[ Pobierz całość w formacie PDF ]

państwo Mathiesen.
Pan Mathiesen uniósł lekko kapelusz.
- Wszystkiego dobrego w nowym roku, pani Ringstad, no i gratulacje.
Słyszeliśmy, że urodziła pani córeczkę - powiedział mężczyzna, a jego
głos brzmiał miło i sympatycznie. - Wiadomości szybko się rozchodzą -
dodał, śmiejąc się.
- Cieszę się, że tym razem to dziewczynka - powiedziała pani
Mathiesen, równie sympatycznie i przyjaznie jak jej mąż. - Chodzi mi o to,
że tylu u was chłopców - dodała i uśmiechnęła się speszona.
- Może pani pracować, mając takie maleństwo, pani Ringstad?
- Nie, jeszcze nie pracuję. Pracowałam u pani Borresen na
Maridalsveien do samych świąt, ale jeszcze przed porodem musiałam
przestać. Teraz zaczekam, aż będę mogła wyjść z małą na dwór, na razie
jest za zimno.
Pani Mathiesen patrzyła na nią wyraznie przerażona.
- Zamierza pani pracować w sklepie, mając dwójkę takich małych
dzieci? - spytała.
- Tego jeszcze nie wiem. Mam też kilka innych możliwości. Zauważyła,
że małżonkowie wymienili spojrzenia. Pan Mathiesen odchrząknął.
- Mam nadzieję, że potraktowała pani poważnie naszą propozycję
pomocy i nie poczuła się urażona. Nie zamierzaliśmy pani obrazić, po
prostu chcielibyśmy być przydatni. Jak już mówiłem podczas naszej
wizyty u pani, też przeszliśmy trudne chwile. Jedyny sposób, w jaki
możemy choć trochę zrekompensować to, co zrobił nasz syn, to zadbać,
żeby pani i pani rodzina nie cierpiała ponad miarę. Wiem, że jest pani
dumna i nie chce niczyjej pomocy, i szanuję to. Wręcz podziwiamy panią
za to. Tym niemniej proszę odłożyć dumę na bok i posłuchać, co mamy
pani do powiedzenia, chociażby przez wzgląd na dziecko. Jeśli trudno pani
przyjąć od nas pieniądze, proszę pozwolić, że od czasu do czasu zostawię
pani przed drzwiami coś do jedzenia.
Elise poczuła, że się zarumieniła. Mierziła ją myśl, że miałaby
cokolwiek od nich przyjąć, ale kiedy zobaczyła proszące spojrzenie
mężczyzny, zrozumiała, ile to dla nich znaczy, i nie miała serca odmówić.
Nie mogła obwiniać ich o to, co zrobił Ansgar, rozumiała, że ich to też
dużo kosztowało. Rodzice Emanuela nie chcieli mieć nic wspólnego z
Hugo, nie mogła też liczyć na jakąś większą pomoc ze strony matki i
Asbjorna. Mieli dosyć własnych spraw, szczególnie teraz, kiedy matka
spodziewała się dziecka. To, co mogli im dać, powinno przypaść
chłopcom. Wszystko to oznaczało, że Hugo pozbawiony był wsparcia
dziadków. Skoro Mathiesen tak bardzo pragnął coś dla niego zrobić, nie
mogła się sprzeciwiać i ze względu na Hugo, i ze względu na nich samych.
Przytaknęła, aczkolwiek niechętnie.
- Dziękuję. Nie będę kryła, że w tej chwili jest mi dość ciężko, ale być
może mój mąż wróci do domu i wtedy będzie nam lżej.
Zauważyła, że oboje się zdziwili. A więc nie słyszeli nic o tym, że Signe
została odesłana do domu.
- To byłoby dobrze dla was wszystkich - odezwał się Mathiesen z
wyrazną ulgą. Martwił się, że cała odpowiedzialność spadła na nią.
Pani Mathiesen sprawiała wrażenie, jakby chciała jeszcze coś
powiedzieć, ale nie była pewna, czy powinna. W końcu jednak nie
wytrzymała: - Słyszała pani, że Ansgar się zaręczył?
Elise przytaknęła.
- Helenę Fryksten odwiedziła mnie - powiedziała.
Oboje otworzyli szeroko oczy, pierwszy odezwał się pan Mathiesen.
- Panna Fryksten panią odwiedziła? Dlaczego?
- Miała nadzieję, że pozwolę Ansgarowi spotykać się z Hugo. Pan
Mathiesen sprawiał wrażenie oszołomionego.
- Ale czy ona wie... To znaczy... Czy Ansgar...
Elise pomogła mu: - Ansgar powiedział jej, co się zdarzyło. Panna
Fryksten jest osobą głęboko wierzącą. Uważa, że Ansgar został już
dostatecznie ukarany i że ma prawo widywać własne dziecko.
Zauważyła, że jej głos brzmi ostro. Na samo wspomnienie Helenę
Fryksten przeszły ją ciarki.
- Wielkie nieba! - wykrzyknął pan Mathiesen, najwyrazniej nie wiedząc,
co ma powiedzieć. To był dla niego wstrząs. Odchrząknął. - Na pewno
była pani zakłopotana. To zrozumiałe.
Elise poczuła nagle, że ma łzy w oczach. Nie chciała pokazać im, jak
silnie przeżywa tę sytuację, ale nie była w stanie powstrzymać łez.
- Ona nic nie rozumie - głos odmówił jej posłuszeństwa. - Uważa, że
jestem bezwzględna, bo mu tego zabroniłam, ja, która już wtedy
opiekowałam się trójką i byłam w ciąży z następnym dzieckiem.
Rozpłakała się, szybko się od nich odwróciła i zaczęła biec.
Kiedy dotarła do mostu, zobaczyła, jak jakiś mężczyzna wchodzi i znika
w domu majstra. Nie zdążyła zobaczyć, kto to był. Emanuel zamieszkał u
Carlsenów i spędzał przedpołudnia na pisaniu podań i odwiedzaniu biur. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl