[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Skinęła głową i chwiejnym krokiem poszła w stronę wejścia.
Kiedy był z nią, udawał beztroskę; kiedy został sam, ju\ niczego nie musiał udawać. Nie
powiedział jej całej prawdy. Wcale nie działał pod wpływem impulsu. Myśl o uznaniu tego
dziecka tkwiła w nim od początku. Reakcja starego tyrana tylko ostatecznie ją ukształtowała.
Kiedy rano trzymał w ramionach płaczącą Imogen, czuł, \e jest gotów bronić jej przed
całym światem. Niewa\ne, \e jest w cią\y z kimś innym. To, \e opłakuje ojca swego dziecka,
jest zupełnie naturalne.
Pomysł z mał\eństwem to oczywiste szaleństwo. Przecie\ oni ledwo się znają.
Uśmiechnął się do siebie cynicznie. Chyba naprawdę zwariował, skoro chce sobie brać
starego Rossitera za teścia...
Mieć kogoś takiego w rodzinie to prawdziwy koszmar.
Mijając drzwi pokoju brata, przypomniał sobie, co mu powiedział poprzedniego
wieczoru. Długą przebył drogę od stwierdzenia, \e między nim a Imogen nic nie ma, do 
oświadczyn i mał\eństwa.
A co dopiero kiedy mu powie o cią\y...
Lauren wcale nie była zdziwiona, kiedy Blair nazajutrz zawiadomił współpracowników o
swoich planach mał\eńskich.
 Przecie\ odkąd tu przyszłaś, nie spuszczał z ciebie oczu  powiedziała.
Imogen uśmiechnęła się blado.
 To nie z miłości. Po prostu byłam nowa i bał się, \e zrobię jakiś błąd.
Kole\anka roześmiała się.
 Tak czy inaczej, wypadłaś dobrze i zdałaś egzamin. Jestem pewna, \e będziecie razem
bardzo szczęśliwi.
Ucałowały się serdecznie i Imogen poprosiła, \eby Lauren została jej druhną.
 To będzie cichy ślub  wyjaśniła.  Jestem w cią\y. Lauren nie dała się długo prosić.
 Bardzo chętnie.  Kiwnęła głową i wskazawszy na wchodzącego właśnie do budynku
Simona, dodała ściszonym głosem:  Sama te\ coraz częściej myślę o mał\eństwie, a kto
lepiej nadaje się na mę\a jak nie kucharz? Simon nieraz tu zagląda i bardzo miło nam się
gawędzi.
Imogen roześmiała się.
 Jak tak dalej pójdzie, zostaniemy szwagierkami. Simon wszedł i poprosił Imogen o
kilka minut rozmowy. Lauren zostawiła ich samych. Wyglądał na zdenerwowanego. Widać
było, \e brat ju\ z nim rozmawiał.
 Nie wiem, o co pani chodzi  zaczął nieprzyjemnym głosem  ale proszę nie robić z
Blaira balona. Nie wierzę, \e ta cią\a to jego sprawa. Przecie\, u licha, jest lekarzem. Pani
zresztą te\. Ale jeśli pani sobie wymyśliła, \e podrzuci mu cudze dziecko, to gratuluję tupetu.
Chciała się bronić, ale nie wiedziała jak. Przecie\ w gruncie rzeczy Simon ma rację.
Nigdy by jej nie uwierzył, \e pomysł wyszedł od Blaira. A nawet gdyby uwierzył, to
powiedziałby, \e przecie\ mogła odmówić.
Darowała sobie wyjaśnienia i odezwała się chłodno:
 Sądzę, \e to są tylko nasze sprawy. Myślałam, \e głównie ucieszy pana fakt, \e dostanie
po bracie mieszkanie.
 Cieszę się z tego, ale nie mogę nie reagować, kiedy jakaś spryciara próbuje wykorzystać
Blaira.
Poczuła, jak ogarniają złość. Najpierw ojciec, a teraz ten. Wszyscy chcieliby oceniać jej
postępowanie.
 Jest pan nieuprzejmy  powiedziała, kryjąc wzburzenie.  Czy rozmawiał pan o tym z
Blairem?
 Tak.
 I co on na to?
 Niewiele. Jest bardzo skryty. Ale poniewa\ ślub się zbli\a, wydusił z siebie wszystko.
Nie wszystko, pomyślała. Na pewno nikomu nie powiedział, \e \eni się z nią, bo chce się
nią opiekować. Tak czy inaczej, trzeba jak najszybciej zakończyć tę wymianę zdań.
 Przepraszam  powiedziała.  Chyba będzie lepiej, jak o wszystkim porozmawia pan z
bratem. Wiem, \e Lauren chciałaby z panem zamienić słówko. Mo\e lepiej zająć się
własnymi sprawami ni\ moimi?
Chciał jej odpowiedzieć, ale nie dała mu szansy. Odwróciła się i poszła do swojego
pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.
Blair, zajęty dotąd rozmową z przedstawicielem firmy farmaceutycznej, wkrótce do niej
zaszedł.
 Wydawało mi się, \e słyszałem głos Simona...
 Tak, był tutaj  oznajmiła spokojnie, mimo \e się gotowała.  Przyszedł, \eby mi
wszystko wygarnąć. Zna prawie całą prawdę. Twój brat myśli, \e jeśli to twoje dziecko, to
zastawiłam na ciebie pułapkę, \eby cię złapać, a jeśli nie jest twoje, to ci podrzucam kukułcze
jajo. Słowem, nie jest zachwycony naszymi planami.
Blair wcale się nie wzruszył.
 Zapomnij o tym. Zwykle to ja się przejmuję jego sprawami. Dobrze mu zrobi niewielka
odmiana. Niech tym razem on o mnie się pomartwi. A teraz zajmijmy się pierścionkiem.
Szeroko otworzyła oczy.
 Zamierzasz to ciągnąć? Bez względu na zdanie brata?
 Wkrótce się uspokoi  zbagatelizował jej obawy Blair.  Ogłosiłem ju\ wszem i wobec
nasze zaręczyny i nie zamierzam się wycofać. Przecie\ słyszałaś.
 Owszem.
 W takim razie po pracy idziemy do jubilera.
 Czy warto kupować pierścionek, skoro to wszystko fikcja?  zauwa\yła Imogen.
 Mo\e i nie, ale twojemu ojcu bardzo zale\y na takich rzeczach. Zrobimy to ze względu
na niego.
 Ale ja...  . próbowała protestować, ale poło\ył jej palec na ustach.
 Nie rób trudności. Przygotuj się do roli szczęśliwej panny młodej.
ROZDZIAA PITY
Aatwo powiedzieć...
Nigdy w \yciu nie czuła się tak bardzo nieszczęśliwa. Gdyby miała za niego wychodzić,
bo on ją kocha do szaleństwa, skakałaby z radości, ale tak...
Sam określił to jako  mał\eństwo z rozsądku i przyjęła tę wersję. Oznacza ona
opiekuńczego mę\a i dobrego ojca dla dziecka, a do tego wygodne i dostatnie \ycie u boku
zamo\nego lekarza. Wszystko to jednak tylko w sensie materialnym. Cała reszta ma być
wyrzutem sumienia i pamięcią o tym, jak doszło do ich dziwacznego związku.
Co ich tak naprawdę łączy? Jeden pocałunek, przerwany jej wyznaniem, i jeden uścisk,
kiedy to, zrozpaczona i doprowadzona do ostateczności, płakała w jego ramionach. Jak te dwa
epizody mają się do jego nagłej decyzji o mał\eństwie? Nie wiedziała. Dlaczego tak nagle
zmienił zdanie? Przecie\ jego pierwsza reakcja była zdecydowanie negatywna.
Pod sklep jubilera przyszła nieco za wcześnie i musiała poczekać chwilę na ruchliwej
ulicy miasta. Sytuacja stawała się coraz bardziej absurdalna. W normalnych warunkach
byłoby to takie piękne: dwoje kochających się ludzi przychodzi kupić zaręczynowy
pierścionek w dowód dozgonnej miłości.
Ale w ich przypadku to tylko farsa. Im dłu\ej o tym myślała, tym bardziej dochodziła do
przekonania, \e nie potrafi tego znieść. Gdzie się podziała jej niezale\ność? Pozwoliła
uczynić z siebie marionetkę. Najpierw ojca, a potem Blaira. Dlaczego się zgodziła? Czy
dlatego, \e chce być z Blairem nawet za cenę śmieszności? .
Odpowiedz brzmiała  tak i Imogen zachwiała się.
W tej samej chwili ujrzała nadchodzącego Blaira. Zbli\ał się, wysoki, górujący nad
tłumem ludzi. Poczuła ucisk w sercu. Jak cudownie byłoby za niego wyjść, nie z
wyrachowania, nie ze strachu przed ojcem ani samotnym macierzyństwem, tylko z czystej
wzajemnej miłości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl