[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pokaże, pójdzie go szukać.
Allison zdenerwowała się, kiedy syn nie wrócił na kolację. Cole uspokajał ją, zapewniał,
że Tony z pewnością trafi do domu. Podświadomie czuł, że chłopiec wróci dopiero wtedy,
gdy będzie mógł stanąć z nimi twarzą w twarz.
Minęło niemal pół godziny, kiedy z holu dobiegł do niego cichy szmer otwieranych i
96
zamykanych drzwi. Cole odłożył trzymany w ręku ołówek i wyjrzał na korytarz. Odetchnął z
ulgą na widok Tony'ego skradającego się na palcach po schodach.
- Pomyślałem sobie, że może będziesz głodny. - Tony zamarł w miejscu na dzwięk
cichego głosu Cole'a. - Poprosiłem Angie, żeby zostawiła coś dla ciebie. Chodz, podgrzejemy
to trochę.
Powoli Tony odwrócił się w jego stronę. Miał czerwone, spuchnięte od płaczu oczy,
umorusaną twarz. Widać było, że jest wykończony, ale jego spojrzenie było twarde i
stanowcze. Miał za sobą ciężkie chwile.
Przez moment wyglądał jak mężczyzna, którym wkrótce się stanie.
Cole nie oglądając się za siebie, ruszył do kuchni. Modlił się w duchu, by Tony podążył za
nim. Wyjął z lodówki talerz i wstawił go do kuchenki mikrofalowej.
- Czego się napijesz?
Przepełniło go gwałtowne uczucie ulgi, kiedy usłyszał głos chłopca:
- Mleka, jeśli jest.
Postawił przed nim gorące jedzenie i szklankę z mlekiem. Poszedł do spiżarni po ciasto.
Ukroił dwa kawałki, położył je na deserowych talerzykach i zaniósł do kuchni. Tony
pochłaniał jedzenie. Cole nalał sobie mleka i usiadł na wprost niego.
W milczeniu jadł ciasto. Tony z apetytem opróżnił talerze. Cole ukrył uśmiech. W jego
wieku też był wiecznie głodny.
- Chyba powinienem cię przeprosić za to, że tak uciekłem - odezwał się w końcu Tony
ochrypłym głosem.
- Twoja mama zdenerwowała się, kiedy nie wróciłeś na kolację. Powiedziała, że to do
ciebie niepodobne, żebyś nie stawił się na posiłek.
Tony skrzywił się w nieśmiałym uśmiechu. Podniósł oczy na Cole'a.
- Tak. Dobrze mnie zna.
- Wiesz, niema w tym nic dziwnego. Szybko rośniesz, twoje ciało ciągle się zmienia. Już
jesteś prawie dorosły.
- To musiał być dla ciebie szok, kiedy się dowiedziałeś, że masz syna, co?
A więc pomyślał też o tym, co inni czują. To dobry znak.
- Tak, to prawda.
- Pamiętam, jak się wtedy zachowałeś. Jak się tego domyśliłeś?
Cole uśmiechnął się na wspomnienie tamtej chwili.
- Wyglądałeś dokładnie tak samo jak Cody, kiedy był w twoim wieku. To było zupełnie
tak, jakbym to jego zobaczył.
97
Tony skinął głową, zapatrzył się w stojący przed nim talerz.
- Mama mówiła mi czasem, że jestem podobny do taty. Ale ja chyba nie jestem do ciebie
podobny.
- Tak myślisz? Może to raczej rodzinne podobieństwo.
- Czy to dlatego nas do siebie zaprosiłeś, że jestem twoim synem?
- Poniekąd tak - przyznał Cole. - Chciałem cię lepiej poznać, co do tego nie ma dwóch
zdań. Poza tym chciałem pobyć trochę z twoją mamą.
Tony skinął głową, popatrzył na Cole'a i odwrócił wzrok.
- Tak myślałem.
- Ona wiele przeszła i to nie ze swojej winy.
- Tak, wiem.
- Pewnie się nie zdziwisz, jeśli ci powiem, że bardzo ją kocham. Zawsze ją kochałem. To
był dla mnie prawdziwy cios, kiedy ją utraciłem. Kolejny cios, z którym wtedy musiałem
sobie poradzić. To był najgorszy okres w moim życiu. Może dlatego nie zrobiłem nic, żeby ją
odszukać. Byłem przeświadczony, że postanowiła mnie opuścić, że nie chce być ze mną.
Uznałem, że nie mam wyjścia, że muszę się z tym pogodzić. - Wypił łyk mleka. - Teraz,
kiedy już wiem, że było inaczej, chciałbym jej jakoś wynagrodzić to, co przeszła. Sprawić, by
życie stało się łatwiejsze.
Tony znów skinął głową.
- Moja mama jest niezależna, chyba wiesz - powiedział rzeczowym tonem.
- Tak, wiem - odrzekł Cole równie poważnie.
- Do wszystkiego musiała dochodzić sama.
- Wiem.
- Zawsze miałem poczucie winy, że to przeze mnie musi tyle pracować, żeby mnie
utrzymać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]