[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zawracałam ci głowy.
- Lawrence ci powiedział?
RS
88
- Wiesz, czuł się dosyć nieszczęśliwy. Potrzebował kogoś do rozmowy -
mówiła, jakby broniąc się. - Razem biegamy.
- Och, no jasne, oczywiście.
- Zabiera mnie nawet na przyjęcie do Toma dziś wieczorem. Mam nadzieję,
że nie masz nic przeciw temu?
- Candace, jak mogłabym? Myślę, że się zobaczymy. Będę tam z Alexem.
Musiałam jednak przyznać sama przed sobą, że to dziwne zobaczyć tak
szybko swoją przyjaciółkę i byłego chłopaka razem ze sobą.
Tego wieczoru pierwsze chwile z Alexem były pełne zakłopotania. %7ładne z
nas nie wiedziało, co powiedzieć. Dopiero gdy znalezliśmy się w samochodzie
jego ojca, Alex się rozluznił. Właściwie wolałabym, gdyby dalej był
skrępowany, bo wtedy powiedział:
- Liso, kiedy zadzwoniłaś, że jesteś wolna, byłem naprawdę szczęśliwy.
Tęskniłem za tobą. Teraz chciałbym wiedzieć, czy zostaniesz moją
dziewczyną?
Wiem, że otworzyłam aż usta, ale byłam tak zdziwiona, że nie
kontrolowałam moich reakcji.
- O co chodzi? Jesteś już wolna, prawda? - zapytał Alex.
- Och, tak - odparłam szybko. - To nie jest teraz problem.
- A co jest?
Nabrałam głęboko powietrza i pomyślałam: "Cóż, Liso, proszę bardzo. To
twoja pierwsza próba od czasu nieszczęścia z Lawrencem. Pamiętaj o tym, co
czujesz i odpowiedz mu uczciwie".
- Ja... ja... ja... ja naprawdę się cieszę, Alex, że mnie o to prosisz. Naprawdę.
Ale jestem na dziewięćdziesiąt dziewięć i cztery setne procenta pewna, że nie
jestem do tego jeszcze gotowa.
- Chcesz powiedzieć, że mogłabyś umawiać się z innymi chłopakami?
- Mogłabym. Lubię cię bardziej niż jakiegokolwiek innego chłopca, Alex,
ale pozwól się lepiej poznać, zanim zacznę myśleć, by z tobą chodzić.
Ku mojemu zdziwieniu nie był ani zły, ani zaniepokojony.
- W porządku - powiedział spokojnie - jeszcze będziemy mieli dużo okazji,
żeby się poznać. Co powiesz na przyszły piątek i sobotę?
- Umowa stoi - odpowiedziałam z ulgą. Poczułam się jednak znowu spięta,
kiedy weszliśmy na przyjęcie i pierwszą osobą, którą zobaczyłam, był
Lawrence. Poszłam w róg pokoju i odwróciłam się plecami, gdy Alex udał się
po coca-colę. Modliłam się, żeby Lawrence mnie nie zauważył, ale oczywiście
już po chwili poklepał mnie po ramieniu.
RS
89
- Zatańczymy? - zapytał, uśmiechając się.
- Pewnie - też uśmiechnęłam się.
W porównaniu z Alexem Lawrence był znakomitym tancerzem. Utrzymywał
rytm i nie pozwalał na nudne dreptanie w miejscu. Zaczęłam już czuć się
dobrze, gdy Lawrence zapytał:
- Liso, czy masz mój łańcuszek? A może przepadkiem masz go na sobie?
Sparaliżował mnie nagły strach. Co powinnam mu powiedzieć? Czy jeśli
powiem, że go nie noszę, to będzie zły? Nabrałam powietrza i zdałam swój
drugi egzamin.
- Nie, nie mam na sobie, ale mam go w torebce - powiedziałam szczerze.
- Och, to dobrze - powiedział swobodnie Lawrence. -Czy teraz, gdy już go
nie nosisz, mogłabyś mi go oddać?
I ja myślałam o tym, żeby oddać mu łańcuszek na przyjęciu, jeśli nadarzy się
okazja. Dlatego wzięłam go ze sobą. Nie przypuszczałam jednak, że pójdzie to
tak łatwo.
- Widzisz - powiedział Lawrence figlarnie - może znajdzie się wkrótce ktoś,
komu zechcę go podarować.
Zaczęłam się uśmiechać. Zdałam sobie sprawę, że życzę wszystkiego
najlepszego Lawrence'owi. Wyglądał na szczęśliwego i nie był już na mnie zły.
Nagle zrobił się poważny.
- Wiesz, Liso, nigdy nie potrafiłem długo gniewać się na ciebie. Wszystko,
co napisałaś w swoim liście, to prawda. Wciąż należysz do moich najlepszych
przyjaciół i zawsze tak będzie.
- Och, Lawrence! - krzyknęłam i serdecznie go uścisnęłam.
Znów ktoś poklepał mnie po ramieniu, tym razem była to Candace.
- Przepraszam, Liso - uśmiechnęła się i wzięła Lawrence'a pod rękę. - Teraz
moja kolej.
Wybuchneliśmy śmiechem. Alex, który to widział, podszedł do nas. Zanim
wziął mnie w ramiona, złapałam Candace za rękę i szepnęłam:
- Masz rację. Teraz twoja kolej. Powodzenia! Potem do niej mrugnęłam, a
wokół mnie zamknęły się
ramiona Alexa. Po raz pierwszy poczułam się zupełnie wolna od wszelkiego
lęku. Zerwanie z Lawrencem było ciężkim doświadczeniem, może nawet zbyt
ciężkim, ale pogodzenie się było cudowne.
RS
90
ROZDZIAA XI
Zaczęłam na przyjęciu od Lawrence'a. Jak miło było mieć Lawrence'a znów
pośród przyjaciół! Potem była Candace. Kochana, piękna Candace. Nareszcie
miała kogoś, kto się o nią zatroszczył. Promieniała. Kiedy patrzyła na
Lawrence'a, naprawdę bił od niej blask.
Z Alexem było mi najcudowniej.
Tańczyliśmy, żartowaliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. A kiedy zabawa
się skończyła, wiedzieliśmy, nie mówiąc sobie nawet tego, żenię możemy
jeszcze wracać do domu. Nie mogliśmy pozwolić, by ten wieczór tak szybko
się skończył. Więc pomachaliśmy wszystkim na pożegnanie, Alex wziął mnie
za rękę i poprowadził do samochodu.
Kiedy ruszył, bałam się, że odwozi mnie do domu.
- Nie odwozisz mnie chyba do domu? - musiałam zapytać.
- Nie - odpowiedział.
Zadowolona, westchnęłam szczęśliwa i oparłam głowę na jego ramieniu.
Potem powiedziałam:
- Więc dokąd jedziemy?
Alex spojrzał na mnie swoimi ciemnymi, pięknymi oczyma i odrzekł:
- Jak to? Nie zgadujesz?
- Miałam nadzieję, że mnie tam zabierzesz, ale bałam się, że może
zapomniałeś.
Alex potrząsnął głową.
- Nigdy nie zapomnę. To jest nasze miejsce.
Wiec jeszcze raz jechaliśmy nieznanymi ulicami, pełnymi nieznajomych
domów, aż dotarliśmy do miejsca, gdzie domy się kończyły, a zaczynały
drzewa.
Gdy tylko Alex zatrzymał samochód i wyłączył silnik, usłyszałam, jak
orkiestra gra po drugiej stronie jeziora. Odwróciłam się do Alexa, a on do
mnie.
- To zawsze będzie nasze miejsce - szepnął, gdy jego usta dotykały moich.
- Zawsze - powtórzyłam, przytulając się mocniej. Wkrótce całował nie tylko
moje usta, ale i policzki, nos, czoło, oczy.
- Tak bardzo podobasz mi się, Liso - powiedział ochrypłym głosem. - Ale
muszę ci coś wyznać.
RS
91
Odsunęliśmy się od siebie, wyszliśmy z samochodu i zeszliśmy nad jezioro.
Przystanęliśmy objęci ramionami, wpatrując się w światła odbijające się w
jeziorze. Noc była chłodna i pogodna.
Dopiero pózniej, kiedy byłam już w domu i skuliłam się w łóżku, zdałam
sobie sprawę, że tylko cudem nie wpadłam w panikę, gdy Alex powiedział, że
musi mi coś wyznać. Byłam spokojna i cierpliwa, i nic nie powiedziałam. Po
prostu czekałam, aż mi to powie. Wiedziałam, że to zrobi, więc nie było
pośpiechu. Przyjemnie było tak stać, przytulać się do niego, czuć go blisko
siebie.
Kiedy wreszcie mi to powiedział, małe łezki popłynęły mi z oczu. Toczyły
się po policzkach, Alex uśmiechał się i je scałowywał. Nie były to łzy
rozpaczy. Może smutku, ale także ulgi, zdumienia i swobody.
- Cieszę się, że nie chcesz ze mną stale chodzić. To znaczy, lubię cię bardziej
niż jakąkolwiek inną dziewczynę, którą znam lub znałem, a jednak odczułem
ulgę, że nie chcesz ze mną chodzić - powiedział cicho.
- Dlaczego? - spytałam.
- Ponieważ czuję się podobnie jak ty. Nie jestem jeszcze gotów. Tylko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]