[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyszła natychmiast przed namiot, gotowa bronić szejka. Ujrzała
zaparkowaną nieopodal limuzynę, rozgniewanego ojczyma, a także...
swoich pięciu przyrodnich braci, z obnażonymi sztyletami z rękach.
- Oddaj mi moją córkę, niegodziwcze! - zażądał groznie Kadar.
- Twoją córkę? - rzucił dosyć prowokacyjnie Malik.
- Nie udawaj, że nie wiedziałeś, kim ona jest!
- Zara jest tylko twojÄ… pasierbicÄ….
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
- Cóż z tego, skoro ją kocham jak rodzone dziecko! - obruszył się
Kadar. - I pragnę dla niej tylko samego dobra! To dlatego oddałem ją
królowi Hakemowi za małżonkę!
- A król Hakem, mój kuzyn, oddał ją mnie i ona teraz do mnie
należy - stwierdził ze stoickim spokojem Malik.
- Niedoczekanie twoje! Prędzej ty stracisz życie, niż ja stracę
moją ukochaną córkę! - wykrzyknął Kadar i skinął na uzbrojonych w
sztylety synów.
Otoczyli bezbronnego Malika ciasnym kręgiem, uniemożliwiając
mu jakikolwiek ruch, jakiekolwiek działanie. A Kadar chwycił Zarę za
rękę i siłą pociągnął do samochodu.
- Nawet nie próbuj się wyrywać, bo ten niegodziwiec
natychmiast zginie, przebity pięcioma ostrzami - przestrzegł ją.
- Nie róbcie mu krzywdy, ja go kocham - jęknęła.
- Straciłaś rozum, dziewczyno? - syknął ojczym, wpychając ją do
limuzyny i blokując jej drogę ucieczki własnym ciałem. - Zadurzyłaś
siÄ™ w mordercy?
- Malik nie jest mordercÄ…, ojcze, to nieprawda.
- Prawda, bez względu na to, co ci próbował wmawiać podczas
tej kilkudniowej znajomości! On jest mordercą, Zara, jest mordercą
twojego brata Dżeba! - Wypowiedziawszy te złowrogie słowa, Kadar
dał synom znak do odwrotu.
Nie opuszczając noży, posłusznie cofnęli się i wsiedli do
obszernej limuzyny. Zatrzasnęli za sobą drzwi. Paz, najmłodszy z
braci, usiadł za kierownicą i uruchomił silnik. Samochód ruszył i
pomknął w stronę San Francisco, uwożąc zapłakaną Zarę.
A bezradny szejk Malik pozostał sam nad jeziorem, zupełnie
nieoczekiwanie pozbawiony towarzystwa pięknej Zary, która była
prawdziwie królewskim prezentem urodzinowym.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
ROZDZIAA SIÓDMY
Pałac króla Hakema bin Abdul Haidara, królestwo Rahmanu
- Ona należy do mnie, więc chcę ją jak najszybciej odzyskać! -
oświadczył kategorycznym tonem szejk Malik, stanąwszy
naprzeciwko królewskiego tronu.
Hakem bin Abdul Haidar zmierzył go ironicznym spojrzeniem.
- W dosyć oryginalny sposób witasz swojego króla, Malik -
stwierdził z przekąsem. - Ech, to chyba przez te amerykańskie
demokratyczne obyczaje, którymi zdążyłeś nasiąknąć przez te dziesięć
lat! - dodał z westchnieniem, kręcąc głową na znak dezaprobaty.
- Wybacz, kuzynie - zreflektował się szejk i złożył Hakemowi
należny mu niski ukłon. - Bądz pozdrowiony!
Król z ukontentowaniem skinął głową.
- Mimo wszystko, miło cię widzieć, Malik - powiedział. - Pozwól
ze mną, pójdziemy tam, gdzie będziemy mogli spokojnie
porozmawiać. - Wstał i wyprowadził szejka z przeznaczonego do
oficjalnych audiencji salonu tronowego, w którym się spotkali
natychmiast po przyjezdzie Malika z lotniska. Król poprowadził
szejka w głąb swoich prywatnych apartamentów.
Pokoje, przez które kolejno przechodzili, należały niegdyś do ojca
Malika i teraz należałyby do niego, gdyby nie zrezygnował przed
dziesięciu laty z sukcesji tronu i nie opuścił królestwa Rahmanu.
Zdawał sobie z tego sprawę, a jednak nie odczuwał już ani żalu, ani
gniewu.
Czyżby to czas uleczył moje rany? - pytał siebie w myślach, idąc
za królem doskonale zapamiętaną z dzieciństwa i wczesnej młodości
amfiladą komnat. Czy raczej pewna jasnowłosa, zielonooka
dziewczyna o złotym sercu i przenikliwym umyśle?
- Usiądzmy tutaj - zadecydował Hakem, kiedy znalezli się w
niewielkim, ustronnym gabinecie, tworzÄ…cym wraz z salonikiem i
sypialnią jego najbardziej osobiste królestwo.
Zajęli miejsca w głębokich skórzanych fotelach, ustawionych po
przeciwnych stronach okrągłego niskiego stolika o bogato
rzezbionych nogach i blacie misternie intarsjowanym orientalnÄ…
mozaiką z najszlachetniejszych gatunków drewna.
- Odmieniła cię ta Ameryka, Malik, nie sposób tego ukryć -
odezwał się król.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
- Moje przystosowanie się do tamtejszych obyczajów było
konieczne, kuzynie, skoro musiałem opuścić własny kraj - stwierdził
szejk.
- Nie tyle musiałeś, ile chciałeś.
- Raczej: zdecydowałem się - uściślił Malik. - Zdecydowałem się
wyjechać, jak pamiętasz, pragnąc uchronić kraj przed sporami i
waśniami, a może nawet przed bratobójczą walką. Pozostawiłem ci
tron Rahmanu, kuzynie.
- I wszystkie tutejsze problemy! - wtrącił król. - Owszem,
straciłeś koronę, to prawda, ale w zamian zyskałeś w Stanach
Zjednoczonych osobistą niezależność i święty spokój - dodał z
leciutką, niemniej jednak wyraznie słyszalną nutą zazdrości w głosie.
- Zyskałem spokój, powiadasz. A cóż to, twoim zdaniem,
znaczy? - spytał szejk.
- A choćby to, Malik, że nie musiałeś przez te wszystkie lata
myśleć o Kadarze bin Abu Salmanie, o jego niezdrowych ambicjach i
niecnych intrygach.
- Ale teraz muszę! - żachnął się szejk.
- Fakt - przyznał Hakem. - Jeśli w istocie chcesz odzyskać tę
jasnowłosą dziewczynę...
- Ja ją muszę odzyskać, kuzynie! - wykrzyknął Malik, ośmielając [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl