[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podręcznymi stolikami, w głębi wielki ekran wideo sto dwadzieścia cali, dwie kamery na stole,
wszystkie gadżety nowoczesnego komunikowania. To chyba przewidziano na pózniej.
Kiedy weszliśmy, siedzieli już tam dwaj nieznani nam mężczyzni. Jeden raczej wysoki, prawie
łysy, ale zarośnięty gęstą brodą, tak jakby owłosienie z głowy zsunęło mu się na podbródek. Większą
uwagę zwracał ten drugi. Jakieś pięćdziesiąt lat naznaczonych głębokimi zmarszczkami na twarzy
wilka morskiego - pooranej i ogorzałej. Zielone oczy i przesadnie białe zęby dopełniały obrazu
filmowego amanta. Umięśniony, o silnych ramionach, płaskim brzuchu, należał do tego rodzaju osób,
których sama obecność zmienia atmosferę. Siedząca w kącie Nathalie wydawała się niemal
bezbarwna.
Przywitał się i przedstawił: Joseph Del Rieco, kierownik projektu w De Wavre.
- Jestem tutaj - wyjaśnił głębokim głosem adwokata - aby państwa przebadać ze wszystkich stron.
Proszę się nie niepokoić, przeważnie wszystko dobrze się kończy. Ostatnia próba samobójcza: ponad
sześć miesięcy temu.
Jego opening joke wywołał jedynie wymuszone półuśmieszki.
- Jutrzejszy dzień poświęcimy na testy - ciągnął. - Następnie przejdziemy do fazy symulacji.
Trochę tak jak piloci samolotów: zanim wpuści się ich za stery jumbo jeta, który kosztuje pół
miliarda i przewozi setki ludzi, sadza się ich w symulatorze lotów na ziemi i poddaje próbom w
sytuacjach krytycznych. A potem mówi im się tak: ty będziesz pracował na linii transatlantyckiej, ty
dostaniesz myśliwiec, a ty awionetkę. I to jest dokładnie to samo, co my zrobimy tutaj. Stworzymy
wam sytuację kryzysową i zobaczymy, jak zareagujecie. Pózniej powiemy: ty możesz kierować
Microsoftem, a ty najwyżej ciężarówką do przewozu pizzy. To równie wielka odpowiedzialność jak
w lotnictwie. Ktoś nieodporny na nagły wstrząs także za sterami przedsiębiorstwa może wyrządzić
miliardowe szkody i pozostawić za sobą tysiące trupów wśród pracowników i akcjonariuszy.
Zobaczymy też, jaki jest wasz styl dowodzenia i jak zachowujecie się w zespole. W Japonii, zanim
przyjmą ludzi do pracy, wysyłają ich na tydzień w wysokie góry. Aby zrozumieli, że zespół ludzi
ubezpieczanych jedną liną wart jest tyle, ile jest wart jego najsłabszy element; że jeśli ktoś spadnie w
przepaść, pociągnie za sobą wszystkich pozostałych, że zespół ludzi nie może iść do przodu szybciej
niż najwolniej poruszający się uczestnik wyprawy. Tak wygląda nasz program. Nie mogę nic więcej
powiedzieć, reszta to niespodzianka. Jakieś pytania?
Po wygłoszeniu krótkiej przemowy przez chwilę przyglądał się uważnie każdemu z nas po kolei.
Nie tak jak prelegenci, którzy mają w zwyczaju patrzeć na każdego słuchacza, żeby nikogo nie
pominąć, jednak tak, jakby już teraz starał się nas prześwietlić na wylot. Co ciekawe, jego twarz była
zarazem przyjazna i stanowcza, niemal agresywna. To chyba bezwzględny facet. Mówił dalej, już
łagodniejszym tonem:
- Wszystko będzie się wydawało grą. Ale, jak wiecie, to nie tylko gra. Istnieją gry bardzo
poważne. Ta właśnie taka jest. Wiecie też, co możemy dla was zrobić, jeśli wygracie. Lecz proszę
się nie niepokoić, gdy przegracie, nic wam się nie stanie. Będziecie mieli za sobą tygodniowy pobyt
w uroczym miejscu, z sympatycznymi ludzmi, i tyle.
Przy ostatnim zdaniu uśmiechnął się ironicznie. Potem niedbałym ruchem ręki wskazał brodacza,
który - jak się zdawało - drzemał z tyłu, za jego plecami.
- Jean-Claude, mój asystent. Umie uruchomić wszystko to, czego ja uruchomić nie umiem:
komputery, wideo, mikrofony, gadżety, które nigdy nie chcą działać bez zarzutu. A kiedy coś nie chce
działać, to na pewno jego wina. To bardzo wygodne, bo nigdy nie mam sobie nic do zarzucenia. No
ale na serio, jest bardzo dobry. Jeśli napotkacie jakiś problem techniczny, zwróćcie się do niego.
Jednak tylko techniczny. Niczego innego nie wie. Poznaliście już Nathalie. Nie szukajcie u niej
pocieszenia, nie zatrudniliśmy jej jako sanitariuszki. Nie próbujcie też opowiadać swojego życia, to
jej nie interesuje. Codziennie zaczynamy o dziewiątej rano, a kończymy o... kończymy, kiedy
skończymy. Jeśli macie jakieś potrzeby osobiste, chcecie leki czy skarpetki na zmianę, musicie
powiedzieć o tym dwadzieścia cztery godziny wcześniej, pojedziemy kupić. Na wasz koszt. Są
pytania?
Nathalie zakasłała, zanim się odezwała. Po barytonie Del Rieco jej głos nagle wydał się
cieniutki.
- Zniadanie od siódmej do wpół do dziewiątej, w restauracji. Nie podajemy do pokoi. Obiad od
wpół do pierwszej do pierwszej, kolacja od wpół do ósmej do ósmej. Może się zdarzyć, że
zechcecie ominąć jakiś posiłek. Wtedy trzeba godzinę wcześniej zamówić kanapki. Zawsze proszę
się zwracać do mnie. Reszta personelu nie jest upoważniona do rozmów. W podziemiu jest siłownia,
telewizja w salonie. Nie przypuszczam, żebyście mieli czas na kąpiel, ale jeśli tak, proszę uważać,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]