[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W porządku. To pańska pracownica Właściciel moratorium ruszył
w głąb korytarza.
Była nią kiedyś powiedział Joe. Już nią nie jest.
%7łe też ona musiała być pierwsza, pomyślał. Ale może to i lepiej. Wendy, my-
ślał, biorę cię z sobą, zabieram cię do domu.
Choć nie w taki sposób, jak sobie to zaplanował.
Wszyscy pozostali inercjałowie siedzieli wokół masywnego stołu konferen-
cyjnego z prawdziwego dębowego drzewa.
Joe powinien lada chwila wrócić gwałtownie przerwał zbiorowe mil-
czenie Al Hammond. Spojrzał na zegarek, by się upewnić. Wydawało mu się, że
zegarek się zatrzymał.
Proponuję powiedziała Pat żebyśmy tymczasem obejrzeli w telewi-
zji popołudniowy dziennik. Przekonamy się, czy Hollis podał komuś wiadomość
o śmierci Runcitera.
Nic nie było na ten temat w dzisiejszej gazecie domowej odezwała się
Edie Dorn.
Dziennik telewizyjny podaje o wiele świeższe wiadomości stwierdziła
Pat. Wręczyła Alowi monetę pięćdziesięciocentową, z pomocą której można było
uruchomić telewizor stojący za kotarą w końcu sali konferencyjnej. Ten imponu-
jący odbiornik typu 3-D, kolorowy i polifoniczny, był zawsze przedmiotem dumy
Runcitera.
Chce pan, żebym wrzucił ją do aparatu? gorliwie spytał Sammy Mundo.
Okay powiedział Al. Z ponurą miną rzucił monetę Samowi, który chwy-
cił ją w powietrzu i ruszył w kierunku telewizora.
Walter W. Wayles, adwokat i doradca prawny Runcitera, niecierpliwie poru-
szył się na swym krześle. Jego arystokratyczne dłonie o delikatnych żyłach bawiły
86
siÄ™ zatrzaskiem teczki.
Nie powinniście byli zostawiać pana Chipa w Zurychu powiedział.
Nie możemy nic przedsięwziąć aż do jego powrotu, a tymczasem załatwienie
wszystkich spraw związanych ze śmiercią pana Runcitera jest sprawą najwięk-
szej wagi.
Czytał pan testament powiedział AL Czytał go też Joe Chip. Wiemy,
kto wedle woli Runcitera miał objąć kierownictwo firmy.
Ale z punktu widzenia prawa. . . zaczÄ…Å‚ Wayles.
To już nie potrwa długo powiedział szorstko Al. Wziął pióro i zaczął ry-
sować bezładne kreski na marginesie arkusza papieru zawierającego sporządzoną
przez niego listę. Przez chwilę zajęty był rysowaniem tych ornamentów, potem
raz jeszcze odczytał swój wykaz:
WYSCHNITE PAPIEROSY
NIEAKTUALNA KSI%7Å‚KA TELEFONICZNA
WYCOFANE Z OBIEGU PIENIDZE
POPSUTE ARTYKUAY %7Å‚YWNOZCIOWE
OGAOSZENIE NA PUDEAKU ZAPAAEK
Raz jeszcze poślę tę listę wokół stołu powiedział głośno. Zobaczymy,
czy tym razem ktoś spostrzeże jakiś związek pomiędzy tymi pięcioma zjawiska-
mi, czy jak tam chcecie je nazwać. Te pięć faktów, które są. . . wykonał gest.
Które są bez sensu dokończył Jon Ild.
Aatwo spostrzec związek pomiędzy pierwszymi czterema z nich stwier-
dziła Pat. Co innego z tymi zapałkami. One nie pasują do całej sprawy.
Pokaż mi jeszcze raz to pudełko zażądał Al, wyciągając rękę. Pat podała
mu je; ponownie odczytał ogłoszenie.
NIEZWYKAA SZANSA AWANSU DLA WSZYSTKICH, KTÓRZY
SPEANIAJ ODPOWIEDNIE WARUNKI!
Pan Glen Runciter, przebywający w Moratorium Ukochanych Współ-
braci w Zurychu w Szwajcarii, podwoił swój dochód w ciągu tygodnia
od momentu otrzymania naszego bezpłatnego zestawu wzorów butów
wraz ze szczególną instrukcją, dzięki której każdy z was może sprze-
dawać nasze oryginalne mokasyny ze sztucznej skóry wśród przyjaciół,
krewnych i kolegów z biura. Pan Runciter, choć jest nieruchliwy i za-
mrożony w chłodni, zarobił czterysta. . .
Al przestał czytać i namyślał się przez chwilę, stukając o zęby paznokciem
swego kciuka. Tak, pomyślał, to ogłoszenie to co innego. Pozostałe wydarzenia
polegajÄ… na starzeniu siÄ™ i psuciu. Ale w tym wypadku jest inaczej.
87
Zastanawiam się powiedział co by się stało, gdybyśmy zgłosili się
w odpowiedzi na to ogłoszenie. Podany jest tu numer skrytki pocztowej w Des
Moines, w stanie Iowa.
Otrzymalibyśmy bezpłatny zestaw wzorów butów powiedziała Pat Con-
ley wraz ze szczegółową instrukcją, dzięki której każdy z nas może. . .
Możliwe przerwał Al że nawiązalibyśmy w ten sposób kontakt z Gle-
nem Runciterem.
Wszyscy zebrani przy stole, Å‚Ä…cznie z Walterem W. Waylesem, spojrzeli na
niego z uwagÄ….
Mówię poważnie powiedział. Masz. Wyślij do nich ekspres. Wrę-
czył pudełko Tippy Jackson.
I co mam napisać? spytała Tippy.
Po prostu wypełnić kupon. Al zwrócił się do Edie Dorn. Czy jesteś
zupełnie pewna, że miałaś to pudełko w torebce od zeszłego tygodnia? Czy też
mogłaś je dostać dopiero dziś?
W środę włożyłam do torebki kilka pudełek zapałek odparła Edie Dorn.
Jak już ci mówiłam, dziś rano zapalając papierosa w drodze do biura, spostrze-
głam to ogłoszenie. Pudełko z całą pewnością znajdowało się w mojej torebce
w momencie, gdy wyruszaliśmy na Lunę. I to już od kilku dni.
Z tym właśnie ogłoszeniem? spytał John Ild.
Nie widziałam przedtem tego ogłoszenia, zauważyłam je dopiero dziś.
Skąd mogę wiedzieć, co było przedtem? Któż jest w stanie to stwierdzić?
Nikt powiedział Don Denny. Jak myślisz, Al? Czy to jakiś żart Runci-
tera? Czy kazał je wydrukować jeszcze przed śmiercią? A może to Hollis? Rodzaj
groteskowego dowcipu: wiedział przecież, że zamierza zabić Runcitera? %7łe kie-
dy zauważymy to ogłoszenie, Runciter będzie już w Zurychu, w chłodni, zgodnie
z jego treścią?
Skąd Hollis mógłby wiedzieć, że zawieziemy Runcitera do Zurychu, a nie
do Nowego Jorku? spytał Tito Apostos.
Bo tam jest Ella odparł Don Denny.
Sammy Mundo stał w milczeniu obok telewizora, przyglądając się pięćdzie-
sięciocentówce, którą wręczył mu Al. Jego blade czoło człowieka niezbyt inteli-
gentnego zmarszczone było w pełnym zdumienia namyśle.
Co się stało, Sam? spytał Al. Poczuł, że ogarnia go wewnętrzne napięcie;
przeczuwał kolejny incydent.
Czy na pięćdziesięciocentówce nie powinna się znajdować głowa Walta
Disneya? spytał Sammy.
Disneya albo, jeśli moneta jest starsza, Fidela Castro. Pokaż ją.
Jeszcze jedna moneta wycofana z obiegu powiedziała Pat Conley, pod-
czas gdy Sammy szedł z monetą w ręku w kierunku Ala.
88
Nie zaprzeczył Al, przyglądając się pięćdziesięciocentówce. Wybi-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]