[ Pobierz całość w formacie PDF ]

był co prawda pierwszej świeżości -Faal sprowadził go dla kaprysu kilka ładnych miesięcy temu -
ale też nie był taki najgorszy.
Wkrótce zjawili się Jaden i Marr, obydwaj milczący. Jaden ledwo trzymał się na nogach, a
kosmyki jego brązowych włosów były posklejane od potu. Marr wyglądał jak zwykle Marr -
spokojny i opanowany, niewzruszony jak stała w matematycznym równaniu. Khedryn zastanowił
się przelotnie, skąd Cereanin czerpie taki spokój.
- Chętnie napiję się kafu - rzucił Marr, gapiąc się otwarcie na Relina. - Jaden wyjaśnił mi
pewne... kwestie.
- Ja też poproszę - dodał Korr. Mówił ochrypłym głosem, jakby od kilku dni nie zaznał snu.
- Siadajcie - zaprosił ich Khedryn tonem bardziej oficjalnym, niż zamierzał. Widział pytanie
w oczach Marra, aleje zignorował. Wciąż próbował pozbierać myśli. Dolał do swojego kafu
kropelkę pulkaya, nalał naparu dla Jadena i Marra, ustawił kubki na tacy obok herbaty Relina i
zaniósł wszystko do stołu.
- Aadna rundka - powiedział do Jadena.
- Też tak myślę - potwierdził Relin, krzywiąc się z bólu. - Dobra robota, Jadenie.
- Dziękuję - mruknął Korr. Wyglądało na to, że dopiero teraz zwrócił uwagę na opłakany
stan Relina. - Wszystko z tobą w porządku? - zapytał z troską.
Jedi wyprostował się na krześle, odchrząknął i zakasłał cicho.
- Nic mi nie jest.
Khedryn postawił przed każdym jego napój.
- Właśnie, że jest. Cierpi na chorobę popromienną, nie mówiąc już o ręce i żebrach.
- Tyle to sam wiem - mruknął Jaden, nie spuszczając wzroku z Relina. - Nie to miałem na
myśli.
Do Khedryna dotarło, że Jedi prowadzą rozmowę na jakimś niedostępnym dla niego kanale.
- Nic mi nie jest - powtórzył Relin i odwrócił wzrok.
Jaden upił łyk kafu. Nie wyglądał na przekonanego.
- Zakładając, że oba statki przyspieszyły niemal do prędkości nadświetlnej, przebylibyście...
daleką drogę, jeżeli zamiast tego upłynęło pięć tysięcy lat - odezwał się Marr do Relina.
Khedryn wiedział, że Cereanin musi czuć się nieswojo, używając tak mało precyzyjnych
terminów jak  niemal i  daleka droga .
- Tak - przyznał Jedi. Obrzucił Marra uważnym spojrzeniem.
- Nazywam się Relin.
- Marr - przedstawił się Cereanin. - Chciałbym ci zadać mnóstwo pytań...
- Będą musiały zaczekać - uprzedził go Relin.
- Rozumiem.
- Dobry kaf - rzucił Jaden do Khedryna, unosząc kubek.
- Dzięki - powiedział Faal i zajął miejsce u szczytu stołu. Przełknął łyk i odchrząknął. -
Przemyślałem sobie to wszystko dokładnie i doszedłem do wniosku, że... kończymy tę zabawę,
panowie. To koniec. - Uciął protesty obydwu Jedi uniesieniem dłoni. -  Gruchot to moja krypa. Ja
tu dowodzę. I nie zamierzam ryzykować statku ani mojej załogi w jakiejś szaleńczej misji.
- To coś więcej niż myślisz - przerwał mu Relin, mierząc go natarczywym spojrzeniem.
- Wiesz przecież o tym, kapitanie - dodał Jaden.
Khedryn nie ustępował.
- Wiem tylko tyle, że to sprawa waszej dwójki. Dla mnie to tylko kolejny interes, który stał
się zdecydowanie zbyt śliski. Wiesz, czemu nie mam broni na  Gruchocie , Relinie? Bo uciekam. -
Pokazał palcem na siebie i Marra. - My uciekamy. Jestem złomiarzem. To statek do zbierania
złomu - powiedział z naciskiem.
Uświadomił sobie, że ciężko dyszy, a jego głos brzmi szorstko. Dobrą chwilę zabrało mu
odzyskanie nad sobą kontroli. Miał wrażenie, że z ich czwórki tylko on zdawał sobie sprawę z
niebezpieczeństwa, w jakim przed chwilą się znalezli.
Jaden otworzył usta, próbując coś powiedzieć, ale Khedryn oskarżycielsko wyciągnął w
jego stronę palec, jakby mierzył do niego z blastera.
- Nawet nie myśl o wypróbowaniu na mnie jeszcze raz tej głupiej sztuczki!
Jaden uśmiechnął się z wysiłkiem, położył dłonie na stole i splótł palce. Spojrzał przelotnie
na Relina, potem na Marra i wreszcie wbił wzrok w Faala.
- Miałeś mnie zabrać na księżyc, kapitanie. Dobiliśmy targu. Trafił w czuły punkt. Kto jak
kto, ale Khedryn nie łamał danego słowa.
- Wiem, ale...
Niezrażony, Jaden ciągnął swoim denerwująco spokojnym tonem:
- Pomijając już kwestię naszej umowy, chcę, żebyś uświadomił sobie, co tu zaszło i
przemyślał wszystko jeszcze raz. Ty i Marr odkryliście sygnał wołania o pomoc na wyludnionym
księżycu w Nieznanych Rejonach...
- Czysty przypadek - wszedł mu w słowo Khedryn, ale Jaden puścił jego uwagę mimo uszu.
- Moc zesłała mi wizję tego samego księżyca. Słyszałem w niej głosy błagające o pomoc. O
pomoc, kapitanie - podkreślił.
- Moc zesłała ci wizję? - zaciekawił się Relin. - Czy widziałeś coś, co mogło wiązać się z
moją obecnością na pokładzie  Posłańca ?
Jaden kontynuował, wpatrzony w Khedryna:
- Spotkaliśmy się w niezwykłych okolicznościach w Farpoint, przylecieliśmy tutaj i niemal
dokładnie w chwili naszego przybycia pojawił się statek starożytnych Sithów...
- Z niezwykle niebezpiecznym ładunkiem na pokładzie - dodał Relin.
- To ty tak twierdzisz - rzucił zaczepnie Khedryn.
- Ja tak twierdzę? - powtórzył zaskoczony Jedi.
Jaden uniósł dłoń.
- Proszę, Relinie...
Faal pokręcił głową.
- Słuchaj, to miała być szybka i lekka robota. A zamiast tego...
- ...okazała się czymś wyjątkowo skomplikowanym - dokończył za niego Jaden.
- Chciałem powiedzieć  ryzykownym - poprawił go kapitan  Gruchota . - Tak czy siak,
jakkolwiek byś to nazwał, to już problem Jedi. Nie mój. Nie nasz. Prawda, Marr?
Cereanin zabębnił długimi palcami o stół, zwlekając z odpowiedzią. Po dłuższej chwili
wydał bliżej nieokreślone mruknięcie, które wcale się Khedrynowi nie spodobało.
- To nie tylko problem Jedi - sprzeciwił się Jaden. - To również twój problem. Zastanów się
nad wszystkim, o czym wspomniałem. Fakt, że znalezliśmy się tu w tej samej chwili, to nie
przypadek.
- Nie możesz być tego pewien - zaprotestował Khedryn słabo, bo tak naprawdę sam nie
wierzył we własne słowa. - Marr mógłby ci wyliczyć prawdopodobieństwo, gdyby chciał. Nie, nie
wchodzę w to.
Ku zdziwieniu wszystkich Relin trzasnął gwałtownie pięścią w stół, aż podskoczyli. Kaf i
herbata chlusnęły z kubków na blat.
- Jesteś upartym głupcem, Khedrynie Faalu - warknął.
Złomiarzowi łatwiej było stawić czoło gniewowi Relina niż niewzruszonemu rozsądkowi
Jadena.
- Lepiej żyć jak głupiec, niż umrzeć jak fanatyk. A wygląda na to, że ty wybrałeś właśnie
ten drugi sposób - prychnął. - Cierpisz na zatrucie popromienne, masz połamane żebra i obciętą
rękę! Nie dałeś sobie nawet opatrzyć ran! Nie poprosiłeś o coś na uśmierzenie bólu ani o bactę,
żeby przyspieszyć gojenie...
Relin zerwał się na równe nogi i spojrzał na niego gniewnie. Khedrynowi zaschło w ustach,
ale nie ustąpił i wytrzymał jego wzrok.
- Nie zawracałem sobie głowy leczeniem, bo nie zamierzam się wymigiwać od tego, co [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl