[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tego sÅ‚owami i dotkniÄ™ciami. ZdawaÅ‚a sobie sprawÄ™ z in­
nego typu ryzyka, lecz pragnęła go zaznać równie mocno
jak on. Nie mogła zagwarantować, że sama go nie zrani.
CaÅ‚owaÅ‚a tak miÄ™kko, jak potrafiÅ‚a. WiedziaÅ‚a, jak do­
tykać mężczyzn, lecz z Jacobem była bezradna. Ustami,
językiem, pieszczotą dłoni pytała, czego pragnie, i prosiła,
by z nią został.
CzuÅ‚a, jak reagowaÅ‚ na jej bliskość. MiaÅ‚ rozpiÄ™tÄ… ko­
szulę, dotykała jego gorącej, gęsto porośniętej piersi. Ken
miaÅ‚ zupeÅ‚nie gÅ‚adkie ciaÅ‚o. Udami wyczuwaÅ‚a jego pod­
niecenie. Sięgnęła do suwaka spodni. Jęknął. Zrozumiał,
że Claire chce mu się oddać.
Nie planowaÅ‚ tego. ZamierzaÅ‚ jÄ… uwieść, ale nie na­
tychmiast. Nie w sytuacji, gdy tracił nad sobą kontrolę.
Pragnął pokazać jej, jak dobrze będzie im razem, dać
przedsmak tego, co może jÄ… czekać podczas nocy po­
ślubnej.
Teraz wszystko okazało się nieważne wobec faktu, że
zamierzała mu się ofiarować. %7ładna siła nie mogła go
powstrzymać przed przyjÄ™ciem tego daru. Powinien jed­
nak zachować ostrożność. Zdawał sobie sprawę, że Claire
może dać siÄ™ ponieść namiÄ™tnoÅ›ci. Wtedy okaże siÄ™ zupeÅ‚­
nie bezbronna. Wystarczy jeden niezręczny ruch, by ją
zranić. Na pewno miała swoje obawy, choć o nich nie
mówiła. Jacob chciał je poznać, zrozumieć, ale nie mógł
czekać. Musiał upewnić się, czy Claire nie boi się niczego,
leżąc w jego ramionach. By się o tym przekonać, należało
powstrzymać ruch jej ręki manipulującej przy zamku
spodni. Natychmiast. Nim jednym ruchem pozbędzie się
ubrania i wniknie w jej ciało.
- Spokojnie... - Delikatnie odsunął jej rękę.
PocaÅ‚unkami przesuwaÅ‚ siÄ™ po jej twarzy i szyi. Unie­
ruchomił jej dłonie i dalej całował całe ciało.
Miała takie piękne piersi. Powiedział jej to, delikatnie
pieszcząc sutki językiem, aż zaczęła jęczeć z rozkoszy.
Wtedy zadrżał i przesunął język na brzuch dziewczyny.
Poczuł materiał sukienki. Zapragnął jej nagiej, więc uwol-
nił ręce i zaczął ją rozbierać. Claire pomogła mu, unosząc
biodra, gdy zdejmował z niej bieliznę. Kiedy zobaczył ją
zupełnie nagą, stracił nad sobą kontrolę.
Claire zapragnęła, by on również pozbył się ubrania.
Szarpnęła za koszulę, rozpięła zamek u spodni. Poruszała
palcami tak szybko, że nie zdołał ich pochwycić, a może
nie chciał tego zrobić.
Potoczyli się na dywan nadzy, spleceni uściskiem.
DÅ‚oÅ„mi, wargami, jÄ™zykami chcieli poznać siÄ™ natych­
miast i w całości. Zawadzili o stolik. Coś z niego spadło,
lecz nie dbali o to. Claire rozsunęła nogi, czując Jacoba
na swoim ciele. Bardzo go pragnęła. Zatrzymał się na
moment, wiedziony instynktem.
- Wyjdziesz za mnie? - spytał.
- Jacob...
- Powiedz: tak. Powiedz - przynaglił.
- Tak! PragnÄ™ ciÄ™, pragnÄ™... - Claire w napiÄ™ciu poru­
szała biodrami, przyciskając się mocno do jego ciała.
On chciaÅ‚ jednak usÅ‚yszeć wiÄ™cej. ChciaÅ‚, by powie­
dziaÅ‚a, że za niego wyjdzie, że siÄ™ zgadza. JÄ™knÄ…Å‚ i spró­
bował powstrzymać się jeszcze przez chwilę.
- Zwolnij - wymamrotał.
- Do licha! - krzyknęła. - Zwolnimy pózniej.
DÅ‚użej nie mógÅ‚ czekać. WszedÅ‚ w niÄ… i zaczÄ…Å‚ namiÄ™t­
nie caÅ‚ować, a ona odwzajemniaÅ‚a siÄ™ z równÄ… pasjÄ…. Or­
gazm zaskoczył go swoją mocą. W oszołomieniu słyszał,
że Claire wola jego imię. Zrozumiał, że przeżywa razem
z nim szczyt rozkoszy.
Był zupełnie wyczerpany gwałtownością odczuć.
Szczęśliwy, leżał przytulony do jej ciała. Wiedział, że jest
ciężki, lecz nie był w stanie się poruszyć. Czuł, że Claire
głaszcze jego ramiona. Po chwili jej ręce znieruchomiały.
Drgnął przerażony, że zrobił jej krzywdę. Zsunął się
z niej i podÅ‚ożyÅ‚ ramiÄ™ pod jej gÅ‚owÄ™. Westchnęła, przytu­
lajÄ…c siÄ™. Po chwili odważyÅ‚ siÄ™ odgarnąć wÅ‚osy z jej twa­
rzy i zobaczył, że zasnęła.
Ogarnęła go nieznana czułość. A więc mu ufała, skoro
usnęła w jego ramionach. Zapragnął tak zostać z nią na
zawsze. Pilnować jej spokojnego snu. Albo obudzić ją
i zasypać obietnicami. Poczuł chłód na spoconej skórze.
Pomyślał, że Claire również zaraz będzie zimno.
Wstał ostrożnie i pochylił się, by wziąć ją na ręce.
Wcale nie było łatwo podnieść ją z ziemi. Gdy się udało,
Claire nagrodziła jego trud, przytulając się i obejmując go
za szyję. Poczuł się tak, jakby zrobił interes swojego życia.
Nie otworzyła oczu, ale się uśmiechała. Mógł zabrać ją
do swojego łóżka, lecz wiedział, że jest wyczerpana. Miała
podkrążone oczy. Przeżyła trudny dzień, więc powinna
odpocząć, a jeśli znajdzie się w jego sypialni, dalej będą
się kochać.
ZaniósÅ‚ jÄ… do pokoju Soni, poÅ‚ożyÅ‚, otuliÅ‚ koÅ‚drÄ… i za­
trzymaÅ‚ siÄ™, pochylony, by popatrzeć. Wtedy uniosÅ‚a po­
wieki.
- Dokąd idziesz? - spytała.
- Musimy siÄ™ trochÄ™ przespać. Rano trzeba podjąć wie­
le decyzji.
- Jacob... - Pieszczotliwie dotknęła jego warg. - Nie
możesz oczekiwać, bym dotrzymała słowa złożonego pod
presją, niezależnie od tego, jak słodka była ta presja.
- MogÄ™.
- Tak naprawdę nie zgodziłam się wyjść za ciebie.
Ogarnął go lęk. Na moment zacisnął dłonie w pięści,
lecz zaraz je rozprostował. Nie może jej stracić.
- Jednak zrobiłaś to. Porozmawiamy rano. Dobranoc,
Claire.
ROZDZIAA DZIEWITY
Claire spała sama, lecz obudziła się w towarzystwie.
Powoli zaczynaÅ‚a uÅ›wiadamiać sobie, że czuje na powie­
kach promienie słońca, a na piersiach ma coś ciepłego
i miękkiego.
Sheba? Otworzyła oczy, by zobaczyć popielatego kota
rozciągniętego na kołdrze. Wyciągnęła rękę i popieściła
go za uszami, tak jak lubił najbardziej.
Najwyrazniej brat Jacoba miał niezwykłe zdolności,
a on sam albo nie zamknÄ…Å‚ drzwi do jej pokoju, gdy wy­
chodził, albo wpuścił to stworzenie dziś rano.
Wspomnienie ostatniej nocy przejęło jÄ… dreszczem. Pa­
miÄ™taÅ‚a zarówno delikatność Jacoba, jak i gwaÅ‚townÄ… na­
miÄ™tność. CzÄ™sto myÅ›laÅ‚a o seksie jak o niezwykÅ‚ym da­
rze, który przyjmuje się nago. Odmawiała go sobie przez
ostatnie sześć lat.
Uznała, że niezwykłe odczucia, jakich doznała, musiały
stanowić efekt długiej abstynencji. Nic więcej. Jak to się
stało, że przystała na małżeńską propozycję Jacoba? Jak
mogła do tego dopuścić?
Złe doświadczenia powinny ją czegoś nauczyć. Drogo
zapÅ‚aciÅ‚a za bÅ‚Ä™dy. Po raz drugi nie ulegnie presji hormo­
nów. Namiętność zawsze mija. Nie pozwoli jej więcej
rujnować sobie życia.
Zsunęła kota z piersi i usiadła. Spojrzała na zegarek.
Dochodziła jedenasta. Na szczęście była niedziela, więc
nie musiaÅ‚a spieszyć siÄ™ do pracy. NależaÅ‚o jedynie poje­
chać do szpitala. Biedny Danny. Jak mogÅ‚a o nim zapo­
mnieć? PoczuÅ‚a siÄ™ winna. PodeszÅ‚a do biurka, chcÄ…c za­
dzwonić. Wtedy zobaczyła kartkę.
 Danny czuje siÄ™ lepiej. Lekarze oceniajÄ… jego stan jako
stabilny. Podobno odpowiedziaÅ‚ już na kilka pytaÅ„. Mo­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl