[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przesuwał po niej kciukiem. Usłyszał jęk rozkoszy, od którego przeszył
go dreszcz. Pochylił głowę i przez cienką warstwę bawełny dotknął
piersi ustami. Poczuł, jak ciało kobiety wygina się w łuk, a palce
wplatają w jego włosy...
Obudził się gwałtownie.
- Co się dzieje, do diabła?
Cherry siedziała sztywno na łóżku, zakrywając piersi dłońmi.
Wilgotna plama na jej koszulce świadczyła o tym, że nie był to tylko
sen.
Nie zdziwiło go to szczególnie. Przed zaśnięciem myślał o
Cherry, naturalne więc było to, że wrócił do niej w snach. Przesunął
dłonią po włosach i jęknął.
- Boże, Cherry, przepraszam. Coś mi się przyśniło. Patrzyła na
niego podejrzliwie.
- Przysięgam, że nie wiedziałem, co robię.
Teraz z kolei Cherry sprawiała wrażenie załamanej.
- To znaczy, nie miałbym nic przeciwko temu, żeby zrobić to
naprawdę - dodał szybko.
Westchnienie Cherry zabrzmiało jak szloch.
- Umówiliśmy się, że poczekamy.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Wiem. Chyba nie zmieniłaś zdania?
Wahała się tak długo, że już zaczął mieć nadzieję, ale w końcu
potrząsnęła głową.
Billy zerknął na zegar. Była dopiero szósta, ale wolał już nie
usypiać obok niej.
- Nie chce mi się już spać. Może pojedziemy na lotnisko?
- Dobrze - zgodziła się.
Zaczął nakładać buty. Poczuł jej dłoń na ramieniu i nagle zastygł
w bezruchu.
- Billy, to, co robiłeś, było przyjemne - usłyszał. - Było mi...
dobrze. Chcę, żebyś o tym wiedział. Tylko że...
Wsunął drugą stopę w but i wstał.
- Wiem. Umówiliśmy się, że poczekamy.
W milczeniu dolecieli z Las Vegas do Amarillo i w milczeniu
dojechali do rancza Kamienny Potok, bo tak nazywała się jego
posiadłość. Billy zatrzymał samochód przy tylnych drzwiach dużego,
piętrowego białego domu. Błękitna wistaria pnąca się po ażurowej
kracie przy wschodniej stronie werandy, którą zasadził dla Laury,
chłonęła słońce południa.
- Jesteśmy w domu - powiedział Billy z boleśnie ściśniętym
gardłem. Te same słowa wypowiedział do Laury - ile lat temu to było?
- gdy wprowadzili się tutaj.
Naraz uświadomił sobie, że nie jest w stanie wejść w tej chwili
do tego domu z nową żoną. Potrzebował trochę czasu, by zyskać
świadomość, że Laura naprawdę odeszła na zawsze.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Posłuchaj, może wejdziesz do środka i poznasz się z panią
Motherwell, moją gospodynią. Przypomniałem sobie właśnie, że
powinienem dzisiaj rano pojechać do miasta po zakupy. Wrócę za
godzinę.
Cherry spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Chcesz, żebym tam weszła bez ciebie?
- Po prostu powiedz pani Motherwell, że masz ją zastąpić.
Wyjaśnię wszystko dziewczynkom, gdy wrócę. - Widząc, że Cherry nie
rusza się z miejsca, dorzucił ostro: - Czyżbyś już zmieniła zdanie?
Jego nowa żona była poważna i zamyślona. Pod oczami miała
cienie.
- Nie - powiedziała, patrząc na niego z niepokojem i wysiadła z
samochodu. - Ale wróć szybko.
- Dobrze.
Billy wycofał samochód, powściągnął ochotę, by od razu wrzucić
pełny gaz, wyjechał na utwardzoną drogę i skręcił do miasta. Po
niecałych czterech kilometrach zauważył za sobą czerwono-niebieskie,
migające światła. Zerknął na prędkościomierz i zaklął. Ostro za-
hamował i zjechał na pobocze, wzbijając za sobą tuman kurzu.
Wysiadł z furgonetki, odruchowo sięgając do portfela, gdzie miał
prawo jazdy, gdy naraz tuż przed nim pojawił się policjant ze służby
drogowej z pistoletem wycelowanym w jego pierś.
- Nie ruszaj się, Stonecreek, bo ci odstrzelę głowę. Billy zastygł
w miejscu.
- Co się stało?
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Ręce do góry. Jesteś aresztowany.
- Aresztowany? Za co?
- Za porwanie.
Billy przez chwilę niczego nie rozumiał. Porwanie? Po chwili
uświadomił sobie, co musiało się zdarzyć, i jęknął głośno.
- Niech pan posłucha, mogę wszystko wyjaśnić.
- Masz prawo odmówić zeznań - przerwał mu policjant.
Billy zacisnął usta. Miał nadzieję, że małżeństwo z Cherry
Whitelaw rozwiąże jego problemy. Okazało się jednak, że wpadł z
deszczu pod rynnę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl