[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dokończyć pakowanie.
- Dobrze. - Pocałował ją. - Wieczorem pomogę ci się rozpakować.
Skinęła głową.
- Udanego dnia. - Wspięła się.na palce, by go pocałować, potem schyliła się, żeby przytulić Mollie.
Wciąż miała wrażenie, że to wszystko sen. Pomachała im na pożegnanie i wróciła do kuchni, by
zabrać się do pracy.
Coś przyszło jej do głowy. Było już wpół do dziewiątej. Za chwilę Rusty będzie w swoim biurze.
Przeanalizowała raz jeszcze myśli z nocy i ogarnęła ją furia. Wiedziała, że się nie myli.
Na blacie, tuż koło niej, leżał stos listów, których Derek najwidoczniej nie zdążył jeszcze przej-
302
ANNE MARIE WINSTON
rzec". Pomyślała, że będą bezpieczniejsze w jego gabinecie.
Wzięła koperty i położyła je na środku biurka. Kiedy już wychodziła, niechcący zahaczyła biodrem i
zrzuciła na ziemię plik dokumentów. Derek mógłby powierzyć jej uporządkowanie tych papierów.
Zgarnęła kartki i, chcąc je odłożyć, zauważyła, że to wyciągi bankowe.
Wśród znanych nagłówków banku Quartz Forge z Pensylwanii, rzuciło się jej w oczy logo Manhattan
Trust. Manhattan Trust? Hmm. Dziwne. Dlaczego nie trzymał wszystkich pieniędzy w lokalnym
banku? Zauważyła saldo: dwadzieścia siedem milionów, czterysta dwadzieścia osiem tysięcy...
To jakiś błąd. Ktoś w złym miejscu postawił przecinek w tej sumie. Powinna to zakreślić i powiedzieć
Derekowi, żeby jak najszybciej zadzwonił do banku... w tym momencie zamarła.
Przyjrzała się bliżej wyciągom. Były na nich transakcje w milionach, dolarów. Dokładnie rzecz
biorąc, wypłaty. Na tym koncie na początku miesiąca było ponad trzydzieści milionów dolarów.
Dwadzieścia siedem milionów. O Boże!
Zaczęły się jej trząść ręce. Nie mogła złapać oddechu. Derek miał w nowojorskim banku dwadzieścia
siedem milionów dolarów. Wtedy pomyślała, że prawdopodobnie ma znacznie więcej. Założyłaby się,
że te ogromne transakcje to zakup akcji.
O Boże!
Skąd miał tyle... To nieważne. Musiał być już bo-
NIESPODZIEWANE OZWIADCZYNY 303
gaty przed przyjazdem tutaj. Ale dlaczego trzymał to w tajemnicy? Przypomniała sobie, jak
opowiadała mu o finansowych problemach ojca i planach spłacenia długów.
Dlaczego, u diabła, nigdy jej nie powiedział? Czy Deb wiedziała? Co za głupie pytanie. Znali się z
Deb od czasów szkoły i było oczywiste, że musiała wiedzieć.
Czyli że przed nią, Kristiną, ukrywał to i pewnie nie zamierzał jej nigdy o tym powiedzieć.
Nic dziwnego, że zaproponował, iż spłaci długi, a ona będzie mogła zatrzymać swoją pensję. Musiało
być to dla niego przezabawne.
Wielkim wysiłkiem panowała nad sobą. Z trudem łapiąc oddech, ostrożnie położyła wyciąg na
wierzchu stosu. Ręce trzęsły się jej tak bardzo, że bała się podnieść filiżankę z kawą, więc zostawiła ją
na biurku.
Odwróciła się i wyszła z pokoju.
Będzie musiała zapakować wszystko, co już rozpakowała. Okłamał ją. Nie mogła żyć z człowiekiem,
który tak ją oszukał.
Zaczęła szlochać. Przykryła usta dłonią i usiadła na schodach. Przez te wszystkie lata myślała, że zna
Dereka na wylot. Wychwytywała najdrobniejsze szczegóły jego życia i była taka dumna, jak dobrze
go zna.
Myliła się jednak.
Dlaczego człowiek, który mógłby żyć jak król, zamieszkał w miłym, ale z pewnością nie luksusowym
304
ANNE MARIE WINSTON
domu? Dlaczego pracował? Jezdził przeciętnym amerykańskim samochodem? Zalewały ją pytania.
Czy był szczodry? Był filantropem...?
Darowizna. O Boże, darowizna w wysokości miliona dolarów na schronisko, która wpłynęła na
krótko po tym, jak Derek sprowadził się do miasteczka. Jej ojciec był taki podekscytowany. Bardzo
chciał podziękować darczyńcy, jednak ten pozostał anonimowy.
Anonimowy, do jasnej cholery. Teraz wiedziała z całą pewnością, kim był fen hojny człowiek.
Przeszył ją ból, aż jęknęła. Dlaczego ukrywał to przed nią? W głowie wirowały jej setki myśli.
Myślała już, że wszystko, czego kiedykolwiek pragnęła, jest w zasięgu ręki. Miała mężczyznę,
którego kochała i jego wspaniałą córeczkę. Ale on chyba nie był mężczyzną, którego kochała. Był
kimś obcym. Kimś, kogo nie rozumiała i komu to najwyrazniej odpowiadało. Kimś, dla kogo nie była
na tyle ważna, by podzielił się z nią prawdziwą historią swojego życia.
Azy popłynęły Kristinie po policzkach. Wiedziała, że jej nie kocha, ale miała nadzieję, że z biegiem
czasu namiętność, małżeństwo i wszystko, co ze sobą dzielili, zbliży ich. Myślała, że zaskarbi sobie
jego miłość. Wydawało się jej, że zna go na tyle dobrze, by przewidzieć każde zachowanie. A teraz...
co?
Wstała i wyciągnęła chusteczkę z kieszeni. Wycierając nos i susząc oczy, odetchnęła głęboko. Musi
skończyć wszystko, nim Derek wieczorem wróci z pracy.
NIESPODZIEWANE OZWIADCZYNY 305
Wtedy przypomniała sobie, co zamierzała zrobić. Rusty. To nie mogło czekać, bo jeśli miała rację,
będzie potrzebna policja.
Ale jeśli się pośpieszy i wyruszy już teraz, wkrótce wróci i dokończy pakowanie przed powrotem
Dereka.
Znów zaszlochała. Odwróciła się na pięcie i podeszła do stołu, na którym leżały kluczyki. Nie myśl o
tym. Skup się na Rustym.
Powtarzała sobie te słowa jak mantrę przez całą drogę do biura Rusty'ego i z ulgą ujrzała jeden z jego
małych, sportowych samochodów zaparkowany na podjezdzie. Jeśli miałaby czekać i myśleć, chyba
nie udałoby się jej powstrzymać łez.
Wysiadła energicznie z samochodu i wbiegła po schodkach prowadzących do biura
ubezpieczeniowego.
Zawsze podobał się jej sposób urządzenia recepcji, ale dziś spojrzała na to inaczej. Obrazy były
oryginałami, namalowanymi przez znanego artystę ze wschodniego wybrzeża. Ręcznie robiony
dywan wydawał się teraz stary i wiedziała, że musiał kosztować majątek. Podobnie jak mahoniowe
meble, stojące w całym biurze. Wszystko do siebie pasowało. Także świeże kwiaty w kryształowych
wazonach.
- Kristina!
Jej przemyślenia przerwał radosny okrzyk Rusty'ego. Podskoczyła.
- Cześć, Rusty.
- Jeszcze zamknięte, ale ty zawsze jesteś mile widziana. Napijesz się kawy? - Wyglądał doskonale
306
ANNE MARIE WINSTON
w drogim, letnim garniturze, skórzanych mokasynach, z rolexem na ręku.
Czy jej się zdawało, czy dojrzała niepokój w jego oczach?
- Nie, dziękuję. Chciałam tylko chwilę porozmawiać. Nie zajmę ci wiele czasu.
- W porządku. - Wskazał na niewielką kanapę. -Usiądziemy?
- Dziękuję. - Odetchnęła ciężko i usiadła. Od czego zacząć? Jak rozgrywa się sprawy oskarżania kogoś
o malwersacje i prawdopodobne morderstwo? Chrząknęła nerwowo. - A... przyszłam, żeby
porozmawiać o brakujących pieniądzach.
- Och. - Rusty ściszył głos. - Odkryłaś coś nowego?
- Tak sądzę. - Oparła się. - Uważam, że to ty ukradłeś te pieniądze, Rusty.
Poczerwieniał na twarzy
- To śmieszne. Dlaczego miałbym...? Omiotła wzrokiem pomieszczenie.
- Właśnie, dlaczego? Pięknie to wszystko wygląda, ale czy warto iść za to do więzienia? Jeśli
zadzwonię na policję i powiem im wszystko, co podejrzewam, na co zdadzą się te wszystkie luksusy?
Czy Cathie wiedziała?
Zapanowała ciężka cisza.
- Nie. - Rusty zapadł się w sofę. - Myślę jednak, że podejrzewała.
- Miałeś coś wspólnego z jej śmiercią?
- Nie! Oczywiście, że nie! - Wyglądał na szczerze wstrząśniętego. - Myślisz, że kim ja jestem?
NIESPODZIEWANE OZWIADCZYNY 307
- Nie wiem - odpowiedziała. Przeszył ją smutek. - Wygląda na to, że nie znam otaczających mnie męż- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl