[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Była bez szans. Gwałtownie skręciła kierownicą.
Wytrzeszczyła oczy, patrząc z przerażeniem na jadący
wprost na niÄ… samochód. Swiat· zawirowaÅ‚ i wszystko
potoczyło się już bardzo szybko.
Zawyły klaksony, zapiszczały opony. Usłyszała gwałtowne
uderzenie i dzwięk rozpruwanej blachy. Uczucie bólu było
nie do opisania. Otworzyła usta, napinając struny głosowe.
Równocześnie usłyszała krzyk jakiejś kobiety. Potem
zapanowała błoga ciemność i cisza.
Kobieta przestała krzyczeć. Jakaś meJasna myśl przyniosła
Alycii ulgę. Niewielką, bo nawet myślenie sprawiało jej
ból. Czuła się strasznie obolała, ale naj- bardziej dokuczała
jej głowa. W pamięci przesuwały się postrzępione
fragmenty zdarzell. Dlaczego ta kobieta krzyczała?
Alycia próbowała się skoncentrować. Nadaremnie. Do jej
świadomości docierał tylko ból. W regularnych odstępach'
czuła, jak uderza głową o coś twardego.
"Skon,centruj się, skoncentruj się" - powtarżała sobie, lecz
jej umysł nie mógł przebić się przez ścianę bólu.
Przypomniałaby to sobie na pewno, gdyby tylko ustało
walenie.
Powieki miała ciężkie jak z ołowiu. Nie mogła się
przemóc, by otworzyć oczy. Ból jeszcze wzmógÅ‚ siÄ™·
Głowa obiła się o coś twardego.
,,0 Boże! Jak boli! Co to za głos?!" - Ale cierpiała zbyt
mocno, by móc się skupić. Ostatkiem sił próbowała
uczepić się jakiejś myśli i odnalezć się. Odnalezć, tak, ale
co?
Ale dlaczego ta kobieta tak krzyczała?
W spomnienia zamazywały się. Burza. Deszcz. Furgonetka.
Wypadek!
To ona sama tak krzyczała! Gdzie się teraz
znajduje?
Kolejne uderzenie. Panika chwyciła ją za gardło. Gdzie, na
Boga, jest?
Musiała się dowiedzieć. Zacisnęła zęby i wolno uniosła
powieki. ,,0 Boże? mój Boże! Zwiatło! Zbyt jasne,
oślepiające! Przewierca mi mózg!"
- Sean! - Zdążyła jeszcze wyszeptać jego imię, zanim
ogarnęła ją ciemność.
Czy to łomotanie nigdy się nie skończy? Gdy wracała jej
świadomość, musiała walczyć z nasilającym się bólem.
Rzeczywistość oznaczała nieustań'ne łomoty i uderzanie o
coÅ› twardego.
Gdzie siÄ™, do licha, znajduje?
Zaniepokoiła się tym pytaniem. Ból w czaszce ustąpił nieco
i chociaż bolał ją jeszcze każdy mięsień, jakoś sobie z tym
wszystkim radziła. Jednak wciąż nie była w stanie podnieść
powiek. "Ale gdzie jajestern?" Mózg podjął przerwaną
pracÄ™.
Czy leżała na wózku jadącym przez szpitalny korytarz? To
wyjaśniałoby tę okropną jasność, która oślepiła ją, kiedy
pierwszy raz próbowała otworzyć oczy. Ajeśli tak było,jak
długi mógł być ten korytarz?
"A może mknę karetką do szpitala?" - zastana- . wiała się.
Ale nie słyszała dzwięku syreny.
Uderzenie. Odbicie. Stukała głową o twarde podłoże.
"A niech tam" - powiedziała sobie, zaciskając zęby.
Nieważne, jak ciężkie i obolałe były jej powieki musiała
je podnieść, musiała się do tego zmusić, by zobaczyć,
gdzie jest!
Prosta, wydawałoby się, czynność otwarcia oczu, okazała
się tak samo męcząca jak poprzednio. Zacisnęła z
determinacją usta i do połowy uniosła powieki. Znowu to
jasne światło, lecz tym razem udało jej się wytrzymać.
Kiedy już przyzwyczaiła oczy do jasności, skupiła wzrok
na małym oknie, przez które zobaczyła letnie, błękitne
niebo z małymi, białymi chmurkami. Kiedy patrzyła
zdziwiona, w jasnym oknie zaczęły migać, niczym ciemne
wachlarze, ciemnozielone krzewy.
Jej mózg zareagował natychmiast i powieki opadły. Ból
pozbawił ją na moment myślenia. Kiedy minął, powtórnie
ogarnęła ją ciekawość. W jej myślach panował chaos, ale
próbowała się skupić na jednym fakcie.
Błękitne niebo i puszyste .białe obłoczki.
Gdzie się podziało granatowe niebo i tabuny burzowych
chmur?
Gdy zastanawiała się nad zmianą pogody, coś innegp
przykuło jej uwagę.
Gałęzie drzew pełne zielonych liści!
To niedorzeczne! Przypomniały jej się drzewa po obu
stronach autostrady i ich nagie gałęzie oblepione śniegiem.
Wszystko przez ten ból głowy. Przyjęła to jako
wytłumaczenie. Uderzyła głową o coś twardego, gdy
zderzyła się z furgonetką, i pewnie od tego miała ha-
lucynacje. Sama myśl o tym, że może mieć halucynacje,
przeraziła ją. Serce zabiło jej mocniej, ból w gło" _ . wie
nasilił się.
Aspiryna! Alycia przypomniała sobie nagle o małym
opakowaniu aspiryny, które spakowała dziś rano. Czy
tylko zdoła wytrzymać z otwartymi oczami tak długo, by
odnalezć torebkę?
- Alycio? Obudziłaś się, moje dziecko? Zaskoczona,
leżała bez ruchu, oddychając płytko i nierównomiernie.
Dręczyła ją jedna myśl: "Kim jest Alycia?" Kiedy
wreszcie zdołała wyrwać się z odrętwienia, ogarnął ją
natłok myśli.
Nie jest sama! Ta myÅ›l przyniosÅ‚a jej pewnÄ… ulgÄ™· Kto
jest tu z niÄ…?
Głos, który usłyszała, należał do kobiety, czyżby
pielęgniarki? Był łagodny, wymowa nie zupełnie taka jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]