[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w łóżku zupełnie naga, choć poszła spać w koszuli.
Czyżby zrzuciła ją bezwiednie przez sen? Nie,
Rufus naprawdę ją odwiedził. Cienka skóra na
piersiach, którą podczas całowania podrapał jed
nodniowym zarostem, pozostała zaczerwieniona.
Zlad po ugryzieniu też za nic nie chciał zniknąć,
choć bardzo by sobie tego życzyła. Gabriella po
bladła na wspomnienie swego bezwstydu. Kusiła,
POPOAUDNIE NA MAJORCE
99
zachęcała, głośno wyrażała naj intymniejsze prag
nienia w przekonaniu, że pozwala sobie na szaleń
stwa jedynie w świecie fantazji. Teraz mimo oczy
wistych dowodów z wielkimi oporami przyjmo
wała do wiadomości, że spędziła upojną noc z Ru-
fusem. Podczas ośmiu dni nieobecności ani razu
nie poprosił jej do telefonu, choć często dzwonił do
Holly. Przypuszczała, że gdyby planował powrót,
poinformowałby córkę. A jednak wrócił niespo
dziewanie. Gabriella nie wiedziała, jak spojrzeć
mu w oczy po tym, co wyprawiała nocą.
- Już wpół do dziewiątej. Pora na śniadanie,
jeśli wybierasz się dziś do Gresham's - wyrwał ją
z zadumy wyraznie rozbawiony głos.
Gabriella pospiesznie naciągnęła kołdrę pod
samą szyję, co jeszcze bardziej rozśmieszyło Ru-
fusa. Zachwycił go widok rumieńca na ślicznej
buzi w obramowaniu potarganych włosów. Nie
przeszkadzały mu nawet gniewne błyski w jej
oczach. Był wdzięczny za czułość, którą go ob
darzyła przed kilkoma godzinami. Wrócił z No
wego Jorku wyczerpany i przybity. Marzył tylko
o tym, żeby przytulić się do niej i usnąć. Po
tragicznych wydarzeniach, których był świad
kiem, ponad wszystko potrzebował odrobiny cie
pła. Niczego więcej nie oczekiwał. Spotkała go
urocza niespodzianka, tym milsza, że rozstał się
z Gabriella w gniewie. Ku jego zaskoczeniu przez
sen otworzyła dla niego ramiona. Przyjęła go całą
sobą. Podarowała mu tyle piękna, że serce szybciej
CAROLE MORTIMER
100
biło na samo wspomnienie. Teraz jednak patrzyła
na niego podejrzliwie spod zmarszczonych brwi.
- Kiedy wróciłeś? - spytała w nikłej nadziei, że
dopiero przed chwilÄ….
- Około pierwszej.
Gabriella zacisnęła powieki, co oczywiście nic
nie dało. Kiedy je ponownie uchyliła, Rufus nadal
stał przed nią, jak najbardziej realny.
- Wykorzystałeś moją nieświadomość! - rzu
ciła mu w twarz.
- Skądże. Po pierwsze, jesteś moją żoną, a po
drugie, wyraznie mówiłaś, czego chcesz.
- Myślałam, że kocham się z tobą we śnie.
- Często miewasz sny z moim udziałem?
- Tak. Przeważnie koszmarne! - odburknęła
w desperackiej próbie ratowania resztek honoru.
- %7łyczyłbym sobie więcej tego rodzaju kosz
marów - odparł niezrażony, ze zniewalającym
uśmiechem.
- Mógłbyś wreszcie iść? Jedno upokorzenie na
dzień w zupełności wystarczy.
Uśmiech zgasł na ustach Rufusa. Popatrzył na
Gabrielle nieco uważniej. Jej chmurna mina na
tychmiast sprowadziła go z obłoków na ziemię.
Zamiast spełnić wyrażone grobowym głosem po
lecenie, podszedł bliżej, usiadł na brzegu łóżka
i ujął jej dłoń.
- Nie zamierzałem cię upokorzyć, Gabriello
- zapewnił, zaglądając jej głęboko w oczy. - Praw
dę mówiąc, przyszedłem ci podziękować.
POPOAUDNIE NA MAJORCE
101
- Za co? - spytała niepewna, co dalej nastąpi.
Na wszelki wypadek wolną ręką kurczowo przy
trzymywała kołdrę pod brodą.
- Za radość, którą mi dziś sprawiłaś. W No
wym Jorku przeżyłem prawdziwy dramat. Jak pa
miętasz, wyjechałem nagle, nie zdradziłem tylko
w jakiej sprawie. Otóż powiadomiono mnie, że
jeden z menedżerów tamtejszej filii, mój serdecz
ny przyjaciel, uległ poważnemu wypadkowi.
Zmarł pięć dni temu. Wczoraj wyprawiono mu
pogrzeb. PatrzÄ…c bezradnie na rozpacz wdowy
i dwojga sierot, zatęskniłem za ciepłem domowego
ogniska. Marzyłem o bezpiecznej przystani. Zape
wniłaś mi ją tej nocy. Twoja czułość wynagrodziła
mi smutne przeżycia.
Gabriella dopiero teraz dostrzegła napięcie
w jego twarzy. Rozumiała jego ból. Zaledwie trzy
miesiące wcześniej stracił ojca, jej ukochanego
ojczyma. Konieczność uczestnictwa w kolejnym
pogrzebie, kiedy jeszcze nie przebolał straty, przy
wiodła na pamięć własną tragedię. Współczuła
Rufusowi. Teraz, kiedy pokazał ludzką twarz,
przestała żałować, że obdarzyła go rozkoszą.
- Bardzo mi przykro - wyszeptała, głęboko
poruszona. - O niczym nie wiedziałam.
Rufus tylko skinął głową. Nie czuł się na siłach
zadzwonić do niej z Nowego Jorku. Amerykańscy
współpracownicy przeżyli wstrząs na wieść o wy
padku powszechnie szanowanego szefa. Wdowa
i dzieci również potrzebowały wsparcia Rufusa,
CAROLE MORTIMER
102
który nie zdążył dojść do siebie po śmierci ojca.
Gdyby usłyszał głos Gabrielli, jeszcze bardziej
ciągnęłoby go do domu. Kiedy tylko uznał, że
pogrążona w żałobie zaprzyjazniona rodzina pora
dzi sobie bez niego, wsiadł do samolotu i wrócił do
Anglii. Mimo niezbyt romantycznych powodów
zawarcia małżeństwa i podejrzeń o konszachty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]