odporna na zmiany. Michael często myślał, że dobrze się złożyło, że byli nieśmiertelni.
Inaczej nie starczyłoby im życia na ukończenie jakiegokolwiek zadania.
W końcu jednak osiągnął cel.
 Starsza Rachel, czy rozpoczniesz przygotowania?  zapytał jakiś Starszy.  Aklimatyzacja w
świecie ludzi nie będzie łatwa, a praca przeciwko kapitanowi Crossowi będzie prawdziwą próbą.
Jej pełne usta wygięły się w uśmiechu, którego nie widać było w jej zimnych, zielonych oczach.
 Będę gotowa.
 A więc postanowione  odparł Starszy, mówiąc w imieniu grupy.  Przejdziemy zatem do
kolejnego etapu.
Stacey skończyła się pakować i omiotła jeszcze raz wzrokiem gościnną sypialnię Lyssy, by
upewnić się, że o niczym nie zapomniała.
Powrót do pustego domu będzie trudny, ale nie było powodu, żeby tu zostać, zresztą wcale tego
nie chciała. Atmosfera zrobiłaby się zbyt dziwna, teraz gdy Aidan i Lyssa wiedzą, co zaszło między
nią a Connorem. Poza tym Connor przyjechał tu w interesach. Wiedziała, jak maniakalnie skupiony
na swoich antykach był Aidan, i przypuszczała, że obaj będą chcieli zabrać się do roboty. Ona też
miała co robić, więc&
Zarzuciła plecak na ramię i ruszyła w stronę schodów.
Z zaskoczeniem zorientowała się, że Connor jest sam. Siedział przy stole jadalnym, delikatnie
oczyszczając jakiś zakurzony przedmiot. Czarny T-shirt rozciągał się do granic możliwości na jego
szerokich ramionach, a na długich nogach miał luzne wyblakłe dżinsy.
 Cześć  powiedziała, mijając go w drodze po
torebkę leżącą na ladzie śniadaniowej.  Gdzie Aidan i Lyssa?
 Poszli spać. Okazało się, że jechali przez całą noc i ledwo żyją.
Stacey odwróciła się i spojrzała na niego. Przyglądał się jej błękitnymi oczami, które zdawały się
tak wiele wiedzieć. Jakby przeżył więcej, niż to było możliwe. Przecież nie mógł mieć więcej niż
trzydzieści pięć lat, ale rozpierała go energia dwudziestolatka, co znała z pierwszej& ręki.
Potrząsnęła głową.
 Miałam nadzieję, że miło spędzą czas razem. Oboje pracują zdecydowanie zbyt ciężko.
 Dokąd idziesz?  zapytał cicho, patrząc na jej czarno-różowy plecak Roxy. W życiu nie
kupiłaby sobie czegoś równie ekstrawaganckiego, ale to był prezent od Lyssy. Z tego powodu stał
się jednym z jej ulubionych  luksusowych przedmiotów. Sama nabyłaby plecak w Wal-Marcie za
pięć dolarów.
 Do domu. Mam parę rzeczy do zrobienia.
 Na przykład?
 Różne takie. Muszę posprzątać dom, skoro Justin jest z ojcem. Ponadto pierwszy stopień
mojej werandy przegnił. Sąsiad mówił, że pomoże mi go naprawić, więc sprawdzę, czy dzisiaj ma
czas.
Connor odłożył przedmiot, który trzymał w dłoniach, i wstał od stołu z niebezpiecznym
wdziękiem. Ruszał się jak pantera. Zwinnie i cicho.
 Ja mogę go naprawić.
Zamrugała, przechylając nieco głową do tyłu, by móc mu spojrzeć w oczy. Nawet stojąc dwa
metry od niego, musiała podnosić wzrok.
 Dlaczego?
 A dlaczego on ma to zrobić?  zripostował.
Stacey zmarszczyła czoło.
 Bo jest miłym gościem.
 Ja jestem miłym gościem.
 Jesteś zajęty.  I boski. Boże, jaki on był wspaniały.
No i w czerni z pewnością było mu do twarzy. Zauważyła to już wczoraj, kiedy się pojawił w
mieszkaniu Lyssy. Ten kolor perfekcyjnie podkreślał jego złocistą skórę i włosy. Trochę za długie
loki, T-shirt, dżinsy i czarne glany tworzyły obrazek naprawdę złego chłopca. Samo wyobrażenie,
że będzie u niej w domu, wywoływało dreszcze.
 Muszę coś rozplanować  odparł.  Mogę to robić gdziekolwiek.
 Naprawianie zepsutego stopnia jest nudne.
 Twój sąsiad tak nie uważa.
 Lubi moją szarlotkę.
Connor skrzyżował ręce na piersi.
 Lubię szarlotkę.
 To naprawdę nie jest dobry pomysł&
 Jasne, że jest  odparował, a jego szczęki zarysowały się ostrzej.  Jestem mistrzem
naprawiania werand.
Powinna odmówić. Serio. Wiedziała, że miał nadzieję
na seks. Najgorsze było jednak to, że mógł mieć powody do takiej nadziei. Spędziła cały czas
pod prysznicem, zastanawiając się, jak by to było kochać się z nim na spokojnie. Nie spiesząc się.
Niebezpieczne myśli.
 Chyba powinniśmy się już pożegnać  powiedziała.
 Cykor.
 Słucham?  Zaniemówiła.
Connor zaczął ją przedrzezniać, powtarzając wciąż to samo:  cykor ,  cykor .
 O mój Boże  prychnęła.  Jesteś dziecinny.
 Może. A ty boisz się mnie zabrać do domu, bo ci się za bardzo podobam.
 Wcale nie.
 Kłamczucha.
Oparła dłonie na biodrach i zapytała:
 Dlaczego wszyscy faceci cofają się w rozwoju do etapu niemowlęcia, kiedy czegoś im się
odmawia?
Pokazał jej język.
Stacey zagryzła wargi i odwróciła szybko wzrok. Roześmiał się. Mało się nie zakrztusiła,
próbując zachować powagę.
 No już. Dość tego nonsensu.  Obszedł stół jadalny i zabrał jej plecak. Uśmiech, jakim ją
obdarzył, znowu obudził motyle w jej brzuchu.  Obiecuję być grzeczny.
 Ale przecież nie umiesz mi się oprzeć  odparła złośliwie.
 Wiem.
Zmysłowy tembr jego głosu sprawił, że patrzyła na niego jak zaczarowana, choć już dawno
powinna odwrócić wzrok. Jego spojrzenie było ciepłe i pożądliwe, wręcz głodne. Prosiła się o
problemy przez duże  P , zabierając go ze sobą do domu. Pozwalając mu pobawić się w pana
domu przez jedno popołudnie. Pozwalając mu zostawić po sobie ślad w jej domu.
 A co, jeśli nie będę grzeczna?  Westchnęła.
Connor odsunął się na bok i wskazał jej drogę do przedpokoju.
 Nie odmówię  ostrzegł.  Jeśli sądzisz, że zgodzę się udawać dżentelmena, to przemyśl to
jeszcze raz.
 Zwietnie.  Stacey ruszyła w stronę drzwi, które przed nią otworzył, jednocześnie zabierał
swój miecz spod ściany.  Ale zagonię cię do roboty, Panie Jestem Taki Duży i Silny i Wszystko Mi
Wolno. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl