[ Pobierz całość w formacie PDF ]
— W porządku — burknęła Sara. — Teraz idę do toalety, później będę w sali 4B, a potem
wrócę do pokoju pielęgniarek. Wreszcie wpadnę na chwilę do pokoju wypoczynkowego, by
napić się kawy i chwilę odetchnąć, nim pojawią się nowi pacjenci lub wróci szefowa.
— Wiesz, Ŝe stajesz się zupełnie inna, gdy nakładasz stetoskop? Podobasz mi się.
— Czy ja pytałam o twoje upodobania? — spytała cicho, lekko się rumieniąc. — A teraz
wybacz...
— Właśnie sobie przypomniałem — mruknął Raz, chcąc, by Sara jeszcze przez chwilę
została. — Gdy zobaczyłem cię w lekarskim fartuchu, natychmiast przypomniała mi się noc,
kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Byłem wtedy pijany.
— ZauwaŜyłam.
— Występowałem jako Eddie MacReady — wyjaśnił, wzruszając ramionami. — A tacy nie
naleŜą do abstynentów.
Gdyby się wtedy nie upił, pewnie nie trzeba by było zakładać mu dwunastu szwów, bo
uniknąłby bójki w barze.
— Jako tajny agent musisz... się maskować — powiedziała Sara z wahaniem.
O ile chcę pozostać przy Ŝyciu, dodał w myślach Raz.
— W środowisku przestępczym, Ŝeby uniknąć zaŜywania narkotyków, trzeba robić wraŜenie
uzaleŜnionego od czegoś innego. Eddie wybrał bourbona. — Raz postanowił zrzucić na
alkohol całą winę za to, Ŝe nie rozpoznał od razu doktor Grace, choć w rzeczywistości nie
utkwiła mu w pamięci, bo w fartuchu lekarki prezentowała się zupełnie inaczej niŜ w stroju
domowym.
Ta zmiana w jej wyglądzie i zachowaniu niesłychanie intry gowała sierŜanta Rasmussina.
— Często rozmawiasz o sobie z osobami postronnymi? — spytała Sara.
— Eddie i ja to dwie róŜne osoby — powiedział Raz, zdając sobie sprawę, iŜ
rozpamiętywanie wizyty w szpitalu, podczas której występował jako MacReady, jest tylko
ucieczką od innych wspomnień.
Pamiętał delikatne, precyzyjne ruchy rąk doktor Grace. Jej długie, piękne palce ze starannie
obciętymi paznokciami, jak na chirurga przystało. Wydawało mu się, Ŝe te ręce rozsiewają
magię. Był zdziwiony, Ŝe nie rozpoznał jej dłoni, gdy tylko ponownie je zobaczył. Sara coś
jeszcze mówiła, lecz Raz juŜ tego nie usłyszał, bo rozległy się wołania załogi ambulansu,
która przywiozła ofiary wypadku. Sara, zapominając o istnieniu swojego ochroniarza,
natychmiast zajęła się pracą.
W szpitalu zupełnie nie przypominała myszki. Przez kilka kolejnych godzin Raz obserwował
Sarę, pielęgniarki i pacjentów, zastanawiając się, w jaki sposób Jayiero moŜe przeniknąć do
szpitala i jak temu przeciwdziałać. Ilekroć niechciane wspomnienie pewnej krwawej nocy
przerywało mu tok myślenia, zadawał sobie pytanie, jaka jest naprawdę Sara Grace i jak
odbierałby dotyk jej dłoni, gdyby traktowała go jak męŜczyznę, a nie jak pacjenta.
Sara czuła się dziwnie, wracając z pracy w towarzystwie Raza. Jazda jego autem nadawała
ich kontaktom intymny charakter. Ulicę, po której jechali, rozjaśniały światła
boŜonarodzeniowych dekoracji. Zewsząd słychać było dźwięki kolęd, a wnętrze auta
pachniało skórą i papierosami. Raz nie odzywał się od chwili, gdy Sara wsiadła do auta, lecz
to tylko sprawiało, Ŝe jeszcze intensywniej odczuwała jego obecność.
— Palisz? — spytała Sara.
— Paliłem.
— Co cię skłoniło do zerwania z nałogiem?
— Względy zdrowotne — stwierdził krótko Raz, nie odrywając wzroku od kierownicy.
— Słuchaj, sam mówiłeś, Ŝe lepiej się nam będzie współpracowało, gdy trochę lepiej się
poznamy — rzuciła z irytacją.
— Proponowałem teŜ parę innych rzeczy, choć moŜe nie wy raziłem się dość jasno. Ale
odniosłem wraŜenie, Ŝe odrzucasz to, co mówię. CzyŜbym się mylił?
Sara zacisnęła ręce. Nie miała pojęcia, czemu Raz zachowuje się w ten sposób.
— O ile pamiętam, kolejna sugestia dotyczyła mojej rezygnacji z pracy i rzeczywiście ją
odrzuciłam.
— Wiesz, zanim odwiozłem cię do szpitala, sądziłem, Ŝe jesteś bardzo nieśmiała. Lecz gdy
zobaczyłem cię w akcji, zmieniłem zdanie. Mało, która kobieta tak poradziłaby sobie z
potęŜnym pacjentem, którego dziś poskramiałaś — Raz zmienił temat.
— To były konwulsje spowodowane epilepsją.
— A ty tylko wykonywałaś swoją pracę, prawda? Nic w tym złego. Ani w tym, co mi dzisiaj
zakomunikowałaś.
— Zamieniliśmy ledwie kilka słów.
— Och, liczba słów nie jest waŜna. ZauwaŜyłem, jak na mnie patrzyłaś. Jeśli chcesz się o
mnie czegoś dowiedzieć, skarbie, po prostu zapytaj. Natychmiast udzielę ci wszelkich
wyjaśnień.
A więc zauwaŜył, pomyślała Sara. Powinnam się bardziej kontrolować.
— Hej! — zaczął łagodnie. — Nie jestem... Do diabła!
Sara na moment przymknęła oczy, gdy Raz nacisnął pedał gazu i gwałtownie skręcił. Potem
rozległ się huk wystrzału i kula roztrzaskała tylną szybę auta. Odłamki szkła posypały się na
ramiona i głowę Sary.
To musiał być Jayiero! Sara skuliła się na siedzeniu, a Raz przygiął jej głowę do kolan.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]