[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czary białolicych są dobre dla nich samych.
- Są dobre dla wszystkich.
- Atalko tego nie wie. Ani nikt ze wsi Tu-pei. Duchy nocy pożrą ich serca.
- W każdej rzeczy, która rąbie, jest dobry czar. On odpędzi ducha nocy.
Atalko podniósł z ziemi topór i dokładnie go obejrzał.
- W tym jest dobry czar?
- Dobry i mocniejszy ponad wszystko.
Escobar, który drzemał wsparty o słomianą ścianę chaty, ocknął się. Słowo  czar
często padało z ust Mendeza i często powtarzali je Indiosi. Przymrużył oko. - Czaruj dalej -
mruknął.
Atalko zwrócił się ku swoim. Ale wino sprawiło, że narada nie trwała długo.
- Atalko otrzyma dwa razy po dwie rzeczy, które rąbią. Kerrioka, Kerrien i Shumbee -
wskazywał kolejno palcem - chcą mieć po dwie.
- Dobrze - powiedział Mendez. Chodziło o zbyt doniosłą sprawę, by tracić czas na
targi. - I Atalko, i jego ludzie otrzymają to, czego zażądali.
Atalko nie oczekiwał tak szybkiej zgody. Stropił się. Trzeba było zażądać więcej. Ale
słowo jest słowem. Wstał, potem znowu przysiadł na piętach.
- Ludzie ze wsi Tu-pei wywrócą kanoe, wpadną do wody i gardła ich narobią głośnego
krzyku - rzekł. - Wszystko to stanie się w czas nocy, gdy ziemna sówka krzyknie trzy razy
iuuu... iuuuu... Ale - podrapał się w zakłopotaniu za uchem - ziemne sówki często krzyczą.
Skąd ludzie ze wsi Tu-pei mają wiedzieć że to będzie ta, na której głos oczekują?
- Zawoła tak - Mendez huknął trzykrotnie. Atalko skrzywił się.
- Prawdziwe ptaki krzyczą inaczej.
- Być może. Ale właśnie na ten dzwięk wasze kanoe wywróci się do góry dnem.
Skrzyżował ręce na piersiach.
- Tak się stanie.
- Tak się stanie, - powtórzył Kerrień, a za nimi, jak echo, Kerrioka i Shumbee.
Mendez dotknął ramienia Escobara, który znowu zapadł w drzemkę.
- Każ im wydać dziesięć toporów. Tylko niech despenserc wprzód każdy wypróbuje.
- Idę - ziewnął. - I co dalej?
- Wypijecie strzemiennego i niech robią, co chcą.
- Mogą odpłynąć?
- Mogą.
Escobar nie ukrywał ulgi. Był bardzo zmęczony. - Nareszcie człowiek wyciągnie się
na własnym posłaniu! - westchnął.
- Radziłbym z tym nie zwlekać. Sądzę, że dziś wieczorem żaden z nas nie ułoży się do
snu.
*
W toldilli Kolumba czekano na Mendeza z niecierpliwością. Don Bartholomeo raz po
raz wyglądał na zewnątrz. Wreszcie zjawił się.
- Obmyśliłeś już, synu, swój plan? - zapytał bez wstępów Kolumb.
- Tak.
- Na czym polega? - don Bartholomeo podszedł ku niemu - powiadajcie!
Mendez nie usiadł mimo zaproszenia admirała. Był zbyt podniecony.
- Prawdą jest, że nie starczy nam sił na rozbicie Indiosów - powiedział. - Gdy natrą na
Betleem i okręty, odeprzemy jeden atak, drugi, choćby nawet i dziesiąty. Ale jest ich tu
niezliczone mnóstwo. Za którymś razem nie starczy nam prochów, omdlałe ramiona nie
zdołają już wznieść broni do ciosu i wtedy...
- To wszystko już wiemy - mruknął adelantado. Kolumb obrzucił go strofującym
spojrzeniem.
- Słuchamy cię dalej, synu - powiedział łagodnie.
- Gdybyśmy jednak dostali w swe ręce samego Kibiana... - ciągnął Mendez.
- Co? - oczy Kolumba rozszerzyło bezmierne zdumienie.
- Jak powiadacie? - adelantado szarpał Mendeza za rękaw - Kibiana?
- Tak. I Kibiana, i jego rodzinę, i co ważniejszych wodzów. Wtedy Indiosi nie odważą
się występować przeciw nam. Oznajmimy, że zakładnicy dadzą gardła przy pierwszej próbie
ataku.
- Porwać Kibiana! - Kolumb opadł ciężko na fotel - z jego własnej wsi! Spośród
tysięcy zbrojnych!
- Zbrojni przebywali we wsi Kibiana wczoraj - ciągnął dalej Mendez. - Wątpię, by
pozostali tam również i przez dzień dzisiejszy. Wszystko wskazuje na to, że Indiosi odłożyli
napad na stosowniejszą porę. Wiedzą, że poznaliśmy ich zamiary, że trwamy w pogotowiu.
Przypuszczam więc, że roztasują się w poszczególnych wsiach, gdzie łatwiej będzie o
żywność.
Przystąpił do szczegółowego omówienia planu.
- Indiosi, którzy krzykami ściągną straże na brzeg? - zawołał w pewnym momencie
Kolumb. - Zaiste, wspaniały pomysł! Godny samego Cezara.
Mendez uśmiechnął się powściągliwie. Ta skłonność do wielkich słów. Czy wszyscy
w Genui są tacy?
- Gdy większość mieszkańców zbiegnie nad rzekę, wówczas wpadniemy do wsi. Jal
Escobar znamy drogę do chaty Kibiana. Wszystko zależy od szybkości uderzenia i odwrotu.
Zanim zdołają ściągnąć posiłki, powinniśmy być już daleko. Rzecz jasna, razem z jeńcami.
Kolumb przesunął ręką po czole.
- Znajdziesz drogę w puszczy? Nie zbłądzisz? - pytał.
- - Nie zbłądzę. Należy dojść do rzeki Veragua, przeprawić się przez nią i posuwać się
brzegiem.
- Być może Kibian rozstawił czujki wokół wsi.
- Z całą pewnością tego nie zaniedbał. Ale Indiosi - machnął ręką - w swej własnej wsi
niezbyt przestrzegają subordynacji. Niech wasza dostojność nie zapomina o strażach, które
udało nam się przekupić grzechotkami. Nikt nas nie zatrzymał, gdyśmy szli do chaty Kibiana.
Nie wiedzieli przecież, jakie żywimy zamiary. Gotów bym przysiąc, że usłyszawszy krzyki na
rzece strażnicy pobiegną zobaczyć, co się stało. Ciekawi są nad podziw.
Narada trwała. Kolumb zdawał sobie sprawę, iż plan Mendeza, mimo że szaleńczy i
ryzykancki, miał jedną podstawową zaletę: był jedyną szansą zawładnięcia ziemiami Veragui.
A jednak admirał zwlekał z decyzją.
W wyprawie musiało wziąć udział co najmniej osiemdziesięciu zbrojnych. Gdyby tak
pokazny oddział wpadł w zasadzkę, gdyby został rozbity, los reszty załogi należałoby uznać
za przesądzony.
Zdarzają się jednak sytuacje, w których nie pozostaje nic innego, jak tylko postawić
wszystko na jedną kartę. Właśnie w takiej sytuacji znalezli się teraz. Kolumb odetchnął
głęboko. - Niech się stanie według twoich myśli.
Omówiono jeszcze ostatnie szczegóły. Nominalnym dowódcą wyprawy został
również i tym razem adelantado, zaś cała odpowiedzialność za jej powodzenie spadła, jak
zawsze, na barki Mendeza. On wybierze ludzi, sprawdzi ich uzbrojenie, wreszcie poprowadzi
oddział ku wsi Kibiana i zorganizuje atak.
Wyruszyć mieli po zapadnięciu zmroku.
Wkrótce potem do admiralskiej toldilli zaproszono wszystkich dowódców i notablów.
Kolumb przedstawił im plan wyprawy.
Nie żałował kwiecistych słów. Wspomniał o raju ziemskim, który leży w jednej z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl